KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 27 września, 2024   I   09:26:48 AM EST   I   Damiana, Mirabeli, Wincentego
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Minister Radosław Sikorski odpowiada na pytania dotyczące: wspierania biznesu, wspieranie polskich przedsiębiorców w Chinach, wydawanie wiz w Brześciu... cz. III

24 marca, 2013

O unijnym budżecie i przyszłości UE, współpracy z Rosją i polityce wobec Niemiec, a także wspieraniu Polonii na świecie, jak również o modernizacji polskich placówkach zagranicznych mówił Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski odpowiadając na pytania 78 posłów podczas debaty w Sejmie.

Wspieranie polskich przedsiębiorców w Chinach

Poseł Gibała – jestem zdumiony jego aktywnością – pyta o wsparcie naszej przedsiębiorczości w Chi­nach. Wsparcie polityczne jest olbrzymie: wizyta pre­zydenta RP w Chinach – grudzień 2011 r., wizyta premiera w Chinach – kwiecień 2012 r., moja wizyta – wrzesień zeszłego roku. Są fora ekonomiczne, po­wstał zespół międzyresortowy do spraw rozwoju re­lacji Polska – Chiny. Pamiętajmy też, że promocja gospodarki leży w kompetencjach ministra gospodar­ki i że Chiny to już nie są te same Chiny, z którymi można było kiedyś podpisać umowę międzyrządową: my wam kotły Rafako czy słynne miedziane elemen­ty, a wy nam trampki. Chiny mają gospodarkę wol­norynkową, więc możemy tylko stworzyć ramy dla działalności polskich firm. Mam nadzieję, że się nie spóźnią i na ten rynek wejdą, póki jeszcze trwa boom.

 

Umowa z Tajwanem dotyczącą podwójnego opodatkowania

W odpowiedzi na kilka pytań, także pytanie po­sła Niesiołowskiego o umowę z Tajwanem dotyczącą podwójnego opodatkowania powiem, że znajduje się ona w decydującej fazie negocjacji. Polski projekt został przekazany do Tajpej, a więc piłeczka jest po tamtej stronie. Polska rozwija współpracę gospodar­czą z Tajwanem przy pełnym poszanowaniu polity­ki jednych Chin.

 

Polskie zaangażowanie w Afryce

Co do naszego zaangażowania w Afryce – było to podnoszone przez posła Iwińskiego, ale także posła Godsona – chciałbym poinformować Wysoką Izbę, że na kwiecień zaplanowana jest oficjalna wizyta pre­miera Donalda Tuska w Nigerii. Będzie mu towarzy­szyć duża grupa polskich biznesmenów. Na początku maja pani wiceminister Beata Stelmach uda się z wizytą gospodarczą do Angoli. W drugiej połowie roku będą miały miejsce kolejne wizyty. Na początku roku ruszył portal internetowy Geo Africa. Krajami priorytetowymi dla nas są Algieria, Nigeria, Angola i RPA. Polska wspiera największy obecnie polski pro­jekt rozwojowy w Afryce, tj. budowę Instytutu Nauk Morskich w Nanibe w Angoli. Poprzednio pomogli­śmy naszym misjonarkom wybudować szkołę dla ociemniałych dzieci w Rwandzie.

 

Promocja gospodarcza w Afryce i Azji

Generalny mój komentarz co do promocji gospo­darczej zarówno w Afryce, jak i w Azji, to także od­powiedź na pytanie posła Godsona, jeśli chodzi o umiesz­czanie polskich placówek. Polskie placówki promocji gospodarczej leżą w zakresie kompetencji ministra gospodarki. Wiem, co osobiście zrobiłbym na jego miejscu, ale to on podejmie decyzję. Moim zdaniem utrzymywanie biur promocji gospodarczej w krajach Unii Europejskiej ma coraz mniejszy sens. Polski bi­znesmen, jeśli chce coś sprzedać w Niemczech, we Francji czy w Wielkiej Brytanii, nie idzie do ambasa­dy. Obejmuje go to samo prawo europejskie, jest bar­dzo gęsta sieć kontaktów pomiędzy samorządami biznesowymi a samorządami, nie potrzebuje wspar­cia dyplomatycznego. Tymczasem połowa środków, personelu i finansowania zaangażowana jest właśnie w kraje Unii Europejskiej. Czyli gdyby zrobić to, co niektóre inne kraje – w nawiasie dodam, że to będzie odpowiedź na niektóre zarzuty – na przykład Szwe­cja, która zlikwidowała wszystkie swoje konsulaty w Unii Europejskiej i przerzuciła środki na resztę świata, wychodząc skądinąd ze słusznego założenia, że Unia Europejska to w pewnym sensie nie jest już zagranica... Gdy polski obywatel potrzebuje sobie od­nowić paszport, mieszkając w Niemczech czy w Wiel­kiej Brytanii, to może to zrobić przy okazji którejś z wizyt w kraju. To nie jest drugi koniec świata, tak wydawało się 30 lat temu. Gdyby w dziedzinie pro­mocji gospodarczej zrobić to, co Szwecja zrobiła w dziedzinie polityki konsularnej, zlikwidować tę obecność w Unii Europejskiej, a całe środki przerzu­cić na resztę świata, mielibyśmy podwojenie naszych środków. Wtedy można by naprawdę być obecnym w kilkunastu krajach afrykańskich. Taka byłaby moja rada dla ministra gospodarki, ale to jest jego domena.

