KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   11:47:49 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Informacje polonijne ze świata

Co nam powiedział Stanisław Michalkiewicz?

23 marca, 2007

W sobotę, 3 marca 2007 r. w Centrum Polsko – Słowiańskim na Greenpoincie odbyło się spotkanie z jednym z najwybitniejszych polskich publicystów współczesnych, red. Stanisławem Michalkiewiczem.

Jego artykuły publikowane są m. in. na łamach „Gazety Polskiej”, „Naszego Dziennika” i stronie internetowej www.wirtualnapolonia.com. W Polsce jest on także znany ze swych stałych audycji nadawanych w programach radiowych i telewizyjnych. Poniżej publikujemy fragmenty wykładu jaki red. Michalkiewicz wygłosił do około 300 zgromadzonych na sali słuchaczy. W drugiej części trwającego prawie cztery godziny spotkania, jego uczestnicy zadawali pytania w większości dotyczące aktualnych wydarzeń w Polsce. Śródtytuły pochodzą od redakcji. WTM

Suwerenność a okupacja
(..) Dotknęliśmy teraz najbardziej istotnej kategorii w polityce, a mianowicie suwerenności. Naukowa definicja suwerenności powiada, że jest to zdolność państwa do samodzielnego ustanawiania własnych praw w obrębie swego terytorium. Istnieje jeszcze wyższy stopień suwerenności, który posiadły państwa zdolne do ustanawiania własnych praw nawet poza swoimi granicami i takie państwa nazywamy mocarstwami, a taką zdolność nazywamy mocarstwowością. Natomiast potoczna definicja suwerenności powiada, że suwerenność to jest możliwość życia po swojemu. To wcale nie gwarantuje, że to życie będzie mądre, bogate, skuteczne czy efektowne, tyle tylko, że będzie prowadzone po swojemu. Niektórzy ludzie sobie tego nie cenią, ale wielu bardzo sobie taką możliwość ceni. Jest dla nich niezmiernie ważne, aby mogli sami kształtować sposób w jakim żyją. Jest to kwestia tożsamości narodowej i wielu ludzi jest do niej przywiązanych.

Pierwsza Polska Rzeczpospolita była suwerenną formą państwowości polskiej, o czym przekonuje nas wypowiedź przewodniczącego polskiej delegacji w Paryżu do Henryka Walezego (...) I ta pierwsza suwerenna forma państwowości polskiej zakończyła swe istnienie w roku 1795 po trzecim rozbiorze Polski.

W miejsce suwerennej państwowości polskiej pojawiają się jej okupacyjne formy. W historii pojawiły się trzy formy państwowości polskiej, zasługujące na tę nazwę. Były nimi: Księstwo Warszawskie, Królestwo Kongresowe i wybiegając nieco w przyszłość, była to Polska Rzeczpospolita Ludowa. Te formuły różniły się między sobą, niekiedy nawet bardzo istotnie, ale miały jeden wspólny mianownik. Otóż w każdym z tych trzech przypadków ostateczne decyzje o losach narodu i państwa polskiego podejmowane były przez kogoś obcego. W przypadku Księstwa Warszawskiego przez cesarza Francuzów Napoleona Bonapartego, w przypadku Królestwa Kongresowego przez każdorazowego imperatora Wszechrosji, a w przypadku PRL-u przez Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii ZSRR.

W 1918 roku odtworzyła się kolejna forma państwowości polskiej. Po 123 latach rozbiorów powstaje II Rzeczpospolita. 16 listopada 1918 roku naczelnik państwa Józef Piłsudski notyfikuje mocarstwa Ententy, że odrodziła się Polska niepodległa, która przybrała formę ustrojową republiki o podstawach demokratycznych. Naczelnik państwa poinformował także, że żadne obce wojska na terytorium Polski nie stacjonują bez zgody rządu i wyraził nadzieję, że tak będzie zawsze. 

Z tego chociażby telegramu wysłanego przez Piłsudskiego, ale nie tylko z niego, lecz z całokształtu historii II Rzeczypospolitej wynika, że była ona kolejną suwerenną formą państwowości polskiej.Była nią dlatego, że rzeczywiście naród polski samodzielnie kształtował własne prawa i robił to po swojemu co do dzisiejszego dnia wspominamy z nostalgią.

W roku 1939 wskutek napaści Rzeszy Niemieckiej, a następnie ZSRR na terytorium państwa polskiego 26 października została zainstalowana Generalna Gubernia, którą pominę w swoich rozważaniach ponieważ nie była to żadna forma polskiej państwowości lecz kolonia Trzeciej Rzeszy na terytorium polskim. O PRL-u, który powstał na gruzach II Rzeczypospolitej w roku 1944 już powiedziałem wcześniej. Była to kolejna okupacyjna forma państwowości polskiej, bo ponownie suwerenność polityczna narodu polskiego została zawłaszczona. Po łacinie zawłaszczenie nazywa się okupacją, w związku z tym jest to określenie ścisłe. PRL zakończyła istnienie 4 czerwca 1989 roku.  

