KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   11:37:05 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kardynał Dziwisz przerwał milczenie

05 września, 2007

Kardynał Stanisław Dziwisz otrzymał podczas swej sekretarskiej posługi przy Janie Pawle II przydomek „milczący”. Jego ówczesna niechęć do publicznych wypowiedzi i zajmowania stanowiska w jakiejkolwiek sprawie były całkiem zrozumiałe. Służąc przez kilkadziesiąt lat Karolowi Wojtyle jako arcybiskupowi, kardynałowi i papieżowi chciał pozostawać w jego cieniu, co mu się znakomicie udawało, mimo że był jedną z najbardziej wpływowych osób w Watykanie.

Tą wyrobioną przez bardzo długi czas i wydoskonaloną do perfekcji dyskrecją odznaczał się też w pierwszym okresie sprawowania funkcji metropolity krakowskiego. Doskonale zdawał sobie bowiem sprawę, ze nie tylko każde jego słowo, ale także gest i to, jakich gości przyjmuje przy ulic Franciszkańskiej 3, będzie bacznie obserwowane oraz komentowane. Powszechnie traktuje się go przecież nie tylko jako arcypasterza krakowskiego Kościoła, ale także depozytariusza nauczania Jana Pawła II.
   
Wystarczyło, że raz przyjął odbywających rekolekcje polityków Platformy Obywatelskiej, a już zaczęto kojarzyć go z tym ugrupowaniem oraz z tzw. kościołem łagiewnickim. Nic więc dziwnego, że postanowił być wyjątkowo ostrożny oraz wstrzemięźliwy w sądach oraz działaniach i nie zabierać głosu w żadnej sprawie, aby nie zostać posądzonym o stronniczość. Tę neutralność starał się zachować – choć z różnym skutkiem – zwłaszcza w bardzo dlań trudnej i delikatnej sprawie wewnątrzkościelnej lustracji, wywołanej archiwalnymi badaniami księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
   
Dlatego ze zdziwieniem, ale i z uznaniem dowiaduję się o bardzo jednoznacznym i zdecydowanym wystąpieniu kard. Dziwisza podczas spotkania Rady Stałej Episkopatu Polski oraz biskupów diecezjalnych na Jasnej Górze 25 sierpnia. Po raz pierwszy były papieski sekretarz tak jasno i bez  niedomówień zajął stanowisko w jednej z obecnie najważniejszych dla polskiego Kościoła kwestii, czyli problemu Radia Maryja.
   
Biskupi byli także zdumieni, ponieważ po słowach metropolity krakowskiego zapadła kompletna cisza. Po kard. Dziwiszu głos zabierali kolejni hierarchowie, przychylając się do jego opinii, bądź polemizując z nią, ale w świat poszły te oto, wypowiedziane przez niego zdania:
   
„Coraz częściej Radio Maryja nie jest składnikiem jedności polskiego Kościoła, lecz staje się elementem przetargu oraz rozgrywek politycznych i społecznych. Ciągle słyszymy również ciężkie oskarżenia ze strony ambasadorów i przedstawicieli dyplomatycznych różnych nacji o wywoływanie problemów narodowościowych oraz ich prośby, aby wnikliwie przyglądnąć się problematyce antysemityzmu, pojawiającej się co pewien czas na falach katolickiego przecież radia.
   
Zatem wydaje się, że należałoby zdecydowanie zażądać od ojców redemptorystów, aby sprawa Radia Maryja została ustawiona według myśli Kościoła i ku dobru i jedności naszych wiernych. Istnieje bowiem wielkie, a czasem nawet w tym gronie nie uświadamiane zagrożenie, że Kościół w Polsce utożsamiany jest jedynie z pozycją Radia Maryja.”
   
Trudno interpretować te słowa inaczej, jak wezwanie do odsunięcia ojca Tadeusza Rydzyka od kierowania toruńską rozgłośnią w imię – co kilkakrotnie podkreślił kard. Dziwisz w swej wypowiedzi – jedności polskiego Kościoła, która powinna być racją stanu dla kierujących nim biskupów. W imię odpowiedzialności zań, powierzonej kapłanom przez Chrystusa nie wolno więc dopuścić, by ta jedność została kiedykolwiek i przez kogokolwiek zagrożona.
   
Diagnoza metropolity krakowskiego jest jasna i czytelna, chociaż zapewne znajdą się komentatorzy, usiłujący zamącić jej klarowną wymowę. W bardzo trudnej sytuacji postawieni zostali natomiast duchowni oraz świeccy zwolennicy poglądu, według którego to właśnie Radio Maryja, Telewizja Trwam i „Nasz Dziennik” wyznaczają w Polsce katolickie standardy etyczne, społeczne, a nawet polityczne. Po cichu liczyli oni na to, że kard. Dziwisz uchyli się od zajęcia stanowiska w tej kwestii.
   
Kto postępuje zgodnie z ewangeliczną zasadą: „niech mowa wasza będzie tak-tak i nie-nie, a co innego jest, od Złego pochodzi”, ten powinien spodziewać się licznych, często bezpardonowych i niewybrednych ataków na swoją osobę. Bezpieczny jest tylko ten, który nic nie robi lub unika zabierania głosu w trudnych sprawach. Taka postawa nie przystoi jednak chrześcijaninowi, a zwłaszcza ważnemu dostojnikowi Kościoła. Skoro „Stanisław milczący” zdecydował się na tak ostre – jak na siebie – wystąpienie, to musiał mieć stuprocentowe przekonanie, że problem mediów ojca Rydzyka dojrzał już do radykalnego rozwiązania i nie ma co dłużej chować głowy w piasek.
   
Nie wiadomo jeszcze, jaka będzie treść listu, który polscy biskupi mają wystosować do generała redemptorystów, ojca Józefa Tobina, z prośbą o interwencję odnośnie Radia Maryja, ale głos najbliższego współpracownika Jana Pawła II z pewnością odbije się szerokim echem w Watykanie i w całym katolickim świecie.

Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski