KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 24 kwietnia, 2024   I   09:52:42 PM EST   I   Bony, Horacji, Jerzego
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Zawieszony prof. Rońda idzie do sądu

28 listopada, 2013

Profesor Jacek Rońda został zawieszony przez rektora Akademii Górniczo-Hutniczej na pół roku w obowiązkach dydaktycznych - poinformowała Polska Agencja Prasowa.

Rzecznik uczelni Bartosz Dembiński powiedział, że decyzja zapadła 4 listopada, niezależnie od prac Komisji Etyki AGH, która 26 listopada również uznała (po aż 4 posiedzeniach), iż przekroczył on normy etyczne obowiązujące każdego nauczyciela akademickiego i pracownika nauki, wykorzystując „kłamstwo w prowadzeniu debaty”.

O odsunięcie profesora od zajęć ze studentami wnioskowały władze Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej, na którym jest on zatrudniony.

- Rektor ma prawo na pół roku, na czas prowadzenia postępowania przez Rzecznika Dyscyplinarnego, który tą sprawą się zajmuje, zawiesić profesora w obowiązkach dydaktycznych i tak też się stało - dodał Dembiński w rozmowie z PAP.

Decyzja ta oznacza, że Rońda nie może odbywać zajęć ze studentami, ale wolno mu nadal prowadzić pracę naukową i badania.

Członkowie Komisji Etyki zapoznali się z materiałami z jego wystąpień w Telewizji Polskiej i w Telewizji Trwam, opinią kierownika katedry, w której jest on zatrudniony, a także z wyjaśnieniami samego profesora.

„Prof. Jacek Rońda przekroczył normy etyczne obowiązujące każdego nauczyciela akademickiego i pracownika nauki, a także zasady postępowania, zawarte w Kodeksie Etyki Pracownika Naukowego. W dyskusji w TVP 1, w dniu 8 kwietnia 2013, publicznie użył nieprawdziwych argumentów, co potwierdził w wywiadzie dla TV Trwam w dniu 16 października 2013 r., dla uwiarygodnienia swojej wypowiedzi na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zachowanie takie można nazwać wykorzystywaniem kłamstwa jako środka w prowadzeniu debaty” - napisano w stanowisku Komisji.

- Rozmowa z prof. Rońdą była długa i momentami trudna. Profesor w zasadzie nie komentował sprawy swojego „blefu”. Powiedział, że popełnił go, bo go troszkę zdenerwował redaktor Kraśko, ale przeszedł nad tym do porządku: popełniłem błąd, powiedziałem nieprawdę i burza się rozpętała - wyjaśnił PAP przewodniczący Komisji prof. Janusz Łuksza.

„Choć Rońda przyznał się do błędu, komisja uznała jego wyjaśnienia, mające osłabić wymowę jego wypowiedzi telewizyjnych za niewystarczające. Stanowisko Komisji Etyki zostało przekazane rektorowi, trafi też do Rzecznika Dyscyplinarnego AGH. Rzecznik może sam podjąć decyzję w sprawie Rońdy lub skierować tą sprawę do Komisji Dyscyplinarne” - czytamy w depeszy PAP.

Komisja podkreśliła w swoim stanowisku, że Rońda publicznie oskarżył władze AGH o uleganie w jego sprawie naciskom władzy wykonawczej, nie przedstawiając na to żadnych dowodów. Jak napisano w uzasadnieniu „tego rodzaju zarzut w oczywisty sposób dyskredytuje oskarżaną osobę i negatywnie wpływa na wizerunek uczelni”.

„Według Komisji każdy pracownik naukowy powinien dbać o używanie w wypowiedziach publicznych języka pozbawionego wulgaryzmów i określeń mających na celu nieuzasadnione ośmieszanie lub poniżanie osób trzecich. W stanowisku napisano, że Rońda <wykorzystał swój autorytet naukowy do publicznego wypowiadania się, poza obszarem własnych kompetencji, na temat katastrofy smoleńskiej>. Jeden z członków komisji od tego stwierdzenia złożył tzw. zdanie odrębne” - napisała PAP.

Do tej sprawy odniosła się również Komisja do spraw Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk.

„Komisja do spraw etyki w nauce uznaje za jednoznacznie nieetyczne i naganne pojawiające się w Polsce przypadki publicznego zajmowania stanowiska przez osoby, nawet z tytułami profesorskimi i wyrażania przez nich kategorycznych sądów odwołujących się do wiedzy naukowej, w której nie są specjalistami. Postępowanie takie prowadzi do nadużycia zaufania społecznego, co godzi bezpośrednio w społeczny autorytet nauki i podważa jej wiarygodność, a tym samym stawia w wątpliwość kwalifikacje tych osób jako pracowników nauki” - czytamy w stanowisku Komisji podpisanym przez jej przewodniczącego prof. Andrzeja Zolla.

PAP przypomniała, że prof. Rońda - jako ekspert zespołu parlamentarnego pod kierunkiem Antoniego Macierewicza do spraw zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej - w październiku w telewizji Trwam komentował swoje kwietniowe wystąpienie w TVP 1 po emisji filmów o katastrofie. Powiedział wtedy m.in., że jego zdaniem piloci prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 metrów i dodał, że swoją wiedzę opiera na dokumencie z Rosji. Tymczasem w wywiadzie udzielonym później TV Trwam przyznał, że w tamtym programie nie mówił prawdy. Pytany, na jakiej podstawie twierdził, że piloci nie zeszli poniżej 100 metrów, odpowiedział:

- Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie (w TVP1) trochę zagrałem. (...) To był blef, na tym dokumencie nic nie było.

Po wypowiedzi w TV Trwam prof. Rońda zrezygnował z funkcji przewodniczącego Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskiej 2013 oświadczając, że przyznaje się do błędu i jest gotów ponieść jego konsekwencje.

A oto pełna treść oświadczenia wydanego przez profesora Jacka Rońdę po opublikowaniu decyzji władz AGH oraz uczelnianej Komisji Etyki:

W związku z podejmowanymi wobec mnie w ostatnim czasie przez władze Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie działaniami, a także wobec towarzyszących temu doniesień medialnych, niniejszym oświadczam:

Do dnia dzisiejszego żaden uprawniony organ nie przedstawił mi w prawem przewidzianej formie jakichkolwiek zarzutów.

Nie otrzymałem żadnego pisma JM Rektora, Komisji Etyki, czy Rzecznika Dyscyplinarnego, w którym sformułowane byłyby pod moim adresem zarzuty o popełnienie konkretnych czynów, podczas gdy przekazy medialne - za rzecznikiem prasowym AGH - pełne są tego rodzaju informacji.

Z nieukrywanym zdumieniem przyjmuję fakt, iż bez mojej wiedzy, poza moimi plecami, władze mojej uczelni przykładają rękę do medialnego linczu, którego stałem się ofiarą.

Normy prawa, ale również elementarnej przyzwoitości obowiązujące w cywilizowanych krajach, wymagają, aby to sam zainteresowany, a nie prasa był pierwszą osobą, której prezentuje się stawiane zarzuty.

 

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że stałem się przedmiotem procesu właściwego raczej czasom minionym, którego charakter jest jednoznacznie inkwizycyjny.

 

Wobec takich działań władz mojej uczelni, podjąłem trudną lecz konieczną w tych okolicznościach decyzję o podjęciu kroków zmierzających do ochrony i egzekwowania moich praw na drodze sądowej.


Jerzy Bukowski

Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News