 

Relacje z krajami arabskimi

Pan poseł Tadeusz Iwiński oskarża nas o małą aktywność w relacjach z krajami arabskimi, przecho­dzimy więc do spraw arabskich. Panie pośle, to nie fair. Byłem pierwszym ministrem spraw zagranicz­nych Unii Europejskiej, który odwiedził Bengazi, gdy żył jeszcze Kadafi i na przedmieściach toczono walki. Dopiero tydzień po mnie była wysoka przedstawiciel. Wysłaliśmy tam też naszą Wunderwaffe demokraty­zacyjną – Lecha Wałęsę.

(Poseł Arkadiusz Mularczyk: Czy on wie, że pan go tak określa?)

 

Uznanie Polski przez ONZ za kraj wysokorozwinięty

Pan poseł Waszczykowski twierdzi, że jesteśmy państwem stagnacji. Z tego, co wiem, dosłownie w ostatnich miesiącach ONZ uznała nas po raz pierwszy w historii za kraj wysokorozwinięty. Ale ja rozumiem, że opozycja nie może przepuścić żadnej okazji, żeby powiedzieć coś złego o Polsce. Tymcza­sem Human Development Report stwierdza, że Pol­ska jest na 39. pozycji wśród 187 państw ujętych w rankingu. Oczywiście chcielibyśmy być wyżej, w wielu rankingach figurujemy wyżej, ale to nas pla­suje, tak jak wspomniałem, wśród 47 tych najlepiej rozwiniętych krajów świata. Jesteśmy wyżej od Por­tugalii czy tak bardzo zamożnego kraju, jakim są Zjednoczone Emiraty Arabskie.

 

Głosowanie w ONZ w sprawie statusu Palestyny

Wielu posłów i pani poseł też pytała o głosowanie w ONZ w sprawie statusu Palestyny. Przypomnę, że nasze wstrzymanie się od głosu umożliwiło Palesty­nie zdobycie tego wyższego statusu. Palestyna doce­niła ten nasz gest. To miała być demonstracja tego, o czym pani poseł słusznie mówiła – że życzylibyśmy sobie, aby na Bliskim Wschodzie, w mandatowej Pa­lestynie powstały dwa żyjące obok siebie państwa: żydowskie i palestyńskie. Oczywiście jesteśmy zanie­pokojeni łamaniem praw człowieka. Nie mogę zagwa­rantować, że Polska Akcja Humanitarna wygra na­sze konkursy rozwojowe, bo, proszę to zrozumieć, tak jak w sprawach polonijnych, tak w sprawach rozwo­jowych są konkursy, natomiast najlepszą oznaką na­szej dobrej woli niech będzie to, że wtedy, gdy armia izraelska zniszczyła jeden, to chyba nie była studnia, ze zbiorników wody na terenach okupowanych, to bezprecedensowo wsparliśmy PAH dyplomatycznie, co odbiło się dość szerokim echem. Będziemy to kon­tynuować.

 

Kadry w MSZ

Pan poseł Mularczyk bardzo interesuje się kadra­mi MSZ. Chciałbym poinformować pana posła, że średnia wieku na stanowiskach dyrektorów i zastęp­ców dyrektorów w MSZ to 44,5 roku. A więc więk­szość osób zajmujących te stanowiska komunizm pamięta z dzieciństwa i wczesnej młodości.

(Poseł Arkadiusz Mularczyk: Wszyscy byliśmy w PiS-ie.)

(Głos z sali: Nie wszyscy.)

