KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 27 września, 2024   I   07:23:30 AM EST   I   Damiana, Mirabeli, Wincentego
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Sądowe zwycięstwo Graczyka

10 marca, 2013

Sąd Apelacyjny w Krakowie oddalił apelację w sprawie książki pt. \"Cena przetrwania. SB wobec Tygodnika Powszechnego\" Romana Graczyka, utrzymując tym samym wyrok sądu pierwszej instancji, który uznał, że autor i wydawca książki nie naruszyli dóbr osobistych pozywającego ich Jacka Pszona - poinformowała Polska Agencja Prasowa.

„W pozwie Jacek Pszon wskazywał, że zarówno autor książki Roman Graczyk, jak i jej wydawca, spółka Czerwone i Czarne, naruszyli jego dobra osobiste poprzez przypisanie w publikacji jego nieżyjącemu już ojcu Mieczysławowi współpracy z SB. Domagał się opublikowania w prasie przeprosin od obu pozwanych za zamieszczenie w książce <nieuprawnionych i krzywdzących ocen, że Mieczysław Pszon był współpracownikiem SB>. Wnosił także o zakaz publikacji książki” - przypomniała w depeszy PAP.

SA uznał wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie, który oddalił powództwo Pszona, jako logiczny i racjonalny. W ustnym uzasadnieniu podkreślił, że książka ma charakter historyczny i uczestniczy w dyskursie, w którym osoby „nawet o tak wspaniałej działalności” podlegają ocenie. Podkreślił także, że ton wypowiedzi autora był wyważony i dopuszczalny w ramach dyskusji historycznej.

Oddalając pozew, sąd pierwszej instancji podkreślił, że do napisania książki skłoniły Graczyka zarówno osoby ze środowiska „Tygodnika Powszechnego”, jak i ówczesny prezes Instytutu Pamięci Narodowej profesor Janusz Kurtyka.

„Pisanie odbywało się w ramach programu IPN, dotyczącego inwigilacji środowiska dziennikarskiego przez SB, a wszelkie procedury, dotyczące zdobywania materiałów zostały - zdaniem sądu - dochowane. Rzetelnie również przedstawiono w książce treść dokumentów. Działania Romana Graczyka nie były więc nieuprawnione ani bezprawne - uznał sąd. Ponadto - zdaniem sądu - nie zostały naruszone dobra osobiste syna, ponieważ sam przyznał on przed sądem, że książka nie zmieniła jego obrazu ojca” - czytamy w depeszy PAP.

Apelację od wyroku SO złożył pełnomocnik powoda Jacka Pszona, powołując się na bezprawność działania autora w dostępie do dokumentów SB i brak weryfikacji tych materiałów, ale sąd oddalił apelację, uznając, że działania Graczyka nie naruszyły przepisów prawa.

„Wyrok jest prawomocny. Reprezentujący nieobecnego w sądzie powoda mec. Krzysztof Bachmiński powiedział dziennikarzom, że prawdopodobnie nie będzie składał wniosku o kasację, choć porozumie się w tej sprawie z klientem” - napisała PAP.

- Jestem usatysfakcjonowany wyrokiem. Od początku byłem przekonany, że ta sprawa jest do wygrania, ale doświadczenie wyrokowania w takich sprawach nie jest jednoznaczne, więc nie miałem pewności. Myślę, że ten wyrok to jest jakieś podbudowanie dla ludzi, którzy, zajmując się historią, poszukują prawdy i odkryją jakąś minę, która po prostu istnieje, bez ich winy - powiedział Graczyk dziennikarzowi PAP po ogłoszeniu wyroku.

„W opublikowanej w lutym 2011 r. książce <Cena przetrwania. SB wobec Tygodnika Powszechnego> Graczyk pisze o inwigilacji środowiska tygodnika i o jego uwikłaniu we współpracę ze SB. Powołując się na dokumenty SB, podaje, że jako kontakt operacyjny SB zarejestrowana była obrończyni praw człowieka Halina Bortnowska, a jako tajni współpracownicy: publicysta katolicki, były redaktor naczelny miesięcznika Znak, prezes Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak Stefan Wilkanowicz; poeta, przyjaciel Jana Pawła II Marek Skwarnicki; i legenda <Tygodnika>, ekspert stosunków polsko-niemieckich, zmarły w 1995 r. Mieczysław Pszon. Jacek Pszon napisał w pozwie, że oceny i twierdzenia Graczyka na temat jego ojca są tendencyjnymi i dowolnymi hipotezami opartymi na domysłach; są skażone nieuczciwością intelektualną; ponadto, autor utożsamia <kontakty> ze <współpracą>; obce mu są rzetelność, obiektywizm, uczciwość i zwykła kultura, która skłania do głębszych refleksji nad konsekwencją własnych działań” - czytamy w depeszy PAP.

