KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   11:34:10 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Eurowariactwo

29 sierpnia, 2007

Całą Polskę ogarnęło trudne do wytłumaczenia szaleństwo na tle mających się odbyć w naszym kraju i na Ukrainie w 2012 roku mistrzostw Europy w piłce nożnej. Wprawdzie każde, a zwłaszcza zbiorowe wariactwo ma to do siebie, że nie da się go racjonalnie uzasadnić, ale powszechny amok, jaki opanował chcący uchodzić za poważny kraj w sprawie kopania piłki wydaje mi się - delikatnie mówiąc – mocno przesadny, a nawet trochę surrealistyczny.

Gdyby emocje wykazywali wyłącznie fanatycy futbolu i w ogóle sportu, nie byłoby w tym nic dziwnego. Ale jeśli najwyższe władze państwowe planują dalekosiężne posunięcia polityczne (np. termin wyborów), biorąc pod uwagę przede wszystkim to, jak mają się one do Euro 2012, a samorządy miast pominiętych jako organizatorzy meczów robią wszystko, co w ich mocy, byle tylko gościć u siebie piłkarzy oraz kibiców, to trzeba może jednak przyłożyć zimny okład na rozpalone głowy.
   
Nie jesteśmy przecież krajem na peryferiach Europy, który swoją pozycję w niej może ugruntować wyłącznie poprzez sukces w organizacji zawodów najlepszych kopaczy nożnych kontynentu. Żenujące jest dla mnie podniecanie się poważnych polityków samym faktem, iż przyznano nam współorganizację tej imprezy (zresztą głównie dzięki staraniom prężnego i wpływowego nie tylko w sportowych sferach ukraińskiego biznesmena). Wstyd mi, że traktujemy jednorazowe wydarzenie sportowe z większą atencją, niż długofalowe zamierzenia ekonomiczne oraz społeczne, stanowiące realne fundamenty pod korzystną przyszłość Polski i jej obywateli. Śmieszy mnie sztuczny entuzjazm wielu rodzimych kandydatów na mężów stanu, wykazywany przed kamerami i mikrofonami, ilekroć wypowiadają się o Euro 2012, chociaż mają mniej niż marne pojęcie o piłce nożnej (podobnie jak o ręcznej, czy jakiejkolwiek innej).
   
Najbardziej denerwuje mnie zaś to, że czas nieubłaganie płynie, a przygotowania do tak prestiżowej imprezy przebiegają w ślimaczym - w porównaniu z tym, co dzieje się na Ukrainie - tempie. Zaczyna natomiast dominować typowe dla naszego charakteru narodowego podejście na zasadzie: "jakoś to będzie" oraz głęboka wiara, że w odpowiednim momencie zmobilizujemy się, przejdziemy samych siebie i zadziwimy ziemski glob, jak to już wiele razy bywało w naszej historii. Tylko że dzisiejszy świat nie ceni już wiecznych improwizatorów i nie ufa ludziom, instytucjom oraz państwom, uwielbiającym trzymać go w napięciu oraz niepewności.
   
Nawet jeżeli nastąpi pospolite ruszenie i kosztem ogromnych wyrzeczeń (głównie finansowych) w różnych dziedzinach życia publicznego doprowadzimy do zmodernizowania oraz wybudowania wymaganej liczby stadionów, unowocześnimy lotniska, przetniemy kraj siecią autostrad i dróg szybkiego ruchu, wzbogacimy bazę hotelowo-gastronomiczną, wysprzątamy ulice miast goszczących mistrzów europejskiego futbolu, to damy świadectwo nie poważanej przez świat systematyczności, solidności i konsekwencji, ale uroczego - choć wyłącznie w naszej ocenie - bałaganiarstwa, z którego może wyłonić się na końcu coś pozytywnego, ale nie ma na to żadnej gwarancji. I nie zaskarbimy sobie sympatii międzynarodowej opinii publicznej, preferującej nieco inne podejście do obowiązków, niż to wywodzące się z  moralności czasów upadku I Rzeczypospolitej oraz z rubasznego ducha sarmacji.
   
Dlatego też patrzę na ogromne zamieszanie wokół Euro 1012 raz z rozbawieniem, a raz z niesmakiem. Wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby w którymś momencie europejskie władze piłkarskie położyły kres przedwczesnej euforii, odbierając nam organizację imprezy z uwagi na słaby stan przygotowań do niej i przekraczanie kolejnych terminów oddawania do użytku poszczególnych elementów koniecznej dlań infrastruktury. Rzetelni i nieskłonni do ufności w improwizacyjne zdolności Polaków urzędnicy UEFA nie muszą bowiem wierzyć w sarmacką tromtadrację oraz w czar ryzykownego odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę.

Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski