KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:35:14 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Amazon - część 3

02 czerwca, 2007

Foto relacja z wyprawy do dżungli w północno-wschodnim Peru do baz naukowych \"Project AMAZON\" założonego blisko 20 lat temu przez naszego rodaka Alberta Slugockiego. To była pierwsza tego rodzaju wyprawa w historii naszego klubu, ktora przyniosla nam wiele niezapomnianych przeżyc i wzbogacila nasza wiedzę o amazonii, jej przyrodzie i mieszkających tam ludziach.

A wszystko zaczęło sie w Iquitos, mieście dziwnym, do którego dostac się można tylko rzeką i tylko samolotem. Iquitos zbudowane jest na kawałku stabilnego gruntu, w morzu miękiego gliniastego podłoża, które miliony lat temu było dnem ogromnego oceanu. A o tym skolei świadczy obecnośc różowych delfinów w wodach amazonki. Po półtorej godziny lotu z Limy na lotnisku przywitał nas lejący się z nieba żar i wisząca w powietrzu wilgoc oraz sam Albert Slugocki w towarzystwie całej rzeszy pomocników, którzy z wielką pieczołowitościa zajęli sie naszymi bagażami. Prosto z lotniska pojechalismy do nabrzeża rzeki, gdzie posród niezliczonej ilości różnego rodzaju łodzi czekał na nas M/S. Tucumare - nasza pływająca baza. Zwiedzanie miasta pozostawilismy na ostani dzien, a teraz spieszymy się aby jak najszybciej odbic od nabrzeża, gdyż czeka nas ponad 9 godzin płynięcia do naszej pierwszej bazy Madre Selva. Slugocki chce abyśmy dopłynęli tam przed nocą. Czuc jego w jego głosie pospiech. Ledwo odbiliśmy od brzegu a już porwał nas mocny prąd wezbranej rzeki. Byc może pomoże on nam dopłynąc przed zmierzchem. Zimne piwo działa uspakajająco. Wpatrujemy się w te ogrome połacie wody, i podziwiamy odbijające się w nim zachodzące słonce. Aparaty fotograficzne idą w ruch. Myslimy o tym co nas czeka. Jest nas 22 osoby, w tym aż 16 mężczyzn. Większośc z uczestników była już co najmniej raz na wyjazdach z naszym Klubem. Niektórzy są już po raz piąty lub ósmy raz. Ale wszyscy jesteśmy po raz pierwszy w Amazonii. Powoli się poznajemy, prowadząc rozmowy w kilkuosobowch grupkach. Przecież będziemy zależni o siebie!

Po siedmiu godzinach płynięcia Amazonką, już o zmierzchu wpływamy w Rio Orosa, gdzie przy blasku pełni księżyca pokonujemy następne 30km pod prąd rzeki. Gdy docieramy do naszej bazy Madre Selva jest pełnia nocy. Nasza baza to kilka drewnianych budowli stojacych na palach a pokrytych dachami z lisci ogromnych palm i paproci, których ściany obite zostały siatkami przeciw komarom a podłogi z desek. W jednym z nich znajuje się jadalnia z kuchnią a w drugiej jest właściwa baza naukowa, składająca się z kilku pomieszczeń; jedna przypomina klasę szkolną a w innej jest zaplecze w której znajdują się w gablotach różne okazy flory i fauny. Kolejne cztery budynki o różnej wielkości przeznaczone są dla nas. W środku każdego z nich znajdują się już rozbite duże namioty, bez tropiku ale z zasuwanymi moskiterami, a w każdym namiocie są dwie prycze z materacem i przescieradłami. Warunki zakwaterowania są więc jak na dżungle, wprost luksusowe. Szybko następuje przydział miejsc. Dla wielu, pierwsza noc, mimo zmęczenia minęła prawie bezsennie. Ogromna ilośc wrażen i fakt, że jesteśmy zupełnie poza cywilizacja były zapewne tego przyczyną.