\"\"

Książka Graczyka wywołała spore poruszenie w mediach oraz sprowokowała do zabrania głosu opisane w niej osoby.

Wilkanowicz oświadczył, że nie był współpracownikiem SB, Skwarnicki napisał, iż przed rozmową z Graczykiem nie miał pojęcia o tym, że w archiwach IPN figuruje jako TW, nigdy nie podpisywał też umowy o współpracy z bezpieką i nie składał sprawozdań, a o kontaktach z nią informował kierownictwo „TP” oraz kardynałów Karola Wojtyłę i Franciszka Macharskiego, Bortnowska powiedziała zaś wówczas Polskiej Agencji Prasowej, że nie zna książki jako całości, dlatego nie jest w stanie się do niej odnieść i w ogóle nie czuję takiej potrzeby, odsyłając wszystkie zainteresowane tym osoby do jej książki pt. „Wszystko będzie inaczej”.

A oto jak skomentował wyrok Sądu Apelacyjnego Roman Graczyk na swoim blogu w Salonie 24:

Tak więc po z górą dwóch latach nagonki na mnie, dzisiaj tej nagonce w  pewien sposób położono kres. Mogę powiedzieć: są jeszcze sądy w Rzeczypospolitej. Co się zaś tyczy ogólnospołecznego wymiaru tego wyroku, dobrze to ujął Ryszard Bocian obecny dziś w sądzie: koniec z samoproklamowaniem własnej niepodważalnej legendy przez kogokolwiek.

Ryszard ma rację. Sąd powiedział, że nie może być w demokratycznym państwie osób wyjętych spod krytyki. Sąd ustosunkowal się w ten sposób pośrednio do argumentacji strony powodowej, że skoro Mieczysław Pszon wsławił się w latach 40. i 50. niezłomną postawą, to informowanie o jego kontaktach z SB w latach 70. nie ma podstaw. Otóż to drugie nie wynika z tego pierwszego. Niby proste, ale trzeba aż było dwuinstancyjnego postępowania sądowego, żeby wykazać taką oczywistość.

Ta sprawa ma też dla mnie wymiar osobisty. Takie sytuacje stanowią pewien test. Byli tacy, którzy od początku drżeli przed tym, co ta książka może ujawnić. Ci udając pierwotnie przychylności dla projektu, równoczesnie nie ustawali w zniechęcaniu mnie, z czasem przechodząc do form mniej zawoalowanych, włącznie z pogrożkami, które kwalifkowały się jako tzw. groźby karalne. Byli też tacy, którzy - odwrotnie - zachęcali mnie do napisania tej książki, a potem podkulili ogony po siebie, przyłączając się do nagonki na „Cenę przetwania?”, a nawet publikując kłamstwa na jej temat. Byli w końcu tacy, którzy oferowali pomoc na etapie procesu, a potem przestraszyli się swojej odwagi. Zatem dzięki temu procesowi wiem więcej o wszystkich wyżej wymienionych, chociaż - przyznać muszę - nie o wszystkich z nich dowiedziałem się rzeczy zaskakujących.

Ale też dzięki temu procesowi zobaczyłem, na kogo mogę liczyć w potrzebie. Tym drugim serdecznie dziękuję. Szczególnie dziękuję tym, którzy wsparli mnie finansowo umożliwiając w ten sposób fachową pomoc prawną: Stowarzyszeniu Edukacji Medialnej i Społecznej im. Jana Liszewskiego, Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, Danucie i Zbigniewowi Skórom oraz anonimowym darczyńcom. Dziękuję tym, którzy zeznając na procesie mówili prawdę. Tym, ktorzy przychodzili na kolejne rozprawy jako publiczność. Tym, którzy wspierali mnie w jakikolwiek inny sposób.

Solidarnośc, uczciwość, prawdomówność mają także swoją cenę nieprzeliczalną na pieniądze. Nie wystarczy ich zadeklarować, trzeba o nich zaświadczyć, gdy przychodzi czas próby. Tytułując swoją książkę „Cena przetrwania?” nie spodziewałem się, że pewna trawestacja jej tytułu zacznie niebawem opisywać moją sytuację wobec kampanii pomyj i pogróżek. Ani tego, że pewna jej trawestacja, będzie opisywać sytuację tych, którzy solidaryzując się ze mną odważą się wystąpić w obronie tych podstawowych wartości - właśnie płacąc za to pewną cenę.

Prawdziwe wartości kosztują, reszta to celebrycka piana. Dziennikarstwo, które temu wyzwaniu nie jest w stanie sprostać, jest żałosne, choćby powoływało się na, nie wiem jak wzniosłą, tradycję.

\"\"Jerzy Bukowski
z Krakowa dla Portalu www.Poland.us