Panie pośle, po rządach formacji, z którą i pan, i ja kiedyś sympatyzowaliśmy, odziedziczyłem ponad 300 osób. Natomiast proszę mnie nie obwiniać za to, pan jako prawnik mógł mieć zresztą na to wpływ, że ustawa lustracyjna, którą przyjął rząd PiS-u, nie dała mi instrumentu w postaci możliwości zwolnie­nia z pracy osób, które składają prawdziwe, potwier­dzające zeznanie co do pracy w dawnych organach.

(Poseł Arkadiusz Mularczyk: Nie musi ich pan awansować.)

Tych osób w tej chwili jest znacznie mniej, nie muszę ich awansować, ale wie pan, życie jest bogat­sze, niż to się niektórym ideologom wydaje. Gdy ktoś pracował dla PRL-u na kierunku arabskim, mówi po arabsku, służył w wolnej Polsce przez wszystkie rzą­dy, czyli na przykład pracował dla wolnej Polski już znacznie dłużej niż dla PRL-u, a nie mam w to miej­sce świeżo upieczonego arabisty i, co więcej, jeśli taka osoba dysponuje ważnym dopuszczeniem do tajemni­cy państwowej, a więc według kontrwywiadu wolnej Polski nie stanowi zagrożenia dla interesów bezpie­czeństwa naszego kraju, to nie wiem, czy byłoby zgodne z naszym interesem uleganie tego typu zacie­trzewieniu i wyrzucanie takiej osoby czy nawet rele­gowanie jej gdzieś do departamentu spraw bardzo ważnych. Uważam, że ludzie przez ostanie ponad dwadzieścia lat wolnej Polski sami się zweryfikowali, swoją działalnością.

I to nie jest tak – przekonałby się pan o tym, gdy­by pan pracował wewnątrz administracji publicznej – że wszyscy tak zwani nasi są świetni, a wszyscy ich są źli. Życie jest niestety bogatsze, niż się wydaje i czasami niektórzy z tych ludzi, którzy mieli taki epizod i przyznali się do niego, od tego czasu mieli zasługi dla wolnej Polski. Minister spraw zagranicz­nych w niektórych sprawach, także jeśli chodzi o operacje wywiadowcze, ma wiedzę kadrową, ma pewną uprzywilejowaną wiedzę, musi też legendować niektóre osoby na prośby naszych służb, co czasami spotyka się z niezrozumieniem albo celowymi prze­inaczeniami intencji ze strony opozycji. Staramy się być sprawiedliwi wobec ludzi. Po to stworzyłem In­spektorat Służby Zagranicznej, aby była ta wiedza kadrowa o różnych grzechach lustracyjnych, obycza­jowych, korupcyjnych – jak w każdej dużej organizacji. Dla MSZ pracuje w sumie, łącznie z pracownikami miejscowymi, 4,5 tys. ludzi, więc oczywiście pojawiają się zdarzenia naganne. Te kwestie lustracyjne są waż­ne, ale takich ludzi z każdym rokiem jest mniej.

Na pewno jednak zauważył pan, że chociażby w dniu dzisiejszym zapadł wyrok co do byłego dyplo­maty pana Tomasza Turowskiego, który odszedł z MSZ wskutek mojej decyzji i który takie emocje budzi na prawicy – sąd dzisiaj ostatecznie uznał, że złożył on prawdziwe oświadczenie lustracyjne. Nie będę rozwi­jał tego tematu, bo postać jest kontrowersyjna, i to, co robiła za czasów PRL, nie jest godne pochwały, bardzo łagodnie to ujmując. Proszę jednak pamiętać w swoim zacietrzewieniu, że ambasadorem tytularnym pan Tomasz Turowski został z mianowania mojej poprzed­niczki, pani minister Anny Fotygi. A więc jak sam pan widzi, ludzkie losy bywają bardzo skomplikowane, a Pan Bóg do swoich celów używa najróżniejszych lu­dzi, także dla dobra Rzeczypospolitej.

Pan poseł Szczerski pyta złośliwie o panią Maję Rostowską. Życzyłbym mu takiego wykształcenia, jakie ma pani Maja Rostowska, która właśnie wygra­ła konkurs na analityka w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Skończyła University College London, Stanford University. Chciałbym podkreślić wobec Wysokiej Izby, że nie miałem żadnej uprzedza­jącej wiedzy ani żadnego wpływu na tę autonomiczną i suwerenną decyzję Polskiego Instytutu Spraw Mię­dzynarodowych. Uważam jednak za nie fair atako­wanie młodej kobiety, która mając do wyboru po Stanford, po University College London karierę na całym świecie, wybiera Polskę, chce służyć w polskiej instytucji, a wy głosami swoich publicystów i swoich posłów robicie z tego przedmiot kontrowersji, mimo że dziewczyna wygrała uczciwy konkurs, tylko dla­tego, że jej ojcem jest minister finansów. Naprawdę też kiedyś może będziecie ministrami i życzę wam tego, aby nie pozbawiano waszych dzieci praw oby­watelskich tylko z tego tytułu.

