KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:34:32 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Piękna jak we śnie ...

10 czerwca, 2007

Budujemy miasta / budujemy wsie / budujemy Polskę / piękną jak we śnie/. Jest, a właściwie była taka pieśń masowa, którą przed laty radio ogrywało na okrągło. I prawda była w tej pieśni. Bo ludzie, którzy w tamtych latach rządzili Polską, tak ją sobie wyobrażali. Bogatą dla siebie, majętną dla swoich dzieci i pociotków, piękną dla nich na całe dziesięciolecia. Jak we śnie.

I sprawdziły się co do joty marzenia tamtych  ojców założycieli.  Założycieli tak zwanej ludowej Polski, którą rządzili długie lata i rządzili na tyle skutecznie, że zagwarantowali swoim synom i wnukom Polskę bogatą. Taką, jaką po pijanemu wygadał w rozmowie z innym, nie do końca jasnym typem, Józef  Oleksy. Kiedysiejszy premier, wcześniej sekretarz wojewódzki partii komunistycznej w jednym z miast na wschodzie Polski. Oleksy, mocno zabagniona postać, człowiek, któremu już wszystko zarzucano, łącznie ze szpiegostwem na rzecz sowietów. I ze wszystkiego się łajdacko wyłgał. Teraz zarzucił swoim najbliższym kolegom i towarzyszom partyjnym złodziejstwa, szachrajstwa polityczne, oszustwa, zawłaszczanie narodowego majątku. Poprzez zaniżone sprzedawanie banków, wielkich firm, koncernów, wykorzystywanie swojej wysokiej pozycji politycznej i rządowej dla załatwiania swoich prywatnych interesów. Rozlało się to bagno i, za przeproszeniem, łajno, Oleksy po imieniu nazwał jednego i drugiego ze swoich partyjnych kumpli. Jeden jest narcyzem, inny krętaczem, kolejny bucem nadętym (to tylko w Galicji słowo to jest mocno nieparlamentarne), każdemu z nich Oleksy coś wytknął. Ten krętacz, to Kwaśniewski, prezydent Polski dwóch kadencji, bo narodowi on się tak bardzo podobał, że mu mało było pierwszych czterech lat. Kwaśniewski ze swoją  liftingowaną twarzą i prezydenturą tylko dla pewnej części Polaków. Z salonami dorocznymi w Davos, gdzie z możnymi tego świata załatwiał swoje osobiste sprawy, zawsze naznaczone dolarami. I uzbierało się ich na tyle, że, jak twierdzi Oleksy, "Oleś" nie jest w stanie się z nich wyliczyć. Z kilkunastutysięcznej prezydenckiej pensji nie dochodzi się do tak wielkiego majątku, nawet gdyby doliczyć żonine honoraria w prywatnej telewizji (jednorazowy kontrakt za 100 tysięcy złotych), za - znów podług Oleksego - nauczanie Polaków, jak jeść bezę. Kwaśniewskiego Oleksy najbardziej wziął pod lupę. A wyliczanka jest długa. Od dziesiątków zegarków, którymi niegdysiejszy pierwszy obywatel się szczyci, poprzez wille, kilka mieszkań i honoraria za jakieś wykłady w Ameryce. Oczywiście z wielu własności Kwaśniewski jest w stanie się rozliczyć, ale według Oleksego, cała reszta pieniędzy jest nie do udowodnienia. W tej partyjnej wyliczance łajdaków są także Borowski, Szmajdziński, Miller i dziesiątki innych towarzyszy i baronów. Z młodych towarzyszy przede wszystkim Olejniczak. Ten ostatni, to najnowsza generacja młodych komunistów, co to przebrani za liberałów i socjaldemokratów, usiłują tworzyć tak zwaną współczesną i nowoczesną polską lewicę, wzorując się to na lewicy francuskiej, to włoskiej czy niemieckiej. Być może lewica jest istotnie potrzebna w nowoczesnym państwie, ale jak długo będą ją tworzyć pociotkowie starego systemu bolszewickiego, tak długo ten kierunek polityczny zawsze będzie szkodził Polsce. Bo taka jest z natury rzeczy lewica postkomunistyczna.
   
To wcale nie była Polska kolesiowska - jak mówi różowy salon. To była Polska gangsterska.
  
Komuniści zaczęli zarządzać Polską w 1944 roku, a na dobre rok później. Potem sankcjonowali swoje rządy sfałszowanymi wyborami, legitymizowali je sfabrykowanymi procesami politycznymi i mordami, obozami pracy dla inaczej myślących, ścieżkami zdrowia i zomowskim pałowaniem. I tak trwało do 1989 roku, z wyjątkiem kilkunastu miesięcy solidarnościowych. A kiedy po osiemdziesiątym dziewiątym ponownie zwietrzyli szanse dla siebie, natychmiast stanęli do apelu. Owocem apelu byli ludzie pokroju Kwaśniewskiego, Oleksego, Borowskiego, Cimoszewicza, Szmajdzińskiego, Jaskierni, Dyducha, Janika, Sierakowskiej.. I tych wszystkich mięczaków i półidiotów, co to dali się zwieść  tamtym wygom i łgarzom. To byli w pewnym okresie ludzie z PSL czy Unii Wolności i z tych wszystkich przybudówek partyjnych, którzy tak wiele zła poczynili. Czasem z głupoty, kiedy indziej z wyrachowania. Może i na nich znajdzie się kolejny Oleksy, który po flaszce wypomni swoim kumplom tamte czasy. Bo kiedy Piskorski, jeden z dawnych liderów Platformy Obywatelskiej opowiada androny, jak to za uczciwie zarobione pieniądze kupił setki hektarów lasu i uważany jest za jednego z najbogtszych polityków (kiedyś jeszcze mówił, że był marszandem i dorobił się fortuny handlując obrazami, dziś już zapomniał o tamtym kłamstwie), to nóż się w kieszeni otwiera. Oni wszyscy są tacy sami.
  
Trudno przewidzieć, jak potoczą się partyjne losy Oleksego i jego kumpli, ale ludzi uczciwych to może mało obchodzić. Ważne jest, czy lewica w obecnym kształcie się ostanie, czy jej wodzowie pozostaną u władzy, czy też oni wszyscy polegną. Ważne, aby dzisiejsze wyznania Oleksego znalazły swoje dalsze dzieje w prokuraturze. Bo nie może być w uczciwym państwie ani krzty pobłażania dla ludzi, którzy dla własnych interesów handlowali Polską.

Magazyn "Centrum"