KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:39:59 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Ksiądz Zaleski ujawnia

06 kwietnia, 2007

Kurtyna poszła w górę! Najbardziej chyba oczekiwana w ostatnich latach polska książka trafiła do rąk pierwszych czytelników. Dwa dni przed uroczystą promocją dzieła księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego \"Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej\" jej egzemplarze otrzymali od Społecznego Instytutu Wydawniczego \"Znak\" dziennikarze. I oczywiście natychmiast ogłosili to, co uznali w niej za najbardziej sensacyjne.

Autor przynajmniej dwa razy był przekonany, że metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz ostatecznie zabroni mu - pod groźbą suspensy - kontynuowania prac. Momenty skrajnej rozpaczy przeplatały się jednak z chwilami optymizmu.  Można by skwitować koniec tej drogi przez mękę szekspirowskim zawołaniem: "wszystko dobre, co się dobrze kończy". Ale wcale nie jest pewne, czy ukazanie się książki na rynku wydawniczym rzeczywiście kończy udrękę kapłana, który postanowił podjąć samotną próbę rozliczenia przykrego fragmentu historii polskiego Kościoła. Bo chociaż w jego książce możemy przeczytać o niezłomnych duchownych, którzy heroicznie przeciwstawiali się zakusom Służby Bezpieczeństwa PRL (np. kardynałowie Franciszek Macharski i Andrzej Deskur, biskupi Jan Szkodoń, Kazmimierz Nycz, Wacław Świerzawski, księża Kazmierz Jancarz, Adolf Chojnacki, Andrzej Zwoliński), to jednak największe zainteresowanie wzbudziły mroczne postacie tajnych współpracowników komunistycznej tajnej policji.
     
Ks. Zaleski uruchomił prawdziwą lawinę. Jego praca była impulsem dla całego Kościoła w Polsce do zmierzenia się z niewygodną przeszłością. Konferencja Episkopatu wydała w sierpniu ub. r. memoriał w tej sprawie, a w niemal wszystkich diecezjach funkcjonują już kapłańskie komisje historyczne, które - przy współpracy naukowców z Instytutu Pamięci Narodowej - prowadzą żmudne kwerendy w pozostałych po peerelowskiej bezpiece archiwach.
     
Czy po licznych, wcześniejszych przeciekach na temat książki ks. Zaleskiego jej premiera mogła jeszcze przynieść jakieś sensacje? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam, aczkolwiek niewątpliwym zaskoczeniem dla wielu wiernych było ujawnienie dobrze udokumentowanej współpracy z SB arcybiskupa Juliusza Paetza (byłego metropolity poznańskiego) oraz biskupów Kazimierza Górnego (ordynariusza rzeszowskiego) i Wiktora Skworca (ordynariusza tarnowskiego). Podjęli ją oni na długo przed otrzymaniem sakry biskupiej i różne były tak jej przebieg, jak zakończenie.
     
O ile bp Skworc uprzedził publikację ks. Zaleskiego, przyznając się do - niewinnej jego zdaniem, chociaż z książki można wysnuć inne wnioski - współpracy z bezpieką, o tyle bp Górny zanegował ją, a na prośbę autora o ustosunkowanie się do przesłanych mu materiałów z archiwum IPN odpowiedział dość obcesowo, a nawet niegrzecznie, zalecając mu (i to nie osobiście, lecz piórem rzecznika swej kurii), aby zajął się własną osobą.
     
W książce zawarte są bowiem nie tylko efekty żmundych poszukiwań ks. Zaleskiego, ale także - niekiedy dosyć obszerne, jak choćby w przypadku krakowskiego cystersa z Mogiły, ojca Niwarda Karszni - odpowiedzi na listy, jakie wysłał on do osób podejrzewanych o donoszenie bezpiece. Ich konfrontacja z tym, na co autor natrafił w trakcie swej kwerendy źródłowej wiele mówi o osobowości poszczególnych kapłanów. Jedni idą w zaparte, chociaż ich współpraca jest bardzo dobrze i jednoznacznie udokumentowana, inni przyznają, że uwikłali się w coś nieprzyjemnego, ale bagatelizują ten fakt twierdząc, że nikomu nie wyrządzili krzywdy, jeszcze inni pokornie przyznają się nie tyle do winy, ile do naiwności, jaką była próba podjęcia sprytnej - w ich mniemaniu - gry z bezpieką.
     
Ks. Zaleski nie stawia się bynajmniej w roli srogiego sędziego, co zarzucało mu wiele nieżyczliwych osób. Przeciwnie, stara się on wydobyć na pierwszy plan wszelkie okoliczności łagodzące, a w wielu przypadkach powstrzymuje się przed postawieniem przysłowiowej "kropki nad i". Być może rozczaruje więc tych czytelników, którzy już zacierali ręce, oczekując na jednoznaczne wyroki. Nawet ci księża, o których wyjątkowo szkodliwym dla Kościoła zaprzedaniu się bezpiece najwięcej mówiło się na długo przed wydaniem książki (Mieczysław Maliński-"Delta", Janusz Bielański-"Waga", Mirosław Drozdek-"Ewa") opisani są z maksymalnym obiektywizmem.
     
Książka ks. Zaleskiego niewątpliwie wywoła burzę. Już kilka godzin po przekazaniu dziennikarzom, portale internetowe i media elektroniczne huczały o nazwiskach jej najgłośniejszych bohaterów, zwłaszcza wspomnianej wyżej trójki purpuratów.
     
Lawina kościelnej lustracji ruszyła i nic nie zdoła jej już powstrzymać. Na pewno w ostatecznym rozrachunku przysporzy ona chwały cieszącemu się ogromnym zaufaniem Polaków Kościoła. A że przy okazji trzeba będzie przygryźć wargi ze wstydu za niewielki procent zbłąkanych owieczek w sutannach i habitach - cóż, taka jest zazwyczaj cena prawdy, która wyzwala.

Jerzy Bukowski
"Magazyn Centrum"