Od Iquitos odpłynęlismy około 320km. Nie ma tutaj zasięgu żadna stacja radiowa, ani też nie działają telefony komórkowe. Jesteśmy więc wolni od wszelkiego rodzaju działania fal radiowych, które mają różne wpływy i na nasze zdrowie i na nasze zachowania. A gdy do tego dołożymy jeszcze fakt, iż przez następne 8 dni nasze posiłki składac się będą wyłącznie z produktów dżungli, czyli owoców i ryb, oraz dzikich świn i kur nabytych od okolicznych Indian, to nasza wyprawa nabiera jeszcze innego wymiaru, jakim jest prawie że całkowite uwolnienie naszego organizmu od wpływu naszej cywilizacji.

Pozostał jeszcze jeden bardzo ważny do wyeliminowania element:  nasz styl życia i nasze przyzwyczajenia jakie ze sobą przywiezlismy. Ale jak się tego wyzbyc?

Już w czasie pierwszego śniadnia ułyszałem pytania typu; Tutaj sie nic nie dziele? A co bedziemy robic? Razem ze A.Slugockim i Dr. D.Graham’em (naukowcem Project Amazonas) doszliśmy do wniosku, iż nasi turyści nie są gotowi poznac dżunglę. Po prostu w takim stanie jej nie zrozumieją. Postanowiliśmy więc, że zaaplikujemy im tz, „wyciszenie”! Tuż po sniadaniu ogłosiliśmy, iż dzisiejszy dzień przeznaczony będzie na samodzielne – indywidualne przyzwyczajanie się do dżungli, sugerując każdemu czy to kąpiel w pobliskiej zatoce, pływanie w kajaku, spacer w pobliżu naszej bazy, czy też pobyt na wieży obserwacyjnej.

Następnego dnia pobutka o 5 rano. Wyruszamy na trzy godzinny spacer przez budzący się tropiklany las. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy wszyscy uczestnicy stawili się nie tylko odpowiednio ubrani, ale róznież bardzo spokojni. Dzięki naszemu nukowcowi, Dr. Devonowi, ta i każda następna piesza, wyprawa w dżunglę stawła się coraz ciekawsza. Odkrywaliśmy coraz to nowsze gatunki, drzew i krzewów oraz ich zastosowanie przez lokalną ludnośc. Spotykalismy coraz to więcej różnego rodzaju ptaków, motyli, insektów i płazów. Po każdym wieczornym wykładzie Dr.Graham’a, nasza wiedza o Amazonii i o jej mieszkańcach rosła w niesłychany sposób, gdyż usłyszaną własnie informacje czy teorie, mogliśmy za chwile sprawdzic namacalnie w oddalonym od nas o kilka metrów lesie.

Niesmowite wrażenia dostarczały nam nocne wypady do dżungli, gdy po godzinie marszu po wydawało by się znajomej z dziennego spaceru ścieżce, należalo zgasic latarki i przez kilkanascie minut wsłuchiwac się w odgłosy otarczającej nas z każdej strony dżungli. Po pewnym czasie bicie naszego serca i szum tetniącej krwi w żyłach zaguszał naszą zdolnośc do odbierania wszelkich innych odgłosów. Ale wtedy własnie należało zapanowac nad przenikającym nas strachem. To własnie wtedy staliśmy się ludzmi dżungli.
Wielokrotnie odwiedzalismy również pobliskie wioski czy też mieszkające nad brzegiem pojedyncze rodziny. Na pierwszy rzut oka widzielismy ogromne ubóstwo i niedostatek. Ale kilkugodzinny pobyt z nimi zmieniał nasze pierwsze wrażenia. Nie było tutaj głodu, dzieci których było wszędzie pełno, były najedzone i uśmiechnięte. Doskonale dawaly sobie radę pływając po rzece na drewnianych pirogach, tz, łódkach wykonanych z jednego kawałka pnia. Nie było zapasów żywności w chatach, gdyż w każdej chwili można było albo złapac rybę albo upolowac dziką świnię a także zerwac banana lub inny owoc.

Już wkrótce, dalszy ciąg informacji o Amazonii, przygotowany przez:
Jurka Majcherczyka, prezesa Polonijnego Klubu Podróżnika
1-201-384-5137; www.odkrywcy.com, www.classic-travel.com

Galeria