(Poseł Henryk Kowalczyk: Dzieci z daleka od urzę­dów publicznych w tej sytuacji. Tak byłoby lepiej.)

Pan poseł Mularczyk, pan poseł Szczerski i chyba też pan poseł Duda pytali o sprawy arabskie, ale już teraz w sensie kadrowym. Pragnę oświadczyć wobec Wysokiej Izby, że kandydat na ambasadora w Madry­cie, były szef kancelarii, będzie do dyspozycji orga­nów państwa polskiego niezależnie od tego, gdzie będzie przebywał.

 

Zmiany na stanowiskach ambasadorskich

Pan poseł Szczerski pytał o zmiany na stanowi­skach ambasadorów w zeszłym roku. Oczywiście mógłbym przypomnieć konstytucję, że to prezydent mianuje i odwołuje na mój wniosek za zgodą premie­ra. Bardzo niechętnie komentujemy sprawy kadrowe, bo są to delikatne kwestie relacji z państwem przyj­mującym, które nie chce być zaskakiwane, z Komisją Spraw Zagranicznych, która chce mieć pierwszeń­stwo co do tej wiedzy. Staram się prowadzić politykę kadrową, dzięki której na te najważniejsze stanowi­ska naszych ambasadorów w Berlinie, Brukseli, Wa­szyngtonie, Londynie mianuję najbardziej doświad­czonych polskich dyplomatów. Rozumiem, że posłowi Szczerskiemu może być markotno, bo gdyby nie stał się politykiem, to też miałby szansę zostania amba­sadorem. Poseł Waszczykowski miał wręcz jechać do Kairu, żeby zostać ambasadorem, i gdyby zachował elementarną lojalność wobec rządu i państwa pol­skiego, to zostałby nim.

 

Za­trudnianie współmałżonków kierowników placówek

Pan poseł Michał Wojtkiewicz z PiS pytał o za­trudnianie współmałżonków kierowników placówek, o ile pamiętam, z takim komentarzem, jakoby za­trudnianie małżonka budziło znowu jakąś podejrzli­wość, że jest to... Szukam właściwego słowa. (Gwar na sali) Nie, że to właśnie źle.

(Głos z sali: Bo źle.)

Nie zgodzę się z takim postawieniem sprawy. Pa­miętajmy, że – tak jak w każdej grupie ludzi – w MSZ mamy wiele małżeństw, w których oboje małżonko­wie są dyplomatami. I nie zawsze jest tak, że to męż­czyzna jest wyższy rangą niż kobieta. Mamy np. pa­nią ambasador w Nowej Zelandii, której podwładnym jest jej mąż. To nie jest jedyny taki przypadek, więc nie możemy ich przez to represjonować, tylko dlate­go, że akurat w MSZ ludzie znaleźli miłość i się po­brali.

Ale jest też inny aspekt sprawy. Nawet tam, gdzie – już sobie pozwólmy na moment na stereotyp, bo jest to częstsza sytuacja – mężczyzna jest ambasadorem, a żona prowadzi rezydencję, umówmy się, żona am­basadora spełnia bardzo ważną rolę w naszej dyplo­macji. I nie mamy prawa żądać, aby tę rolę w organi­zowaniu życia towarzyskiego ambasadora, co jest kluczowym elementem dyplomacji, małżonek – prze­ważnie jeszcze kobieta – odgrywał za darmo. Do tej pory było to regulowane w ten sposób, że ambasador otrzymywał na współmałżonka, niezależnie od płci, dodatek do swoich poborów w wysokości bodajże 20%. Tylko że nawet to było nie fair, niesprawiedli­we, bo życie bywa życiem, nie wszystkie małżeństwa, nawet w MSZ, są trwałe, dochodziło do rozwodów, co oznaczało, że po jakimś czasie małżonek ambasadora nie miał praw emerytalnych nawet do tej części za­robków, którą otrzymał z tytułu pełnionej usługi na rzecz państwa polskiego.

