KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   02:44:53 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Szable w dłoń!

18 października, 2007

Ta tragiczna wiadomość ma jednak w sobie coś krzepiącego sarmackiego ducha: oto dwaj warszawiacy postanowili rozstrzygnąć spór między sobą w sposób godny zadziornych i czułych na punkcie swego honoru przodków, czyli w pojedynku na białą broń. Ponieważ wypoczywali i popijali w domku letniskowym jednego z nich, zerwali wiszące na ścianach szable i stoczyli krwawą walkę, w wyniku której przegrany rozstał się z życiem, zwycięzca odniósł zaś liczne rany cięte i kłute.

W dzisiejszym świecie, w którym ludzie nader chętnie obrzucają się wyzwiskami, robią sobie różne świństwa, działając jednak z ukrycia i zza węgła, taka metoda załatwienia sporu musi budzić szacunek, nawet jeśli wziąć poprawkę na stan upojenia alkoholowego, w który wprawili się wcześniej obaj pojedynkowicze. Ale czyż podobne przypadłości nie przytrafiają się także toczącym wyborczą walkę na słowa politykom i to znanym? A czy różne podłe, zakamuflowane i skrzętnie skrywane przed opinią publiczną sposoby szkodzenia sobie Polaków nawzajem zawsze odbywają się na trzeźwo?
   
Jestem przekonany, że także niejeden z honorowych pojedynków, w jakie obfitowała I i II Rzeczpospolita miał alkoholowe podłoże. Wiadomo, Polak, gdy dymi mu się z czuba, staje się szczególnie drażliwy i wrażliwy, gotowy do orężnej rozprawy z każdym, kto naruszył cześć jego lub drogiej mu niewiasty. Kiedy wytrzeźwieje, może nawet żałować pochopnie rzuconej rękawicy, ale nie wypada mu już rejterować.
   
O ileż oszczędniejsi byliby w słowach nasi politycy, gdyby za obrazę swych przeciwników zmuszeni byli stawać z nimi z szablami w dłoni na ubitej ziemi, a nie potykać się w studiu telewizyjnym lub na wyborczym wiecu. Nawet jeśli pojedynek na białą broń między nimi odbywałby się tylko do pierwszej krwi, a nie na śmierć i życie, wielu z nich z pewnością poważnie zastanowiłoby się nad tym, czy jednak nie powstrzymać nazbyt giętkiego języka, by uniknąć bolesnej rany.

Jerzy Bukowski
(Magazyn Centrum)