
...niektórzy kandydaci do Sejmu w głębi ducha nie życzą sobie zdobycia większej ilości mandatów przez macierzystą partię, jeśli miałyby one przypaść lepiej ulokowanym na liście lub mającym głośniejsze nazwiska osobom z wrogiej im frakcji...
Obserwując od kilkunastu lat wybory do polskiego Sejmu, przyzwyczaiłem się już do tego, że największymi wrogami startujących w nich przedstawicieli każdej z partii nie są polityczni rywale z innych formacji, lecz z własnej.
Prawdziwa, bezpardonowa i wyniszczająca walka rozgrywa się o tzw. "biorące" miejsca na listach kandydatów. Dla cieszących się sporym poparciem rodaków partii jest tych miejsc kilka, ale dla tych, które znajdują się - według sondaży - na granicy wyborczego progu, liczy się w zasadzie tylko pierwsze, popularnie zwane "jedynką".
Nie ma chyba takiego świństwa, jakiego nie dopuściliby się członkowie ugrupowania, marzącego o wejściu do Sejmu wobec swoich partyjnych koleżanek i kolegów. Ponieważ wszystkie te podjazdowe wojny toczone są w zaciszu gabinetów, opinia publiczna rzadko dowiaduje się o haniebnych często metodach, stosowanych przez ich uczestników. Dobrze znający lokalną scenę polityczną i mający dobre źródła informacji dziennikarze potrafią jednak dowiedzieć się chociaż części tego, co ma być skrzętnie skrywaną tajemnicą. Jeżeli w jakimś mieście powszechnie znany jest konflikt pomiędzy dwoma lub nawet trzema frakcjami w danej partii (nie ma lepszego przykładu, jak zadawniona, ale wciąż dająca o sobie publicznie znać nienawiść Zbigniewa Ziobry i Zbigniewa Wassermanna oraz ich zwolenników w Krakowie), wiadomo czego mają szukać media i z kim rozmawiać. Jeśli wzajemne animozje są jednak nierozpoznane lub w ogóle ich nie ma (choć trudno w to uwierzyć, znając zapalczywość Polaków), wyborcy mogą żywić błędne przekonanie, że jedynymi wrogami jednego ugrupowania są pozostałe.
Walka idzie zawsze na ostro, bo w grę wchodzą przecież sława, pozycja i wpływy w partii, a także możliwość decydowania - w przypadku objęcia władzy - o intratnych stanowiskach. Podobnie dzieje się także w kampaniach samorządowych, szczególnie w dużych miastach, gdzie do rozdania są niemałe i bardzo atrakcyjne polityczne konfitury. O wiele bardziej widowiskowe jest jednak to, co odbywa się w siedzibach poważnych ugrupowań tuż przed rozpoczęciem batalii o parlament, czyli układania list.
Bywa i tak, że niektórzy kandydaci do Sejmu w głębi ducha nie życzą sobie zdobycia większej ilości mandatów przez macierzystą partię, jeśli miałyby one przypaść lepiej ulokowanym na liście lub mającym głośniejsze nazwiska osobom z wrogiej im frakcji. Wolą, aby zamiast np. pięciu, wprowadzić na ulicę Wiejską tylko czterech parlamentarzystów ze swojego okręgu, jeśli piąty należy do grona zażartych nieprzyjaciół.
Wielu wyborców nie zdaje sobie sprawy z tego zjawiska i jego skali. Naiwnie sądzą, że ruszająca do boju partia jest czymś na kształt przykładnej, czyli zgodnej, kochającej się i dbającej o własny interes rodziny. Jedyny argument, który może ich skutecznie przekonać, jak jest naprawdę, to propozycja przyjrzenia się typowej polskiej rodzinie: skłóconej, zantagonizowanej, uwikłanej w permanentne konflikty. Dopiero wtedy całkiem zrozumiałe staną się meandry wewnątrzpartyjnego życia w IV Rzeczypospolitej.
Jerzy Bukowski
Nie ma chyba takiego świństwa, jakiego nie dopuściliby się członkowie ugrupowania, marzącego o wejściu do Sejmu wobec swoich partyjnych koleżanek i kolegów. Ponieważ wszystkie te podjazdowe wojny toczone są w zaciszu gabinetów, opinia publiczna rzadko dowiaduje się o haniebnych często metodach, stosowanych przez ich uczestników. Dobrze znający lokalną scenę polityczną i mający dobre źródła informacji dziennikarze potrafią jednak dowiedzieć się chociaż części tego, co ma być skrzętnie skrywaną tajemnicą. Jeżeli w jakimś mieście powszechnie znany jest konflikt pomiędzy dwoma lub nawet trzema frakcjami w danej partii (nie ma lepszego przykładu, jak zadawniona, ale wciąż dająca o sobie publicznie znać nienawiść Zbigniewa Ziobry i Zbigniewa Wassermanna oraz ich zwolenników w Krakowie), wiadomo czego mają szukać media i z kim rozmawiać. Jeśli wzajemne animozje są jednak nierozpoznane lub w ogóle ich nie ma (choć trudno w to uwierzyć, znając zapalczywość Polaków), wyborcy mogą żywić błędne przekonanie, że jedynymi wrogami jednego ugrupowania są pozostałe.