Dlatego też na wniosek Stowarzyszenia Rodzin Dyplomatów, poparty przez różne środowiska, rze­czywiście podjąłem decyzję o możliwości zatrudnia­nia na pół etatu małżonków dyplomatów, ambasado­rów. Podkreślę, że są to te same pieniądze, które uprzednio ambasador dostawał w postaci dodatku. Teraz małżonek dostaje pół etatu na niższej szarży i jest to uzusowione. Ten małżonek wreszcie nabywa do tego prawa emerytalne. Mam nadzieję, że napraw­dę nikogo to nie razi, że jest to po prostu sprawiedli­we w stosunku do naszych pracowników.

 

Likwidacja ambasad

Pan poseł Woźniak pytał o likwidację ambasad. Trochę się z tym spóźnił, bo przeprowadziłem tę li­kwidację 5 lat temu. Dzisiaj raczej tworzymy. Stwo­rzyliśmy nowe konsulaty – już o tym wspomniałem – na Ukrainie, ale nie tylko. To będzie stały proces. To, że gdzieś raz powstała ambasada, nie znaczy, że musi tam być na wieki wieków. Mapa polskich inte­resów się zmienia. Kiedyś walczyliśmy przeciwko reżimowi apartheidu w południowej Afryce, nie mie­liśmy stosunków dyplomatycznych z południową Afryką, kluczowa była placówka w Zimbabwe. Prze­stała być kluczowa, nie ma tam żadnych perspektyw gospodarczych. Zamknąłem tę placówkę. Może ją kiedyś otworzymy, gdy sytuacja się zmieni. To musi się zmieniać, bo każda polska placówka to wydatek od kilku milionów złotych rocznie. Dlatego też proszę nie robić mi z tego zarzutu, bo moim zadaniem jest oszczędne gospodarowanie mieniem polskiego podat­nika.

(Poseł Tadeusz Iwiński: Zwłaszcza w Karaczi.)

Konsulaty. Każda placówka ma jakąś grupę wsparcia i jakichś swoich sympatyków. To zawsze będzie budziło kontrowersje. W Karaczi konsul bo­dajże sam błagał o to, żeby wreszcie zamknąć jego placówkę, bo nie miał nic do roboty.

(Poseł Tadeusz Iwiński: Myli się pan.)

Tak że to podniecenie posła Iwińskiego już od 5 lat po zamknięciu tego... Natomiast uzasadnianie istnienia konsulatu w Karaczi potrzebami polskiego kontyngentu w Afganistanie, czego pan dokonywał, uważam za dowód na bujną wyobraźnię.

(Poseł Tadeusz Iwiński: Ja jestem konsekwentny.)

Będziemy tworzyć placówki nowego typu, wizytu­jących ambasadorów w miejscach, które są perspek­tywiczne, ale co do których nie mamy jeszcze przeko­nania, że warto otworzyć stałą ambasadę, np. w Mon­golii, gdzie już dwa razy była zamykana ambasada, mamy lokalnego pracownika, który jest wzmacniany przez polskiego dyplomatę z Pekinu bodajże raz na miesiąc. Jeżeli pojawią się wreszcie, po dekadach obiecanek jakieś ważne kontrakty dla polskich firm, to będę pierwszym, który będzie chciał poszerzyć polską ofertę dyplomatyczną o Ułan Bator. Tak samo, jeśli chodzi o Laos. Ale o tych obiecankach słyszę od kilkunastu lat i nadal nic.

(Poseł Tadeusz Iwiński: W Mongolii, gdy zamyka­liśmy, Czesi otwierali.)

To już tak będzie, dlatego z partnerami wyszeh­radzkimi, nordyckimi będziemy się dzielili kosztami. Najlepsze byłoby ustanawianie właśnie w takich kra­jach, gdzie... Kraje nie największe, nie najbogatsze mają właśnie taką trudną podprogową decyzję: mieć placówkę czy nie. To są też przeważnie kraje, w któ­rych koszty funkcjonowania są wyjątkowo wysokie. Weźmy Afganistan. Podzielę się z panem realnym dylematem, który teraz mamy, rozważamy. Dopóki polscy żołnierze są w Afganistanie, dopóty ambasada musi oczywiście być. Ona jest bardzo kosztowna. Do ochrony placówki i ambasady mamy 16 żołnierzy Biura Ochrony Rządu. Proszę sobie wyobrazić, jakie to są koszty. 16 najwyższej rangi żołnierzy z dodat­kami wojennymi. Dodatki wojenne są także dla dy­plomatów. Olbrzymie koszty.

