\"To nie jest książka o agentach w sutannach\" - powtarza do znudzenia ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezentując na licznych spotkaniach autorskich \"Księży wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej\".
Wszyscy posłusznie przytakują, ale jestem przekonany, że większość czytelników jest mimo to zainteresowana przede wszystkim rozdziałami, poświęconymi tym kapłanom, którzy dali się złamać Służbie Bezpieczeństwa PRL. Taka jest już bowiem ludzka natura: żądna sensacji, zwłaszcza jeżeli dotyczą one negatywnych przejawów działalności bliźnich.
Biernie, ale z wielką sympatią dla autora towarzyszyłem powstawaniu tej książki, rozmawiając wielokrotnie z ks. Zaleskim na temat postępów w jej pisaniu, wysłuchując jego relacji o kolejnych porażających dokumentach, jakie odkrywał w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, a także podpisując listy otwarte w obronie jego dobrego imienia oraz- w imieniu ponad 3500 sygnatariuszy - prośbę do metropolity krakowskiego o zdjęcie nakazu milczenia, nałożonego nań przez Kurię Metropolitalną 17 października ub.r. (nb. formalnie obowiązuje on go nadal). Mimo że wiedziałem sporo o zawartości tej pracy, byłem bardzo ciekawy jej ostatecznego kształtu.
Muszę przyznać, że i ja początkowo uległem tendencji, przed którą przestrzegał autor. Kiedy wziąłem do ręki książkę, zacząłem jej lekturę od fragmentów poświęconych czterem kapłanom, o których wieloletniej współpracy z SB głośno było w całej Polsce od wielu lat. I mocno zdziwiłem się, czytając o księżach Mieczysławie Malińskim - TW "Delcie", Januszu Bielańskim - TW "Wadze", Mirosławie Drozdku- TW "Ewie" i Mieczysławie Łukaszczyku –TW "Turyście". Autor potraktował bowiem ich donosicielską przeszłość z ogromną dozą miłosierdzia, wyszukując i podkreślając wszystkie te elementy, które mogły świadczyć na ich korzyść. Nie znalazłem w owych rozdziałach imputowanej mu przez wielu krytyków (wydających swe kategoryczne sądy na długo przed wydaniem książki) żądzy pognębienia kapłanów, którzy weszli na drogę hańby. Wręcz przeciwnie, zaskoczyła mnie łagodność jego ocen, chociaż cytowane przezeń dokumenty nie pozostawiają wielu złudzeń.
Z wielkim smutkiem zapoznałem się natomiast z przeszłością biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca. Kilka miesięcy przed ukazaniem się książki złożył on wyznanie swych win na łamach "Gościa Niedzielnego". Konfrontując to, do czego przyznał się wówczas, z dokumentami, odnalezionymi i opublikowanymi przez ks. Zaleskiego, nie sposób nie odnieść wrażenia, że bardzo oszczędnie gospodarował on prawdą o latach swej katowickiej posługi. W dniu ukazania się książki w jego obronie pryncypialnie stanął ordynariusz katowicki, arcybiskup Damian Zimoń, co spowodowało szybką reakcję ks. Zaleskiego, zapowiadającego ujawnienie w suplemencie wszystkich dokumentów, na które natrafił odnośnie bp. Skworca, a których nie pomieścił w swojej pracy. W podobny sposób zamierza także upublicznić tajemnice z donosicielskiej przeszłości abp Paetza, ponieważ były ordynariusz poznański również „idzie w zaparte”.
Bo w książce nie ma kompletu rezultatów archiwalnej kwerendy autora. Umieścił on w niej jedynie te zapisy z akt SB, które uznał - a potwierdzili to naukowi konsultanci: ksiądz profesor dr hab. Józef Marecki, dr Filip Musiał i mgr Ewa Zając - za niepowątpiewalne, niesfałszowane i niepodbarwione. Konsekwentnie unikał też zamieszczania kompromitujących poszczególnych księży - szczególnie pod względem obyczajowym - materiałów, zgromadzonych przez bezpiekę. W rezultacie otrzymujemy obraz, w którym mocno zarysowane są postaci duchownych o niezłomnym charakterze, a tajnym współpracownikom oszczędza się dodatkowej hańby.
