Jeszcze kilka lat temu na Festiwalu Polskiego Dziedzictwa w Holmdel, NJ pojawiało się grubo ponad 10 tysięcy osób. Ale te lata należą do przeszłości.
Największy polski festiwal na Wschodnim Wybrzeżu z roku na rok staje się coraz skromniejszy i nic dziwnego, że systematycznie maleje z jednej strony liczba wykonawców, a z drugiej coraz bardziej kurczy się festiwalowa publiczność. W tym roku na festiwalu nie pojawiło sie więcej niż 4 tys. widzów. Trochę to mało jak na Polonię liczoną w New Jersey na 500 tysięcy, a w całej metropolii nowojorskiej na ponad million osób.
Festiwalowy kryzys rozpoczął się wraz z pomysłem zrezygnowania ze sprzedaży biletów na scenę amfiteatru. W tym roku tak jak i w ubiegłym amfiteatr – a więc prawdziwe serce całego obiektu - pozostawał zamknięty na przysłowiowe cztery spusty. Nie było znanych wykonawców z Polski, nie było gwiazd pierwszej wielkości. A przecież bywało i tak, że specjalnie na festiwal do Holmdel ściągano z Polski Lucjana Kydryńskiego (prowadzącego imprezę wraz z Anną Mihalik), Alicję Majewską, Jana Pietrzaka, Skaldów czy choćby mieszkającą na stałe w Teksasie, Irenę Jarocką. Organizatorzy festiwalu rezygnując z wynajęcia sceny głównej zrezygnowali tym samym z rozmachu, którym festiwal Polskiego Dziedzictwa mógł w ubiegłych latach imponować. Mało przekonywujące w tym przypadku stają się argumenty o 30 tysiącach dolarów jakie trzeba zapłacić za wynajęcie zadaszonego, - z widownią na 6 tysięcy osób - amfiteatru. Skoro można to było robić korzystając ze wsparcia sponsorów w ubiegłych latach, to żałośnie brzmi argument, że od pewnego czasu brak jest funduszy na tego typu wydatki. Czyżby Polonia i jej sponsorzy nagle zubożeli, czy to może raczej organizatorzy festiwalu postawili sobie minimalne cele idąc na łatwiznę i robiąc dobrą minę do złej gry.
Po raz pierwszy na festiwalu w Holmdel niemal kompletnie zapomniano o dzieciach skoro największą dla nich atrakcją była dmuchana, mokra i zabłocona zjeżdżalnia. W tym roku nie było konkursu rysunkowego, nie było przejażdżki na kucyku, nie było zawodów piłkarskich czy szermierczych. Nie było nikogo kto chciałby i potrafiłby się dziećmi zająć i zaproponować im jakieś atrakcyjne spędzenie czasu. Trudno zatem wymagać, aby ci najmłodsi w przyszłości chcieli pamiętać o festiwalu dziedzictwa, skoro festiwal zapomniał o nich.
Jest jeszcze jedno pytanie dotyczące stypendiów. W tym roku stypendia w wysokości 1 tys. dolarów przyznano 10 studentom. Jasne jest, że każda akcja stypendialna zasługuje na poparcie. Cieszę się, że grupka polonijnych studentów otrzymała stypendia. Chciałbym natomiast wiedzieć czy do udziału w akcji dopuszczono szerokie kręgi polonijnej młodzieży? Nigdzie w polonijnej prasie nie znalazłem najmniejszej wzmianki zachęcającej do ubiegania się o pomoc stypendialną zaproponowaną przez organizatorów festiwalu. Kilka lat temu jedno jedyne stypendium, utajniając jego wysokość, przyznano córce organizatora festiwalu. Było to o tyle szokujące, że sądząc po wyglądzie, stypendystka mogła być studentką, ale kilkadziesiąt lat wcześniej. Wszystko wskazuje na to, że i w tym roku stypendia otrzymali “krewni i znajomi królika”. Na szczęście wszyscy w wieku studenckim. Zły to przykład dla młodzieży, zły to przykład dla samych stypendystów, których od najmłodszych lat uczy się, że najważniejsze są “układy i dojścia”.
Nie sądzę, że organizatorzy festiwalu muszą prowadzić akcję stypendialną. Wolałbym, żeby dobrze zrobili to co do nich należy czyli skupili się na samym festiwalu i zadbali o to, aby był on atrakcyjny. Ale jeżeli już koniecznie chcą rozdawać stypendia to powinno być to szeroko rozreklamowane, stypendia powiny być przyznawane w oparciu o wyniki w nauce i przejrzyste kryteria, a w dodatku powinna je przydzielać specjalna i niezależna “od grupy trzymającej kasę” komisja stypendialna.
