KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 26 lipca, 2024   I   07:51:17 PM EST   I   Anny, Mirosławy, Joachima
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Informacje polonijne ze świata

Peerel jak żywy

08 września, 2006

Trudno zrozumieć polska tęsknotę do peerelu. Nie tyle do pustych sklepów i półek z octem i musztardą, nie do kolejek po ścianopółkę i zapisów po czarno-biały telewizor. Nikt nie chce już porannych pukań do drzwi i polewań wodą z milicyjnej sikawki, nie chce haseł wypisywanych na murach domów, że „naród z partią, partia z narodem”. Tego naród już nie chce. Ale z kolei chętnie obejrzy w telewizorze kłopoty mieszkańców bloku na Alternatywy 4, podnieci się przygodami psa Szarika i jego czołgistów, a aktor Mikulski nieodmiennie kojarzy się z dzielnym Klossem, czyli sowieckim agentem J23. Nawiasem: nowy prezes telewizji wyrzucił te (ostatnie dwa) filmidła z ekranu. Naród, w swojej znacznej części, tęskni raczej za swoją młodością, która przypadła akurat na tamte czasy; za piosenką w stylu „gdzie się podziały tamte prywatki”; za małymi, zadymionymi i brudnymi pokoikami w akademikach i tymi właśnie studenckimi prywatkami, urządzanymi po kryjomu przy wódce kupowanej na melinie. Do bani z taką tęsknotą…

Ze schyłkowego okresu peerelowskiego pamiętam hasło „program partii programem narodu”, które zamieniano na „pogrom partii programem narodu”. Padło to całe barachło, jest wolny kraj, a my w tym wolnym kraju odgrzebujemy tamte relikty. Kiedy w Nowej Hucie przed rokiem czy dwoma, głównemu placowi tej krakowskiej dzielnicy, placowi Centralnemu dodano imię Ronalda Reagana - jakże zasłużonego w obaleniu komuny - podniosły się głosy sprzeciwu. Że nie można niszczyć tradycji (nazwa placu powstała w okresie budowy huty), że to zamach na tożsamość tej dzielnicy miasta, a na dodatek jakiś niewydarzony nowohucki radny miejski zabiega o stworzenie z centrum dzielnicy swoistego skansenu budownictwa. I wpisanie go na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Przypomnę: jest to architektura wczesnych lat pięćdziesiątych zeszłego wieku, z kolumienkami, balkonikami, kolumienkami na dachu, w ten sowiecki sposób zabudowano w tamtym czasie warszawski MDM, jeszcze gdzieniegdzie w Polsce powstały podobne koszmarki, ale szczęście, na tym się to skończyło. To był socrealizm w architekturze. Dobrze, zachować to budownictwo, jako swoistą przestrogę, ale żeby od razu kanonizować te potworki i tworzyć swoistą narodową świętość? Już dziś obwozi się zachodnich turystów po Nowej Hucie, jest tam jakiś bar mleczny ze wszystkimi atrybutami peerelowskiej spuścizny (m.in. społemowska „zastawa”, wyszczerbione kubki, brudne fartuchy), turystów wozi się po dzielnicy wysłużonym trabantem, pokazuje miejsce, gdzie stał pomnik Lenina (dzieło pupila tamtych czasów, rzeźbiarza Koniecznego) i przypomina się historię zamachu na ten monument. Kilkanaście lat temu pomnik sprzedano jakiemuś fanatykowi ze Szwecji, choć mogło to dziwowisko pozostać w Polsce, gdzie istnieje zbiorowisko takich figur - jako memento, aby się więcej nie powtórzyło to, w czym tkwiliśmy przez pół wieku. Mówi się w czasie zwiedzania Nowej Huty o blisko 40. tysiącach ludzi zatrudnionych w ówczesnym kombinacie, który skutecznie na całe dziesiątki lat zatruł cały Kraków i jego najbliższą okolicę. To była zbrodnia na narodzie, bo Bierut i podobni jemu odszczepieńcy uznali, że „mieszczański Kraków” trzeba unicestwić poprzez wybudowanie tuż obok wielkiej huty żelaza. Miasta nie rozbili, ziemię zniszczyli. Dziś natomiast dawna huta imienia Lenina jest nowoczesnym zakładem hutniczym, w którym pracę znalazło około pięciu tysięcy osób.

Istnieje (istniała?) w Polsce partia „Naszość”, która za zadanie postawiła sobie ośmieszanie sentymentu do komunizmu. To ona organizuje swoiste happeningi, jak np. „najazd” na poznańskie biuro posłanki SLD, przypominający szturm bolszewików na Pałac Zimowy; „Naszość” upominała się o przywrócenie pomnika Dzierżyńskiego na placu Bankowym w Warszawie lub powrót do ulic jego imienia i nadanie nazw ulic takim zasłużonym przywódcom partii komunistycznej jak Breżniew, Gomułka czy Gierek. W Poroninie, gdzie przez lata wmawiano Polakom, że mieszkał tam i działał bolszewicki przywódca, organizowano „leninowskie sabaty”. W przypadku „Naszości” jest to kpina z dawnego systemu, w przypadku Nowej Huty sentymentalny nawrót do dawnych symboli, jakby troska o pamięć tamtych lat. „Nowa Huta City Tour” wysłużonym trabantem, plastikowym cackiem wschodnioniemieckiej motoryzacji. A głupich, którzy dają się nabrać na taką „sentymentalną podróż” nie brakuje. Pół biedy, jeżeli są to turyści angielscy czy amerykańscy, bo dla nich to swoiste dziwowisko, ale już Polacy? Dla kogo więc budować tu muzeum soclandu?

Dobrze sprzedają się T-shirty z napisem „komuno wróć”, „PZPR wierna robotniczej tradycji”, lub „Nawet proszek Omo nie wypierze tak jak ZOMO”. Może nie jednego to śmieszy, ale na pewno smutne to i żałosne. Podobnie zresztą, jak nic nieznaczące, ale jednak istniejące grupki zbałamuconych idiotów, co to uważają, że „komunizm, to idea której zwycięstwo uwolni ludzkość od niepewności jutra, od nędzy i poniżenia, położy kres panowaniu wyzyskiwaczy”, jak pisze w swoim manifeście organizacja pod nazwą komunistyczna młodzież Polski. Źle, że jeszcze Polskę w to wszystko mieszają. „Jest na świecie Churchill, głoszący od trzydziestu lat krucjatę przeciwko Związkowi Radzieckiemu, jest Czang Kajszek (pisownia dokładna-red.) i jego koledzy, są amerykańscy doradcy, gubiący dziś spodnie w ucieczce przed armią Chin ludowych...”, tak mówił Cyrankiewicz w roku 1949.
Byli imperialistyczni agresorzy, agenci dolarowego imperium, amerykańscy ludobójcy; byli podżegacze wojenni, były zbrodnicze knowania wojenne i jako przeciwwaga, walczący o pokój Związek Radziecki. Pamiętamy? Jeśli tak, to dajmy sobie spokój z powrotem do „socjalistycznej Nowej Huty” i tymi wszystkimi głupimi sentymentami, jakie rodzą się w roku dwutysięcznym szóstym. Bo w Nowej Hucie nie tylko były bary mleczne i prymitywna śmiesznostka, kiedy pobierając przy ladzie nóż, trzeba było zostawić zastaw. Ale był także rok sześćdziesiąty i krwawe zamieszki, gdy władze cofnęły zgodę na budowę kościoła na jednym z tamtejszych osiedli. Tak było.

Zbigniew Ringer
(Kraków)