Po pierwszych sensacjach, związanych głównie z ujawnieniem agenturalnej przeszłości byłego metropolity poznańskiego Juliusza Paetza, przyszedł czas na spokojną, rzeczową lekturę. Jej owoce poznamy w drugim wydaniu książki, bo już w momencie jej oficjalnej prezentacji ks. Zaleski przyznał, że wiele nierozszyfrowanych przez niego pseudonimów donosicieli zdekonspirowali natychmiast poszkodowani przez nich w peerelowskiej przeszłości księża.
Najlepszą miarą odpowiedzialności autora jest zaś fakt, że nie mając stuprocentowej pewności, kto się pod nimi kryje (chociaż logika mu to nieraz podpowiadała), zrezygnował ze snucia uzasadnionych, ale nie do końca udokumentowanych przypuszczeń, by nikogo niepotrzebnie nie skrzywdzić. Zdawał sobie bowiem doskonale sprawę, że gdyby wykazano mu choć jeden błąd w tej sferze, wiarygodność książki mogłaby zostać podważona przez liczną w Kościele i wokół niego rzeszę przeciwników lustracji duchownych.
Kiedy do końca opadną już naturalne dzisiaj emocje, czytelnicy przestaną skupiać się na tych kapłanach, którzy poszli na współpracę z bezpieką, a zaczną doceniać gruntownie opisany przez ks. Zaleskiego heroizm księży odpornych na różnego rodzaju szantaże, groźby, sugestie jej funkcjonariuszy. Do ich świadomości zaczną powoli lecz - mam nadzieję - skutecznie docierać nazwiska nie tylko powszechnie i od dawna już znanych z heroiczności swej postawy śp. księży Kazimierza Jancarza i Adolfa Chojnackiego (którym dedykowana jest książka), kardynałów Franciszka Macharskiego, Andrzeja Deskura i Stanisława Dziwisza, biskupów Kazimierza Nycza, Jana Szkodonia, Wacława Świerzawskiego, Tadeusza Rakoczego, ale też prześladowanych kapłanów o mniej znanych nazwiskach, jak choćby ks. prof. Andrzeja Zwolińskiego, czy ks. prałata Antoniego Sołtysika.
Pokaźną część pracy ks. Zaleskiego zajmują odpowiedzi księży i zakonników, do których wystosował on - zgodnie z zaleceniem kardynała Stanisława Dziwisza - listy z prośbą o odpowiedź na pytanie o to, jak ustosunkowują się do faktu znalezienia w archiwach IPN materiałów świadczących o ich współpracy z bezpieką. Lektura tych odpowiedzi jest niekiedy porażająca, jeżeli zderzy się je z twardą rzeczywistością, opisaną we wcześniejszych rozdziałach. Niektórzy adresaci odesłali ks. Zaleskiemu jego list bez otwierania (np. abp Paetz, bp Górny i ks. Maliński), drudzy nadesłali wielostronicowe tłumaczenia (najczęstsze wątki: całkowite zaprzeczeni współpracy, rejestracja bez wiedzy zainteresowanego, niewyrządzanie nikomu żadnej krzywdy, wierność Kościołowi), jeszcze inni odsądzili go od czci i wiary.
Ewenementem jest odpowiedź jezuity, ks. Edwarda Stocha, który po prostu załączył oświadczenie, jakie wywiesił w sierpniu ub. r. na tablicy ogłoszeń w swoim klasztorze. Oto jego pełna treść: "Pragnę przekazać do wiadomości wszystkim zainteresowanym, że przez wiele lat pod wpływem różnych form szantażu współpracowałem z Urzędem Bezpieczeństwa w Krakowie. Mogę powiedzieć zgodnie z sumieniem, że starałem się tak przekazywać sprawy, by nikomu nie szkodzić. Wszystkich bardzo przepraszam."
Tak ks. Zaleski, jak i badający dzieje Kościoła w Polsce pod kątem współpracy kapłanów z bezpieką historycy IPN wielokrotnie podkreślali, że złamać dało się zaledwie ok. 10 procent duchownych. Ta proporcja widoczna jest również w omawianej książce, chociaż w pierwszej chwili główne zainteresowanie skupiło się niemal wyłącznie na owych 10 proc. A byli w tej grupie także i tacy, którzy zerwali z haniebną przeszłością i stali się potem obiektem nieustannej inwigilacji oraz gier operacyjnych, podejmowanych przeciw nim przez bezpiekę, jak choćby księża Józef Gorzelany (słynny budowniczy kościoła w Nowej Hucie-Bieńczycach), Jan Wolny, Stanisław Czartoryski, Stanisław Przybyszewski, Witold Kacz. Każdy z tych przypadków został szczegółowo i wnikliwie omówiony, z uwzględnieniem ogromnych zasług, jakie ponieśli ci kapłani po wyzwoleniu się z pęt bezpieki.
Ks. Zaleski myśli już o suplemencie, czy też raczej o drugim - poszerzonym i uzupełnionym - wydaniu swej książki. Zamierza też opracować jej naukową wersję i przedstawić jako pracę doktorską z historii Kościoła. Będziemy z życzliwością śledzić jego dalsze poczynania, ponieważ nie sposób przecenić roli, jaką odegrał on dla uruchomienia - wreszcie! - instytucjonalnych form lustracji w polskim Kościele. Wiele osób (nie tylko spośród opisanych w książce) zapewne nigdy mu tego nie wybaczy.
Jerzy Bukowski
"Magazyn Centrum"
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, "Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej", Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, ss. 592
Biernie, ale z wielką sympatią dla autora towarzyszyłem powstawaniu tej książki, rozmawiając wielokrotnie z ks. Zaleskim na temat postępów w jej pisaniu, wysłuchując jego relacji o kolejnych porażających dokumentach, jakie odkrywał w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, a także podpisując listy otwarte w obronie jego dobrego imienia oraz- w imieniu ponad 3500 sygnatariuszy - prośbę do metropolity krakowskiego o zdjęcie nakazu milczenia, nałożonego nań przez Kurię Metropolitalną 17 października ub.r. (nb. formalnie obowiązuje on go nadal). Mimo że wiedziałem sporo o zawartości tej pracy, byłem bardzo ciekawy jej ostatecznego kształtu.
Muszę przyznać, że i ja początkowo uległem tendencji, przed którą przestrzegał autor. Kiedy wziąłem do ręki książkę, zacząłem jej lekturę od fragmentów poświęconych czterem kapłanom, o których wieloletniej współpracy z SB głośno było w całej Polsce od wielu lat. I mocno zdziwiłem się, czytając o księżach Mieczysławie Malińskim - TW "Delcie", Januszu Bielańskim - TW "Wadze", Mirosławie Drozdku- TW "Ewie" i Mieczysławie Łukaszczyku –TW "Turyście". Autor potraktował bowiem ich donosicielską przeszłość z ogromną dozą miłosierdzia, wyszukując i podkreślając wszystkie te elementy, które mogły świadczyć na ich korzyść. Nie znalazłem w owych rozdziałach imputowanej mu przez wielu krytyków (wydających swe kategoryczne sądy na długo przed wydaniem książki) żądzy pognębienia kapłanów, którzy weszli na drogę hańby. Wręcz przeciwnie, zaskoczyła mnie łagodność jego ocen, chociaż cytowane przezeń dokumenty nie pozostawiają wielu złudzeń.