Zgódźmy się, że koszt funkcjonowania ambasady musi być w jakichś rozsądnych proporcjach w stosun­ku do obrotów handlowych z tym krajem. Generalnie przyjmuję zasadę, że koszt funkcjonowania placówki nie powinien być większy niż 1% obrotów handlo­wych, ale mamy kilkanaście placówek, w których ten koszt jest większy, i mamy jedną placówkę, w której koszt utrzymania ambasady to 250% obrotów han­dlowych z tym krajem.

Ja mam obowiązek patrzeć na to realnie, bo gdy­by to zależało od dyplomatów, to byśmy nigdy nie zredukowali żadnego etatu i nigdy nie zamknęli żad­nej ambasady, pan sobie z tego zdaje sprawę. Na przy­kład w takim Kabulu rozważaliśmy różne opcje: wy­miany działek, zbudowania ambasady, kolokacji ze Szwecją, tylko wizytującego ambasadora, czy konty­nuację obecnego systemu. Najlepiej by było, gdyby Unia Europejska w takich miejscach jak Kabul otwo­rzyła tak zwane Europe house, czyli budynek, który wynajmuje Komisja, któremu zapewnia ten najdroż­szy zewnętrzny kordon bezpieczeństwa i w którym są pomieszczenia do wynajęcia przez państwa człon­kowskie, czyli każdy ma swoją ambasadę, ale ona jest fizycznie w jednym kompleksie. Wszyscy zyskują, bo wszyscy redukują koszty. Tak by było optymalnie, o to będziemy zabiegać. I to już działa. Mamy wspólny konsulat państw Grupy Wyszehradzkiej, tak zwany Dom Wyszehradzki w Kapsztadzie, z kolei u nas w kon­sulacie generalnym w Królewcu urzęduje szwedzki konsul, a z kolei my mamy nadzieję użytkować wspól­nie nieruchomość w Algierze.

(Poseł Tadeusz Iwiński: W Armenii…)

Nie wiem, czy to już jest wdrożone, ale…

(Poseł Tadeusz Iwiński: Jest, jest.)

Dziękuję za poparcie, rozumiem, że…

 

Wspieranie biznesu

Pan poseł Andrzej Duda pyta też, czy faktycznie MSZ pomaga biznesowi, i pyta chyba o KGHM. KGHM był nam bardzo wdzięczny za wspólną wizytę w Bra­zylii i oczywiście polska dyplomacja wspierała naj­większą inwestycję w historii naszego kraju – inwe­stycję KGHM w Chile.

W sumie w programach gospodarczych MSZ w ze­szłym roku to było około tysiąc interwencji, a w po­dróżach z przedstawicielami MSZ w całym kraju wzięło udział 240 firm.

Pan poseł Mularczyk oczywiście też wie, że MSZ nie jest organem lustracyjnym. Pan poseł Mularczyk ma osobiste doświadczenie z lustrowania i to w trybie bardzo pilnym, z tego co pamiętam…

(Poseł Arkadiusz Mularczyk: Zaraz dam odpo­wiedź.)

…więc powinien wiedzieć, że to nie MSZ odpowia­da za lustrację.

 

Remont Pałacyku Przeździeckich

Poseł Gibała znowu. Pytanie o remont pałacu Przeździeckich. Remont, panie pośle, za kilkaset ty­sięcy złotych to nie był żaden remont, to było takie odświeżenie. Ja nie mogę przyjmować gości zagra­nicznych w brudzie. Znaczy, tam był przewidywany remont, prawdziwy, za kilkadziesiąt milionów. To byłby prawdziwy remont.

(Poseł Tomasz Makowski: Poseł Gibała powie­dział, że zostały przekazane poprzednim właścicie­lom.)

Nie zostały przekazane. Jutro będę miał tam ko­lację dla ministra spraw zagranicznych Turcji, więc póki używam, to musi jakoś wyglądać, chyba się zgo­dzimy. Jeżeli chodzi o zarzucanie nam, że tracimy pałac Przeździckich, proszę przekazać posłowi Giba­le, że uważam to za wyjątkowo perfidne. Bo to jest pałacyk, który ofiarował Ministerstwu Spraw Zagra­nicznych hrabia Przeździecki, były szef naszego pro­tokołu dyplomatycznego, jeszcze przed wojną zapi­sem testamentowym, że ma być w rękach MSZ tak długo, jak służy dyplomacji. Pałacyk uległ zniszcze­niu już we wrześniu 1939 r. i został po wojnie odre­staurowany, odbudowany w nowym kształcie, to jest właściwie nowy budynek z lat pięćdziesiątych, na koszt państwa polskiego i trafił do MSZ, ale po paru latach. Przez parę lat funkcjonowała tam bodajże biblioteka i z tego, co wiem, spadkobiercy na tej pod­stawie podważyli zapis w księdze wieczystej. Podwa­żyli tę decyzję i my jesteśmy w tej sprawie poszkodo­wani, więc to, że sąd wydał taki wyrok – nie będę komentował wyroków niezawisłych sądów – wydaje mi się dziwne, ale liczyłbym na sympatię i życzliwość dla starań Ministerstwa Spraw Zagranicznych, aby pozyskać nowy obiekt o podobnej funkcji, który jest nam niezbędnie potrzebny do wykonywania naszej podstawowej funkcji, to jest obsługi wizyt zagranicz­nych gości z całego świata, więc zarzut jest komplet­nie chybiony.

