KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 24 kwietnia, 2024   I   02:02:48 AM EST   I   Bony, Horacji, Jerzego
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kontrowersyjne Lenino

25 września, 2007

Jeden z najtwardszych polityków Prawa i Sprawiedliwości, zawzięty wróg wszystkiego, co choćby z daleka pachnie komunizmem, minister obrony narodowej Aleksander Szczygło nieoczekiwanie postanowił wziąć udział w obchodach 64. rocznicy bitwy pod Lenino.

Tą zaskakującą decyzją zadziwił nie tylko kombatantów 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, która bezowocnie wykrwawiła się w rzeczonej bitwie, ale także wielu polityków i historyków. Data 12 października - przez cały okres PRL obchodzona jako Dzień Wojska Polskiego - została  bowiem przed 17 laty definitywnie wykreślona z kalendarza świąt państwowych.
   
Trudno mi wniknąć w motywację, jaką kierował się minister Szczygło, postanawiając odwiedzić tego dnia weteranów spod znaku komunistycznego Związku Patriotów Polskich. Jedni widzą w tym geście przedwyborcze zagranie, mające na celu pozyskać dla PiS przynajmniej część środowisk z przeciwnej strony politycznej barykady, drudzy doceniają odwagę szefa MON, który zdecydował się czynnie udowodnić, że żołnierska krew przelana za Polskę w szeregach formacji zbrojnych podporządkowanych Sowietom jest równie cenna, jak ta, którą złożyli w ofierze ojczyźnie podwładni konstytucyjnych władz II Rzeczypospolitej na Uchodźstwie.
   
Mam nadzieję, że decyzja ministra Szczygły nie ma politycznego charakteru i nie stanowi elementu przedwyborczej gry o elektorat. Trudno byłoby zresztą sądzić, że takim jednym gestem zdoła on zdobyć głosy ludzi, którzy ciągle tęsknią za Polską Ludową i z nienawiścią patrzą na wszystkie poczynania szefa resortu, wyraźnie dystansującego się od uosabianych przez nich tradycji.
   
Minister Szczygło znakomicie rozróżnia politycznych zdrajców, którzy utworzyli  w 1943 roku złożone z Polaków jednostki zbrojne u boku Sowietów od prostych żołnierzy, przybywających z wielu zakątków "ziemi nieludzkiej" do Sielc nad Oką, by zapisać się do wojska, uważanego przez nich za rdzennie polskie.
    
Pierwsi ponoszą pełną odpowiedzialność nie tylko za własne postępowanie (mające wszelkie znamiona zdrady stanu), ale również za wprowadzenie w błąd swych podwładnych. Drudzy mieli natomiast dobrą wolę podjęcia walki z Niemcami i nie było ich winą, że spóźnili się do prawowitej polskiej armii, sformowanej dwa lata wcześniej przez generała Władysława Andersa i wyprowadzonej przezeń ze Związku Sowieckiego, więc służyli pod komendą Zygmunta Berlinga.
   
Status oddziałów, które przeszły szlak bojowy od Lenino do Berlina jest trudniejszy do określenia z formalno-prawnego punktu widzenia niż składających się na Gwardię i Armię Ludową. Instytut Pamięci Narodowej dawno już zdecydował, że GL i AL nie były częścią Polskich Sił Zbrojnych, a co za tym idzie, członkowie tych militarnych przybudówek dyrygowanej z Moskwy Polskiej Partii Robotniczej nie zasługują na zaszczytny tytuł kombatanta. Dokładnie ureguluje to przygotowana już nowa ustawa o kombatantach i osobach represjonowanych; tylko z racji samorozwiązania Sejmu nie weszła ona pod jego obrady. W jej projekcie inaczej traktuje się natomiast żołnierzy Berlinga, nie odmawiając im miana kombatantów, chyba że splamili się udziałem w komunistycznym aparacie represji po 1944 roku.
   
Minister Szczygło ma więc pełne moralne i polityczne prawo wykonać znaczący oraz miły gest pod adresem "kościuszkowców". Jestem przekonany, że podczas obchodów rocznicy bitwy pod Lenino, w których weźmie udział, jasno i wyraźnie podkreśli różnicę pomiędzy politykami-zdrajcami sprawy niepodległości, a dzielnymi żołnierzami, idącymi w bój bez świadomości służenia w formacji nie będącej de iure Wojskiem Polskim, ale odważnie i z poświęceniem życia przelewającymi krew za ojczyznę.

Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski