KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:59:10 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Widziane stąd

08 czerwca, 2007

Zdany na niecodzienność dzienników, czyli gazet do poczytania, bez telewizji polskiej publicznej i pokrętnej prywatnej, zdany na krótkie relacje internetowe i wymianę poglądów ze znajomymi, mam spokojny i chyba bardziej wyważony pogląd na to, co dzieje się dziesięć tysięcy kilometrów stąd. I jakby inne widzenie wszystkiego co dookoła.

Przykład pierwszy: kiedy Francuzi wybrali Sarkozy\'ego, zdecydowanego prawicowca, o sprecyzowanych poglądach i chęci zmiany w swoim kraju dotychczasowej polityki układności na zdecydowaną i proatlantycką, nowojorski „New York Times”skwitował wybór prezydencki na bardzo dalekiej stronie i zaledwie kilkunastoma wierszami .A propos: znam dom (a nie jest to przypadek jednostkowy), gdzie od pewnego czasu, kiedy rządy poprzedniego prezydenta Francji wycofały swoje poparcie dla wielu inicjatyw zza oceanu,  przestano kupować francuskie wina i francuskie sery. Dziś w tym domu znajdzie się chabloisa i czerwonego burgunda z Burgundii i nie zamknie się telewizora, kiedy maszeruje parada wojskowa na Polach Elizejskich z okazji 14 lipca. Przykład drugi: gdy w Afganistanie zabito czołowego gangstera talibów, jednego z najbardziej poszukiwanych tam osób, ta sama gazeta, podając niewielką informację na ten temat, uderzyła w ton pojednawczy, pisząc, że  przy okazji zginęli niewinni cywile. Niestety, takie są prawa wojny. Z tonu gazety wynika, iż lepiej niech by tych cywilów łupnęli sami talibowie. A talibowski gangster niech dalej zabija stacjonujących tam żołnierzy wielu nacji. W tym i Polaków.
  
Na tymczasowej wystawie w Metropolitan Museum of Art na Piątej Alei, eksponowana jest sztuka Katalonii, prowincji hiszpańskiej, która najbardziej prze do samodzielności. Katalonia, to w Hiszpanii kolebka ruchów rewolucyjnych, które w połowie lat trzydziestych zeszłego stulecia doprowadziły do wojny domowej, krwawo stłumionej przez generalissimusa Franco. Prawda, polała się krew po obu stronach, ale Hiszpania, jako drugi w tamtym wieku kraj po Polsce, powstrzymała marsz komunizmu do Europy. Pierwszy był Piłsudski i jego zwycięstwo pod Warszawą w 1920. Wprowadzające w katalońską wystawę słowa jednoznacznie potępiają hiszpańskiego przywódcę za chaos i wielkie straty poniesione przez Hiszpanię na skutek jego postawy i razów, jakie sprawił komunistom. Prawda, że generalissimusowi pomagały w walce z komuną m.in. hitlerowskie Niemcy, wysyłając na hiszpański front eskadrę lotniczą Condor; prawda, że padło hiszpańskie miasto Guernica, któremu potem poświęcił swój znany obraz (pod tym samym tytułem) Pablo Picasso, zresztą sam zagorzały zwolennik europejskiej skrajnej lewicy. Ale prawda i taka, że na froncie republikańskim (ówczesny „republikanin” był całkowitą odwrotnością dzisiejszego republikanina) wojowali ochotnicy-komuniści z całej Europy, także Polacy, pomiędzy nimi generał Świerczewski "Walter" . To  tam zrodziła się jego bojowa ksywka "człowieka, który się kulom nie kłaniał". Pokłonił się dopiero w Baligrodzie. Zresztą jakiż ze Świerczewskiego był Polak, toż to zawsze był sowiet. Polskich ochotników było w ówczesnym czasie w wojennej Hiszpanii sporo, dziś żyje ich w Polsce podobno kilkunastu i są to bardzo wiekowi już ludzie. Odezwali się ostatnio jednym głosem, kiedy rozważane jest w kraju odebranie wysokich, niezasłużonych rent i emerytur ludziom, którzy otrzymują je za zasługi, jakie położyli dla dobra ludowej Polski. To są między innymi prokuratorzy tamtego okresu i sędziowie (oczywiście tylko ci najbardziej zasłużeni), to są oficerowie ludowego wojska, milicjanci i bezpieczniacy, funkcjonariusze innych służb, którzy objęci byli specjalnymi prawami. Te prawa przysługują do tej pory także polskim ochotnikom z Hiszpanii, którzy walczyli tam o komunizm w latach trzydziestych u boku Dolores Ibarruri. "Krwawej Dolores", jak ją nazywano. Tymczasem, według obowiazujących w Polsce ustaw, o specjalne gratyfikacje rentowe czy emerytalne mogą się starać i je otrzymywać jedynie ludzie, którzy zasłużyli na nie, walcząc o uczciwą, patriotyczną Polskę. W tej kategorii dla ludzi od Ibarruri miejsca już nie ma.
  
To zresztą niezmiernie ważny akt, jaki się szykuje. Już czas najwyższy zadość uczynić tym wszystkim ofiarom stalinowskich rządów w Polsce i kontynuujących tę politykę rządów lat późniejszych i po prostu odebrać wysokie emerytalne nadwyżki "za zasługi" i zrekompensować w jakiś sensowny sposób straty osób pokrzywdzonych przez tamte reżimy. Najwyższe emerytury otrzymują do dziś między innymi Morel, od lat obywatel Izraela, w ludowej Polsce, wieloletni komendant obozów koncentracyjnych w Jaworznie i Świętochlowicach (tak, to były polskie obozy koncentracyjne, założone przez komunistów), czy sędzina Wolińska, która wydała wyrok śmierci na generała Augusta Fieldorfa "Nila", kobieta, która ma polską krew na rękach. Od dziesiątków lat przebywa w Anglii, a ten kraj mimo wielokrotnych interpelacji z Polski odmawia wydania jej naszym władzom. Oczywiście czekałby ją tu proces i wyrok oraz więzienie, którego zapewne i tak by nie odsiedziała. Życia zamordowanym przez nią ludzi nic już nie zwróci, ale w tym przypadku upomina się Polska o prostą, elementarną uczciwość, której nam Anglicy (nie po raz pierwszy zresztą) skąpią.
  
Poruszyłem tu wątek talibów i Katalonii, bo takie interpretowanie faktów jest nie tylko fałszowaniem historii, ale także obrazą dla tych wszystkich ludzi, którzy w omawianych wydarzeniach uczestniczyli i walczyli w imię honoru i dobrze pojętej służby.
  
I w tę poetykę zdarzeń wpisuje się wystąpienie eurodeputowanego Geremka, który ze swojej obywatelskiej niesubordynacji (niezłożenie oświadczenia lustracyjnego) i poselskiego obowiązku uczynił antypolski sztandar, którym wymachiwał na posiedzeniu europejskiego parlamentu. Wcześniej wystąpili polscy ministrowie spraw zagranicznych ostatnich lat (w tym gronie musiało zadziwić nazwisko Bartoszewskiego), którzy w najgorzej pojętym solidaryźmie pokazali Polskę w Europie jako kraj, który łamie prawa człowieka i odmawia mu honoru. Tym wszystkim panom poleciłbym Kubę i Koreę Północną. Tam jest i honor, są prawa, jest i demokracja, o którą walczą na wszystkich frontach politycy pokroju Geremka.

Magazyn "Centrum"