 

Budynek byłej ambasady w Kolonii

Koalicja obrońców byłej ambasady PRL w Kolonii, widzę, sięga od SLD, od posła Zaborowskiego, do pra­wej strony sali. Kompletnie nie rozumiem tego, jak można bronić sytuacji, w której na jednego pracow­nika MSZ, a jesteśmy oskarżani o to, że dyplomaci lubią luksusy, ten współczynnik wynosi 281 m2 , śred­nio na pracownika. Każdy z 19 pracowników w Ko­lonii dysponuje powierzchnią 281 m2. Czy naprawdę uważacie, że to jest potrzebne? Ja uważam, że to jest lekka przesada i że nam wystarczy znacznie mniejsze pomieszczenie.

(Głos z sali: Wersalu nie będzie.)

I co więcej, tam jest tak, że są te gigantyczne, odziedziczone po czasach, gdy tam pracowało 200 osób, gdy to była ambasada, przestrzenie reprezen­tacyjne, a dla tych ludzi, którzy dzisiaj korzystają z tego budynku, dla interesantów konsulatu jest ba­rak, którego by się pan powstydził, tam jest standard dworca PKS-u za czasów mienionych, i jest jakaś zdumiewająca koalicja, żeby obronić ten stan rzeczy, podczas gdy podpisaliśmy umowę na przeniesienie konsulatu do budynku ultranowoczesnego, znacznie bliżej centrum Kolonii, z eleganckim parkingiem, z możliwością nowoczesnej, sprawnej obsługi intere­santów tak jak przystało na traktowanie Polaków, obywateli Unii Europejskiej z poważnego kraju. Zna­czy, ten z jednej strony kompletnie chybiony przepych taki powierzchniowy i złe traktowanie ludzi to jest dokładnie to, co ja chcę wyrugować z naszej dyplo­macji w tym odziedziczonym stanie pogierkowskiej głównie infrastruktury dyplomatycznej i bardzo pro­szę Wysoka Izbę ze wszystkich stron sali o wsparcie mnie w tym procesie, a nie o bronienie jakichś zupeł­nie fałszywie wydumanych sreber rodowych PRL-u

 

Budowa ambasady RP w Berlinie

Posłowi Mularczykowi chcę powiedzieć, że mamy nadzieję zbudować ambasadę w Berlinie do listopada 2016 r. To oczywiście nie jest powód do dumy ani dla mnie, ani dla moich poprzedników. To trwa stanow­czo zbyt długo. Było ileś konkursów, podważane były ich wyniki. Nie za wszystko można obwiniać MSZ. Były procesy sądowe, to jest wyjątkowo trudna dział­ka, bardzo duże ograniczenia, ale mamy już roz­strzygnięty konkurs, w tej chwili tworzona jest do­kumentacja techniczna.

 

Wydawanie wiz w Brześciu

Posła Lipińskiego nie widzę na sali, ale jeśli ma wiarygodne sygnały o nieprawidłowościach w wyda­waniu wiz w Brześciu czy w jakiejkolwiek innej na­szej placówce, bardzo proszę o sygnał. Nie tolerujemy korupcji. Osoby, którym nawet jeszcze sąd nie udo­wodnił korupcji, ale wobec których tracimy zaufanie, tracimy przekonanie o ich nieposzlakowanej opinii, np. ze względu na kłamstwo w oświadczeniu mająt­kowym czy zeznania pracowników lokalnych, na­tychmiast ruguję ze służby zagranicznej, ale muszę mieć konkretny sygnał o konkretnych zaniedba­niach. Dopóki jestem ministrem, dla korupcji, także w wydawaniu wiz, nie będzie tolerancji.

Będę zmierzał do końca.

(Poseł Marek Poznański: A moje pytanie?)

