KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 18 kwietnia, 2024   I   03:37:11 AM EST   I   Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Zakłamany film

30 stycznia, 2007

Chwała Telewizji Polskiej, że zdecydowała się wreszcie wyemitować w ramach cyklu „Półkownicy” nigdy wcześniej niewyświetlany film dokumentalny pt. „Okno na kościół”, nakręcony przez dziennikarza Krakowskiego Ośrodka Janusza Zielonackiego w 1982 roku i że spuentowała go dyskusją, w której oprócz autora wystąpili historyk Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek oraz działacz opozycji niepodległościowej z lat. 80, a dziś niezależny dziennikarz Maciej Gawlikowski.

Dzięki tej mądrej decyzji młodsi widzowie Programu 3 mogli zobaczyć, a starsi przypomnieć sobie, jak wyglądała propaganda komunistyczna, uprawiana jednak nie „łopatologicznie”, ale w bardzo wyrafinowany sposób. Zielonacki nakręcił bowiem swój film zgodnie z główną dyrektywą ideologiczną, obowiązującą w stanie wojennym: najbardziej cierpią z powodu nieodpowiedzialnych poczynań elementów antysocjalistycznych zwykli ludzie, którzy chcieliby spokojnie żyć i pracować, a muszą oglądać ze swych mieszkań (położonych naprzeciw słynnej wówczas nowohuckiej świątyni - Arki Pana) prowokowane przez burzycieli porządku publicznego demonstracje i rozróby.
   
Zielonacki udawał – lansował też taką tezę w dyskusji po filmie – obiektywnego dokumentalistę, kręcącego bezstronny reportaż, w którym racje funkcjonariuszy zbrodniczego systemu postawione zostały na równi z racjami ofiar. Współczucie dla spełniających swój trudny obowiązek milicjantów i zomowczów miało sytuować ich w tej samej moralnej pozycji, jak bitych przez nich ludzi. Zamordowany z zimną krwią przez oficera Służby Bezpieczeństwa Bogdan Włosik znajduje swoje „alter ego” w poturbowanym przez demonstrantów obrońcy ustroju.
   
Młodzi ludzie, dla których stan wojenny jest równie odległy jak epopeja Legionów mogli odnieść wrażenie, iż obie strony społecznego konfliktu były zań odpowiedzialne w tym samym stopniu. Mieli też prawo nie wiedzieć, że zgodę na przygotowanie takiego filmu otrzymywali jedynie cieszący się zaufaniem partyjnych zwierzchników dziennikarze, a całość nakręconego przez nich materiału trafiała nie tylko na montażowy stół na Krzemionkach, ale także w ręce pracowników Służby Bezpieczeństwa, dokonujących dzięki nim rozpoznania uwidocznionych na taśmie uczestników patriotycznych manifestacji.
   
Dobrze więc, że te zapomniane dziś prawdy o funkcjonowaniu telewizji w czasach komunizmu przypomnieli w studiu Szarek i Gawlikowski. Bez tej dyskusji wielu widzów mogłoby nie zrozumieć, dlaczego film Zielonackiego – mimo pozorów obiektywizmu i rozpaczliwej próby bronienia go przez autora jeszcze dzisiaj – był całkowicie zakłamany oraz jakie dodatkowe znaczenie posiadał dla oglądających go w 1982 roku funkcjonariuszy SB.

Jerzy Bukowski