Z wielkim smutkiem zapoznałem się natomiast z przeszłością biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca. Kilka miesięcy przed ukazaniem się książki złożył on wyznanie swych win na łamach "Gościa Niedzielnego". Konfrontując to, do czego przyznał się wówczas, z dokumentami, odnalezionymi i opublikowanymi przez ks. Zaleskiego, nie sposób nie odnieść wrażenia, że bardzo oszczędnie gospodarował on prawdą o latach swej katowickiej posługi. W dniu ukazania się książki w jego obronie pryncypialnie stanął ordynariusz katowicki, arcybiskup Damian Zimoń, co spowodowało szybką reakcję ks. Zaleskiego, zapowiadającego ujawnienie w suplemencie wszystkich dokumentów, na które natrafił odnośnie bp. Skworca, a których nie pomieścił w swojej pracy. W podobny sposób zamierza także upublicznić tajemnice z donosicielskiej przeszłości abp Paetza, ponieważ były ordynariusz poznański również „idzie w zaparte”.
Bo w książce nie ma kompletu rezultatów archiwalnej kwerendy autora. Umieścił on w niej jedynie te zapisy z akt SB, które uznał - a potwierdzili to naukowi konsultanci: ksiądz profesor dr hab. Józef Marecki, dr Filip Musiał i mgr Ewa Zając - za niepowątpiewalne, niesfałszowane i niepodbarwione. Konsekwentnie unikał też zamieszczania kompromitujących poszczególnych księży - szczególnie pod względem obyczajowym - materiałów, zgromadzonych przez bezpiekę. W rezultacie otrzymujemy obraz, w którym mocno zarysowane są postaci duchownych o niezłomnym charakterze, a tajnym współpracownikom oszczędza się dodatkowej hańby.
Po pierwszych sensacjach, związanych głównie z ujawnieniem agenturalnej przeszłości byłego metropolity poznańskiego Juliusza Paetza, przyszedł czas na spokojną, rzeczową lekturę. Jej owoce poznamy w drugim wydaniu książki, bo już w momencie jej oficjalnej prezentacji ks. Zaleski przyznał, że wiele nierozszyfrowanych przez niego pseudonimów donosicieli zdekonspirowali natychmiast poszkodowani przez nich w peerelowskiej przeszłości księża.
Najlepszą miarą odpowiedzialności autora jest zaś fakt, że nie mając stuprocentowej pewności, kto się pod nimi kryje (chociaż logika mu to nieraz podpowiadała), zrezygnował ze snucia uzasadnionych, ale nie do końca udokumentowanych przypuszczeń, by nikogo niepotrzebnie nie skrzywdzić. Zdawał sobie bowiem doskonale sprawę, że gdyby wykazano mu choć jeden błąd w tej sferze, wiarygodność książki mogłaby zostać podważona przez liczną w Kościele i wokół niego rzeszę przeciwników lustracji duchownych.
Kiedy do końca opadną już naturalne dzisiaj emocje, czytelnicy przestaną skupiać się na tych kapłanach, którzy poszli na współpracę z bezpieką, a zaczną doceniać gruntownie opisany przez ks. Zaleskiego heroizm księży odpornych na różnego rodzaju szantaże, groźby, sugestie jej funkcjonariuszy. Do ich świadomości zaczną powoli lecz - mam nadzieję - skutecznie docierać nazwiska nie tylko powszechnie i od dawna już znanych z heroiczności swej postawy śp. księży Kazimierza Jancarza i Adolfa Chojnackiego (którym dedykowana jest książka), kardynałów Franciszka Macharskiego, Andrzeja Deskura i Stanisława Dziwisza, biskupów Kazimierza Nycza, Jana Szkodonia, Wacława Świerzawskiego, Tadeusza Rakoczego, ale też prześladowanych kapłanów o mniej znanych nazwiskach, jak choćby ks. prof. Andrzeja Zwolińskiego, czy ks. prałata Antoniego Sołtysika.
Pokaźną część pracy ks. Zaleskiego zajmują odpowiedzi księży i zakonników, do których wystosował on - zgodnie z zaleceniem kardynała Stanisława Dziwisza - listy z prośbą o odpowiedź na pytanie o to, jak ustosunkowują się do faktu znalezienia w archiwach IPN materiałów świadczących o ich współpracy z bezpieką. Lektura tych odpowiedzi jest niekiedy porażająca, jeżeli zderzy się je z twardą rzeczywistością, opisaną we wcześniejszych rozdziałach. Niektórzy adresaci odesłali ks. Zaleskiemu jego list bez otwierania (np. abp Paetz, bp Górny i ks. Maliński), drudzy nadesłali wielostronicowe tłumaczenia (najczęstsze wątki: całkowite zaprzeczeni współpracy, rejestracja bez wiedzy zainteresowanego, niewyrządzanie nikomu żadnej krzywdy, wierność Kościołowi), jeszcze inni odsądzili go od czci i wiary.
Ewenementem jest odpowiedź jezuity, ks. Edwarda Stocha, który po prostu załączył oświadczenie, jakie wywiesił w sierpniu ub. r. na tablicy ogłoszeń w swoim klasztorze. Oto jego pełna treść: "Pragnę przekazać do wiadomości wszystkim zainteresowanym, że przez wiele lat pod wpływem różnych form szantażu współpracowałem z Urzędem Bezpieczeństwa w Krakowie. Mogę powiedzieć zgodnie z sumieniem, że starałem się tak przekazywać sprawy, by nikomu nie szkodzić. Wszystkich bardzo przepraszam."
Tak ks. Zaleski, jak i badający dzieje Kościoła w Polsce pod kątem współpracy kapłanów z bezpieką historycy IPN wielokrotnie podkreślali, że złamać dało się zaledwie ok. 10 procent duchownych. Ta proporcja widoczna jest również w omawianej książce, chociaż w pierwszej chwili główne zainteresowanie skupiło się niemal wyłącznie na owych 10 proc. A byli w tej grupie także i tacy, którzy zerwali z haniebną przeszłością i stali się potem obiektem nieustannej inwigilacji oraz gier operacyjnych, podejmowanych przeciw nim przez bezpiekę, jak choćby księża Józef Gorzelany (słynny budowniczy kościoła w Nowej Hucie-Bieńczycach), Jan Wolny, Stanisław Czartoryski, Stanisław Przybyszewski, Witold Kacz. Każdy z tych przypadków został szczegółowo i wnikliwie omówiony, z uwzględnieniem ogromnych zasług, jakie ponieśli ci kapłani po wyzwoleniu się z pęt bezpieki.
Ks. Zaleski myśli już o suplemencie, czy też raczej o drugim - poszerzonym i uzupełnionym - wydaniu swej książki. Zamierza też opracować jej naukową wersję i przedstawić jako pracę doktorską z historii Kościoła. Będziemy z życzliwością śledzić jego dalsze poczynania, ponieważ nie sposób przecenić roli, jaką odegrał on dla uruchomienia - wreszcie! - instytucjonalnych form lustracji w polskim Kościele. Wiele osób (nie tylko spośród opisanych w książce) zapewne nigdy mu tego nie wybaczy.
Jerzy Bukowski
"Magazyn Centrum"
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, "Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej", Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, ss. 592
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Święto Dziękczynienia – Historia, Tradycja i Wdzięczność w Sercu Ameryki
Pierwsza Biblioteka Publiczna w Polsce. Domowe biblioteki
Adwokat na bankructwo i ogłoszenie upadłości w Nowym Jorku. Sean Sabeti na LI
Wysyłka samochodu do Polski z USA. Dompak Corporation wysyła auta i inne pojazdy do Europy
Polski fotograf w New Jersey i video serwis na wesela, komunie, chrzciny. M&R foto Studio
Doświadczony psychiatra w New Jersey. David Brożyna M.D. mówi po polsku
Adwokat w East Brunswick w New Jersey 24/7 na sprawy rodzinne, kryminalne, biznesowe. Ted Sliwinski
zobacz wszystkie