 

Cele Instytutu Zachodniego

Pani poseł Gabriela Masłowska pytała o cele In­stytutu Zachodniego. Nie jestem zadowolony, chyba tak jak ona, z sytuacji w Instytucie Zachodnim. Pla­cówka bardzo zasłużona, jeszcze w czasach słusznie minionych, także w dokumentowaniu zbrodni nie­mieckich w Polsce, trochę spoczęła na laurach. Chciałbym ją widzieć jako taką, która z jednej strony dokumentuje historię, ale też jest bardziej ofensyw­na. Tam niestety rozpisano kilka konkursów na dy­rektora i jakoś nie zgłaszają się kandydaci na odpo­wiednim poziomie.

 

Twitter i multimedia

Zainteresowanie budzi też sprawa używania Twittera i multimediów, w tym zainteresowanie po­sła Waszczykowskiego, który sam jest autorem blo­gów. Twittera używa większość dyplomacji na świe­cie, większość prezydentów, premierów, ministrów spraw zagranicznych, ostatnio, jak już wspomniałem, poprzedni papież i obecny Ojciec Święty, tak że uwa­żam te zarzuty za kompletnie chybione. Prowadzenie blogów przez dyplomatów jest coraz bardziej rozpowszechnione, robią to Brytyjczycy, Amerykanie, Niemcy, tak że uważam to za dziwny zarzut. Jest to częścią naszej nowej witryny MSZ. To był wielki pro­jekt, zajęło nam to dwa lata, to jest najbardziej skom­plikowana witryna internetowa w administracji pań­stwowej, bo to jest witryna centrali MSZ po polsku i po angielsku i witryny wszystkich naszych placó­wek w kilkunastu językach. Jak państwo wchodzicie na ten adres www.msz.gov.pl, to widzicie jedną stro­nę, ale tak naprawdę to jest system 340 stron skon­figurowanych według tego samego wzoru i ze sobą zsynchronizowanych. Uważam, że działa on bardzo dobrze, ostatnio uruchomiliśmy dostęp poprzez smartfony, działają też aplikacje, takie jak iPolak, jest możliwość zgłaszania swoich podróży zagranicz­nych przez Internet, dostęp do wszystkich telefonów alarmowych, wysyłamy informacje o zagrożeniach dla Polaków, rekomendacje, gdzie nie jeździć. Uwa­żam, że to bardzo ważny serwis, ważna usługa dla polskich obywateli, nie rozumiem, dlaczego to się komuś nie podoba.

 

Współpraca handlowa z Kazachstanem

Krótko, pan poseł Makowski pytał o obroty han­dlowe z Kazachstanem. Informuję, że za zeszły rok wyniosły one 960 mln zł, w tym nasz eksport – 568 mln, a import – 392 mln, czyli pozytywne dla nas saldo to 175 mln zł.

(Poseł Tomasz Makowski: Czy będzie tendencja wzrostowa?)

Jak pan Bóg pozwoli.

 

Komentarz do wypowiedzi Posła Szczerskiego

Kończąc, chciałbym z jeszcze niekorygowanego i nieautoryzowanego stenogramu sejmowego zacyto­wać pana posła Szczerskiego, który powiedział: Nie mam jak tego sprawdzić, ale jestem przekonany, że gdyby mocniej uderzyć ministra Sikorskiego w plecy, to rozległby się głuchy, metaliczny dźwięk. Pan minister Sikorski jest chyba pierwszym w historii kosmitą – mi­nistrem spraw zagranicznych. (Wesołość na sali)

Panie marszałku, jestem zdumiony, to chyba ma coś wspólnego z tym, że faktycznie przystąpiliśmy do Europejskiej Agencji Kosmicznej, która będzie finan­sowana także ze środków Ministerstwa Spraw Za­granicznych. Chciałbym serdecznie panu posłowi Szczerskiemu podziękować, bo w wypowiedziach posłów Prawa i Sprawiedliwości w poprzednich la­tach byłem zdrajcą, ministrem spraw zagranicznych Niemiec, więc wydaje mi się, że bycie kosmitą jest ruchem we właściwą stronę, w kierunku podwyższa­nia standardów polskiej debaty publicznej.

(Głos z sali: A moje pytanie, panie ministrze?)

(Poseł Romuald Ajchler: Dajcie spokój, już koniec.)

(Głos z sali: A moje krótkie pytanie?)

Ponadto, panie marszałku, uważam, że w miejscu pałacu kultury powinien powstać park centralny dla Warszawy. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

Źródło: Kancelaria Sejmu