Razwiedka u władzy
Joanna Szczepkowska, wybitna polska aktorka poinformowała nas o tym tego właśnie dnia mówiąc - „Mam dla państwa dobrą wiadomość, że dziś w Polsce upadł komunizm.”Wtedy bardzo cieszyliśmy się i wierzyliśmy nawet pani Szczepkowskiej, że to prawda. Później okazało się, że ta sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Warto postawić w związku z tą wypowiedzią pytanie. - Czy III Rzeczpospolita jest już suwerenną formą państwowości polskiej? Czy może jest kolejną formą okupacyjną? Trzeba to wyjaśnić, bo bez wyjaśnienia tej kwestii nie będziemy wiedzieć po co właściwie mamy instalować IV Rzeczpospolitą. Musimy cofnąć się do roku 1980. Co się wówczas stało? Duża część, może nawet większość społeczeństwa polskiego zbuntowała się przeciw partii. Pod naporem tego buntu partia zaczęła się rozpadać wytwarzając próżnię polityczną. Ale natura nie znosi próżni, a zwłaszcza próżni politycznej. Zaczęły ją wypełniać tajne służby wojskowe i cywilne. Te służby cywilne i wojskowe przygotowują, wprowadzają i administrują stanem wojennym w całkowitej zgodzie i harmonii. Takim spektakularnym objawem tego, że partia przestała się liczyć i zaowalowaną informacją, że punkt ciężkości władzy się przesunął, było internowanie I sekretarza PZPR Edwarda Gierka w początkach stanu wojennego. Internowano Gierka nie dlatego, że stwarzał jakieś niebezpieczeństwo dla socjalizmu, stanu wojennego, czy sojuszy ze Związkiem Radzieckim. To była raczej aluzja, która miała pokazać zwykłym obywatelom, że partia komunistyczna w Polsce się już nie liczy. Liczą się tylko tajne wojskowe i cywilne służby wewnętrzne i ta harmonijna współpraca tajnych służb wojskowych i cywilnych trwała aż do połowy lat 80., kiedy to wybuchł między nimi ostry konflikt. Umownym początkiem tego konfliktu jest zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki w październiku 1984 roku, a umownym zakończeniem jest dymisja gen. Mirosława Milewskiego. Postaci najbardziej reprezentacyjnej dla cywilnych służb tajnych. Milewski był w UB chyba od urodzenia... Z tego konfliktu całkowitym zwycięzcą wyszły wojskowe tajne służby – wywiad wojskowy, który w skrócie nazywam razwiedką. I w efekcie razwiedka została absolutnym hegemonem polskiej sceny politycznej w drugiej połowie lat 80.

Koniec zimnej wojny, a nomenklatura
Skąd wziął się ten konflikt? Stąd, że w 1985 roku w Genewie spotkał się Michaił Gorbaczow, I sekretarz Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego z prezydentem USA Ronaldem Reaganem. Gorbaczow zakomunikował mu, że ZSRR uznaje się za pokonanego w zimnej wojnie i teraz trzeba będzie w Europie posprzątać.

To sprzątanie oznaczało ewakuację imperium sowieckiego z Europy Środkowej. Jeszcze nikt nie wiedział jak to zrobić, w każdym razie wiedziano, że to trzeba będzie przeprowadzić. Tutaj się rodzi pewien problem, dlatego że z jednej strony trzeba było ewakuować imperium dysponujące bronią nuklearną i w związku z tym ta ewakuacja musiała się odbywać pod kontrolą, tak aby nie doprowadzić przypadkowo do końca świata. Z drugiej jednak strony miało dojść do wyzwolenia Europy Środkowo – Wschodniej, więc element jakiejś spontaniczności musiał się pokazać. Mahatma Ghandi powiedział kiedyś, że nic nie jest tak kosztowne jak stworzenie wrażenia ubóstwa. Podobnie jest w polityce. Nic nie wymaga tak skomplikowanych przygotowań jak stworzenie wrażenia naturalności i spontaniczności. Każdy bywalec teatrów wie, że im bardziej naturalny wydaje się aktor, tym więcej pracy musiał w to włożyć. Tak samo było w tym przypadku. Po spotkaniu w Genewie w roku 1985 nastąpiło kolejne spotkanie Reagana z Gorbaczowem w Reykiaviku i wreszcie w roku 1987 kolejne spotkanie w Waszyngtonie, gdzie dopracowano ostatnie szczegóły. Reżyseria była tak precyzyjna, że nawet zadbano o to, aby jednego tyrana zgładzić, bo co to byłaby za rewolucja gdyby tyrani umierali śmiercią naturalną? Padło na Caucescu.