Walka idzie zawsze na ostro, bo w grę wchodzą przecież sława, pozycja i wpływy w partii, a także możliwość decydowania - w przypadku objęcia władzy - o intratnych stanowiskach. Podobnie dzieje się także w kampaniach samorządowych, szczególnie w dużych miastach, gdzie do rozdania są niemałe i bardzo atrakcyjne polityczne konfitury. O wiele bardziej widowiskowe jest jednak to, co odbywa się w siedzibach poważnych ugrupowań tuż przed rozpoczęciem batalii o parlament, czyli układania list.
Bywa i tak, że niektórzy kandydaci do Sejmu w głębi ducha nie życzą sobie zdobycia większej ilości mandatów przez macierzystą partię, jeśli miałyby one przypaść lepiej ulokowanym na liście lub mającym głośniejsze nazwiska osobom z wrogiej im frakcji. Wolą, aby zamiast np. pięciu, wprowadzić na ulicę Wiejską tylko czterech parlamentarzystów ze swojego okręgu, jeśli piąty należy do grona zażartych nieprzyjaciół.
Wielu wyborców nie zdaje sobie sprawy z tego zjawiska i jego skali. Naiwnie sądzą, że ruszająca do boju partia jest czymś na kształt przykładnej, czyli zgodnej, kochającej się i dbającej o własny interes rodziny. Jedyny argument, który może ich skutecznie przekonać, jak jest naprawdę, to propozycja przyjrzenia się typowej polskiej rodzinie: skłóconej, zantagonizowanej, uwikłanej w permanentne konflikty. Dopiero wtedy całkiem zrozumiałe staną się meandry wewnątrzpartyjnego życia w IV Rzeczypospolitej.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Pozwól swoim oszczędnościom zarabiać na lokatach terminowych PSFCU do 4% APY*
2023 Marshal Ball & Miss Polonia Schoralship Pageant
Mateusz Kaprzyk celuje w podium European Le Mans Series
Zefiryn Ćwikiliński - obrazy pana Zefira
Pączki na Tłusty Czwartek na Maspeth w Syrena Market
Jak dostać pożyczkę hipoteczną na dom i mieszkanie w USA? Roman Miklaszewski
Leczenie chirurgiczne w Nowym Jorku. Polski chirurg G. Kuczabski przyjmuje na Staten Island
zobacz wszystkie
Ogłoszenia Dodaj ogłoszenie
Nieruchomość - Polska
Atrakcyjna inwestycja w hotel w Górach Bieszczadach Resort Wypoczynkowy Połoniny leży w dolinie rzeki Solinka, w niedaleki Auto - Sprzedam
OKAZJA dla kontraktorów! Tanio Ford Electric Medium Roof 350. OKAZJA dla kontraktorów! Ford Electric Medium Roof 350. Kolor Biały! Usługi - Różne
EKSPRESOWE ROZWODY 30 DNI - Stan Nowy York EKSPRESOWE ROZWODY 30 DNI - Kancelaria Prawnicza - Stan Nowy York. Bez o Auto - Sprzedam
Ford Raptor Sprzedam - OKAZJA! CENA PRZYSTĘPNA $66,897. Rocznik 2018. Ma tylko 11,519 mil przebiegu. D Auto - Sprzedam
New 2022 Ford Bronco - OKAZJA! Okazja!!! Bardzo poszukiwany model samochodu: New 2022 Ford Bronco Big B Praca - Dam
Zatrudnie TECHNIKA POMIAROWEGO / SERWISANTA Zatrudnie TECHNIKA POMIAROWEGO / SERWISANTA w firmie produkujacej meble
zobacz wszystkie
Atrakcyjna inwestycja w hotel w Górach Bieszczadach Resort Wypoczynkowy Połoniny leży w dolinie rzeki Solinka, w niedaleki Auto - Sprzedam
OKAZJA dla kontraktorów! Tanio Ford Electric Medium Roof 350. OKAZJA dla kontraktorów! Ford Electric Medium Roof 350. Kolor Biały! Usługi - Różne
EKSPRESOWE ROZWODY 30 DNI - Stan Nowy York EKSPRESOWE ROZWODY 30 DNI - Kancelaria Prawnicza - Stan Nowy York. Bez o Auto - Sprzedam
Ford Raptor Sprzedam - OKAZJA! CENA PRZYSTĘPNA $66,897. Rocznik 2018. Ma tylko 11,519 mil przebiegu. D Auto - Sprzedam
New 2022 Ford Bronco - OKAZJA! Okazja!!! Bardzo poszukiwany model samochodu: New 2022 Ford Bronco Big B Praca - Dam
Zatrudnie TECHNIKA POMIAROWEGO / SERWISANTA Zatrudnie TECHNIKA POMIAROWEGO / SERWISANTA w firmie produkujacej meble