Wracając do samego festiwalu, miał on też kilka udanych akcentów. Na pewno nie zawiódł oczekiwań Grzegorz Heromiński, który wypracował sobie na różnych polonijnych scenach niekwestionowaną pozycję najlepszego aktora komediowego na Wschodnim Wybrzeżu USA. Jego nie kończące się i opowiadane z werwą trochę przaśne monologi do łez śmiechu doprowadzały publiczność. Każde jego pojawienie się na scenie nagradzane było gromkimi oklaskami. Bardzo dobrze, swobodnie ale i profesjonalnie prezentowała się w roli konferansjerki Anna Podolak, którą momentami uzupełniał jej ojciec - znany krakowsko - nowojorski aktor Aleksander Podolak. Nowością i świeżością interpretacji mogły zachwycić publiczność dwie piosenkarki. Jedna z nich – Ania Piwowarczyk występowała z grupą taneczną Radość – Joy. Druga, to 18-letnia Anya. Trzeba im życzyć, aby ze świata polonijnego zdołały się przebić do świata amerykańskiego, bo dopiero wtedy będziemy mogli mówić o prawdziwym sukcesie.
Jak zawsze ciepło przez publiczność zostały przyjęte grupy muzyczne “Zambrowiacy” i młodzi tancerze przygotowujący się do tegorocznych mistrzostw USA w Kalifornii reprezentujący “Richard’s School of Dance”. Z kronikarskiego obowiązku warto odnotować towarzyszącą od lat festiwalowi i zawsze atrakcyjną wystawę starych samochodów i występ grupy muzycznej John Stanky & Coalminers grającej amerykańskie przeboje muzyki country. Dopisali także właścieiele przenośnych kramów i to zarówno tych ze specjałami kuchni polskiej jak i tych z typową festiwalową „cepelią”.
Mam nadzieję, że przyszłoroczni organizatorzy zdołają uniknąć tegorocznych błędów. Nie zapomną o dzieciach, nie zapomną o reklamie festiwalu, która w tym roku była omal niewidoczna. Zrezygnują ze stypendiów albo zaczną je przyznawać w klarowny i przejrzysty sposób. Sprowadzą z Polski choć jedną, ale znaczącą gwiazdę. No i otworzą amfiteatr. Wtedy będą mogli odzyskać nawet tych, którzy w sobotę z ręką na sercu zapewniali, że więcej się w Holmdel nie pokażą.
Wojciech T. Mleczko
Festiwalowy kryzys rozpoczął się wraz z pomysłem zrezygnowania ze sprzedaży biletów na scenę amfiteatru. W tym roku tak jak i w ubiegłym amfiteatr – a więc prawdziwe serce całego obiektu - pozostawał zamknięty na przysłowiowe cztery spusty. Nie było znanych wykonawców z Polski, nie było gwiazd pierwszej wielkości. A przecież bywało i tak, że specjalnie na festiwal do Holmdel ściągano z Polski Lucjana Kydryńskiego (prowadzącego imprezę wraz z Anną Mihalik), Alicję Majewską, Jana Pietrzaka, Skaldów czy choćby mieszkającą na stałe w Teksasie, Irenę Jarocką. Organizatorzy festiwalu rezygnując z wynajęcia sceny głównej zrezygnowali tym samym z rozmachu, którym festiwal Polskiego Dziedzictwa mógł w ubiegłych latach imponować. Mało przekonywujące w tym przypadku stają się argumenty o 30 tysiącach dolarów jakie trzeba zapłacić za wynajęcie zadaszonego, - z widownią na 6 tysięcy osób - amfiteatru. Skoro można to było robić korzystając ze wsparcia sponsorów w ubiegłych latach, to żałośnie brzmi argument, że od pewnego czasu brak jest funduszy na tego typu wydatki. Czyżby Polonia i jej sponsorzy nagle zubożeli, czy to może raczej organizatorzy festiwalu postawili sobie minimalne cele idąc na łatwiznę i robiąc dobrą minę do złej gry.
Po raz pierwszy na festiwalu w Holmdel niemal kompletnie zapomniano o dzieciach skoro największą dla nich atrakcją była dmuchana, mokra i zabłocona zjeżdżalnia. W tym roku nie było konkursu rysunkowego, nie było przejażdżki na kucyku, nie było zawodów piłkarskich czy szermierczych. Nie było nikogo kto chciałby i potrafiłby się dziećmi zająć i zaproponować im jakieś atrakcyjne spędzenie czasu. Trudno zatem wymagać, aby ci najmłodsi w przyszłości chcieli pamiętać o festiwalu dziedzictwa, skoro festiwal zapomniał o nich.
Jest jeszcze jedno pytanie dotyczące stypendiów. W tym roku stypendia w wysokości 1 tys. dolarów przyznano 10 studentom. Jasne jest, że każda akcja stypendialna zasługuje na poparcie. Cieszę się, że grupka polonijnych studentów otrzymała stypendia. Chciałbym natomiast wiedzieć czy do udziału w akcji dopuszczono szerokie kręgi polonijnej młodzieży? Nigdzie w polonijnej prasie nie znalazłem najmniejszej wzmianki zachęcającej do ubiegania się o pomoc stypendialną zaproponowaną przez organizatorów festiwalu. Kilka lat temu jedno jedyne stypendium, utajniając jego wysokość, przyznano córce organizatora festiwalu. Było to o tyle szokujące, że sądząc po wyglądzie, stypendystka mogła być studentką, ale kilkadziesiąt lat wcześniej. Wszystko wskazuje na to, że i w tym roku stypendia otrzymali “krewni i znajomi królika”. Na szczęście wszyscy w wieku studenckim. Zły to przykład dla młodzieży, zły to przykład dla samych stypendystów, których od najmłodszych lat uczy się, że najważniejsze są “układy i dojścia”.
Nie sądzę, że organizatorzy festiwalu muszą prowadzić akcję stypendialną. Wolałbym, żeby dobrze zrobili to co do nich należy czyli skupili się na samym festiwalu i zadbali o to, aby był on atrakcyjny. Ale jeżeli już koniecznie chcą rozdawać stypendia to powinno być to szeroko rozreklamowane, stypendia powiny być przyznawane w oparciu o wyniki w nauce i przejrzyste kryteria, a w dodatku powinna je przydzielać specjalna i niezależna “od grupy trzymającej kasę” komisja stypendialna.
Wracając do samego festiwalu, miał on też kilka udanych akcentów. Na pewno nie zawiódł oczekiwań Grzegorz Heromiński, który wypracował sobie na różnych polonijnych scenach niekwestionowaną pozycję najlepszego aktora komediowego na Wschodnim Wybrzeżu USA. Jego nie kończące się i opowiadane z werwą trochę przaśne monologi do łez śmiechu doprowadzały publiczność. Każde jego pojawienie się na scenie nagradzane było gromkimi oklaskami. Bardzo dobrze, swobodnie ale i profesjonalnie prezentowała się w roli konferansjerki Anna Podolak, którą momentami uzupełniał jej ojciec - znany krakowsko - nowojorski aktor Aleksander Podolak. Nowością i świeżością interpretacji mogły zachwycić publiczność dwie piosenkarki. Jedna z nich – Ania Piwowarczyk występowała z grupą taneczną Radość – Joy. Druga, to 18-letnia Anya. Trzeba im życzyć, aby ze świata polonijnego zdołały się przebić do świata amerykańskiego, bo dopiero wtedy będziemy mogli mówić o prawdziwym sukcesie.
Jak zawsze ciepło przez publiczność zostały przyjęte grupy muzyczne “Zambrowiacy” i młodzi tancerze przygotowujący się do tegorocznych mistrzostw USA w Kalifornii reprezentujący “Richard’s School of Dance”. Z kronikarskiego obowiązku warto odnotować towarzyszącą od lat festiwalowi i zawsze atrakcyjną wystawę starych samochodów i występ grupy muzycznej John Stanky & Coalminers grającej amerykańskie przeboje muzyki country. Dopisali także właścieiele przenośnych kramów i to zarówno tych ze specjałami kuchni polskiej jak i tych z typową festiwalową „cepelią”.
Mam nadzieję, że przyszłoroczni organizatorzy zdołają uniknąć tegorocznych błędów. Nie zapomną o dzieciach, nie zapomną o reklamie festiwalu, która w tym roku była omal niewidoczna. Zrezygnują ze stypendiów albo zaczną je przyznawać w klarowny i przejrzysty sposób. Sprowadzą z Polski choć jedną, ale znaczącą gwiazdę. No i otworzą amfiteatr. Wtedy będą mogli odzyskać nawet tych, którzy w sobotę z ręką na sercu zapewniali, że więcej się w Holmdel nie pokażą.
Wojciech T. Mleczko
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Święto Dziękczynienia – Historia, Tradycja i Wdzięczność w Sercu Ameryki
Pierwsza Biblioteka Publiczna w Polsce. Domowe biblioteki
Adwokat na bankructwo i ogłoszenie upadłości w Nowym Jorku. Sean Sabeti na LI
Wysyłka samochodu do Polski z USA. Dompak Corporation wysyła auta i inne pojazdy do Europy
Polski fotograf w New Jersey i video serwis na wesela, komunie, chrzciny. M&R foto Studio
Doświadczony psychiatra w New Jersey. David Brożyna M.D. mówi po polsku
Adwokat w East Brunswick w New Jersey 24/7 na sprawy rodzinne, kryminalne, biznesowe. Ted Sliwinski
zobacz wszystkie
Sponsorowane
A Meeting with John S. Micgiel, Author of "Project Eagle: The Top-Secret OSS Operation That Sent Polish Spies Behind Enemy Lines in World War II."
Święto Dziękczynienia – Historia, Tradycja i Wdzięczność w Sercu Ameryki
Santa Claus at PSFCU in New Britain
Pierwsza Biblioteka Publiczna w Polsce. Domowe biblioteki
Adwokat na bankructwo i ogłoszenie upadłości w Nowym Jorku. Sean Sabeti na LI
Wysyłka samochodu do Polski z USA. Dompak Corporation wysyła auta i inne pojazdy do Europy
Polski fotograf w New Jersey i video serwis na wesela, komunie, chrzciny. M&R foto Studio
zobacz wszystkie