KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 20 września, 2024   I   09:17:02 AM EST   I   Eustachego, Faustyny, Renaty
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Stroją narodową scenę

19 maja, 2012

Skoro w tytule pozwoliłem sobie na parafrazę słów Konrada z \"Wyzwolenia\", to nie od rzeczy będzie odwołać się do innego, równie sławnego cytatu ze Stanisława Wyspiańskiego: \"Teatr mój widzę ogromny\" i przypomnieć, że jednemu z największych polskich dramaturgów nie dane było - choć bardzo tego chciał - pokierować ani Teatrem im. Juliusza Słowackiego (w którym odbywały się premiery jego sztuk), ani żadną inną sceną.

Kraków zawsze szczycił się przywiązaniem do teatru i miłością do artystów. Mieszkańcom podwawelskiego grodu nigdy nie było więc obojętne, kto kieruje najlepszymi scenami w mieście. Nic więc dziwnego, że z uwagą śledzą teraz początek rozgrywki o fotel dyrektora Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej, który już wkrótce ma opuścić - po 11 latach - Mikołaj Grabowski. Minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski właśnie przygotowuje konkurs, który może mieć charakter otwarty lub zamknięty, czyli ograniczony do wskazanego przez resort grona kandydatów.

Jak zwykle w takich sytuacjach bywa, o prawo głosu upominają się aktorzy, skupieni w Radzie Artystycznej Starego Teatru. Spośród osób wymienianych jako potencjalni dyrektorzy (Grzegorz Jarzyna, Jan Klata, Paweł Łysak, Bartosz Szydłowski, Michał Zadara) największym poparciem członków tego gremium, cieszy się pierwszy z nich, który odniósł kiedyś przy ul. Jagiellońskiej wielki sukces, reżyserując „Iwonę, księżniczkę Burgunda” Witolda Gombrowicza.

Wszyscy kandydaci do schedy po Grabowskim są uznanymi przedstawicielami teatralnej awangardy, niektórzy z nich mają też całkiem spory dyrektorski staż. Ponieważ Stary Teatr od kilkunastu lat nosi dumne miano narodowej sceny, dobrze byłoby, żeby jego nowy szef - ktokolwiek nim zostanie - umiał zaproponować repertuar, w którym poszukiwania nowych form wyrazu będą równoważone polską i światową klasyką.

Krakowska publiczność umie bowiem docenić najbardziej nawet wymyślną awangardę, ale ma też w pamięci złoty okres tej sceny (lata 60., 70. i 80. ubiegłego wieku), kiedy z całego kraju ciągnęły pod Wawel pielgrzymki miłośników Melpomeny, aby oglądać wielkie przedstawienia z teatralnego kanonu, przygotowywane przez największych reżyserów tamtej epoki, często etatowo związanych ze Starym Teatrem.

Jerzy Bukowski
\"\"