To były te uwarunkowania zewnętrzne, które miały swe przełożenia na sytuację w Polsce. W roku 1985 w PRL jeszcze ustrój socjalistyczny był najlepszy na świecie ze Związkiem Radzieckim na czele. „Trybuna Ludu”, „Żołnierz Wolności”, radio i telewizja wbijały nam to trzy razy dziennie do głowy, ale już wokół przedsiębiorstw państwowych zaczynają się tworzyć spółki nomenklaturowe. Co to znaczy nomenklaturowe? W PRL-u była pewna liczba stanowisk publicznych do obsadzenia w każdej gminie, co wymagało zatwierdzenia przez gminny komitet PZPR. W żargonie partyjnym mówiło się, że te stanowiska są w nomenklaturze komitetu gminnego. Podobnie było w województwie. Podobnie było na szczytach władzy, gdzie pewna ilość stanowisk do obsadzenia musiała być zatwierdzona przez komitet centralny partii. Ludzi, którzy zajmowali te stanowiska nazywano nomenklaturą. W spółkach nomenklaturowych mogli zasiadać tylko członkowie nomenklatury. Kto to był?

Przede wszystkim członkowie dyrekcji przedsiębiorstw państwowych, członkowie aparatu partyjnego, oficerowie milicji, oficerowie wojska, prokuratorzy, a czasami ich żony, bo oni nie zawsze chcieli się bezpośrednio afiszować. Tak więc byli to ludzie związani z władzą.

Typowa, modelowa spółka nomenklaturowa wyglądała tak, że z jednej strony monopolizowała zaopatrzenie przedsiębiorstwa państwowego w surowce, energię, materiały itd. A z drugiej strony monopolizowała zbyt wyrobów tego przedsiębiorstwa, przechwytując w ten sposób cały zysk, tak że przedsiębiorstwu państwowemu w nagrodę zostawało tylko trochę dymu. W ten oto sposób dokonywała się akumulacja pierwotna i idące z nią przygotowanie nomenklatury do zajęcia uprzywilejowanej pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych, o których wiedziano, że nastąpią w momencie ewakuowania się imperium sowieckiego z Europy Środkowo – Wschodniej. Uwłaszczenie nomenklatury odbywało się kosztem rozgrabiania majątku państwowego, bo innego po prostu nie było.

Lewica laicka a ekstrema
Dopiero na tym tle możemy lepiej zrozumieć treść rozmów jakie odbywał Jacek Kuroń z pułkownikiem Janem Lesiakiem, a które zostały wydobyte z archiwów znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej i ujawnione. Kuroń rozmawiał z Lesiakiem w latach 1985, 86 i 87. Z tych rozmów można wydestylować jasną ofertę polityczną - jeżeli władza dyskretnie pomoże nam w wyeliminowaniu ekstremalnych, podziemnych struktur Solidarności, to w zamian za to „my” udzielimy władzy gwarancji zachowania pozycji społecznej i zachowania tych zdobyczy, które właśnie sobie ciuła. Gdyby Kuroń z taką ofertą wystąpił np. w roku 1982 to Lesiak pewnie by go zapytał – panie Jacku od kiedy ma pan te objawy, bo to trzeba leczyć. Ale w latach 1985-87 była to oferta bardzo poważna i najlepszym tego dowodem jest to, że została przyjęta jako podstawa umowy okrągłego stołu.

Wyjaśnienia wymaga też polska ekstrema. I kim byli ci „my”, o których mówił Jacek Kuroń. Ekstrema to byli konkurenci polityczni, albo przeciwnicy polityczni lewicy laickiej, której wybitnym przedstawicielem był Kuroń. A kim była lewica laicka? Tego terminu użył po raz pierwszy Adam Michnik w książce „Kościół, lewica, dialog”. Lewica laicka, to byli dawni stalinowcy, którzy na różnym etapie powojennej historii PRL wystąpili przeciwko partii, a  nawet zbuntowali się przeciwko niej tworząc jeden z nurtów tzw. opozycji demokratycznej w Polsce. Dlaczego zatem lewicy laickiej tak zależało na tym, by być jedyną reprezentacją strony społecznej w rozmowach z ludźmi władzy? Odpowiedź na to pytanie możemy wydobyć z publicystyki Michnika publikowanej w podziemnych wydaniach tygodnika „Mazowsze”. Michnik nigdy tego wprost nie napisał tak jak ja to powiem, ale jest to pewna esencja jego rozważań. (Od razu powiem, że Michnika nie lubię, ale uważam go za człowieka poważnego, który wie czego chce i potrafi to osiągać.) Michnik rozumował mniej więcej w ten sposób: walczymy z komunizmem dlatego, że komunizm jest zły. Jest zły bo tłumi każdą spontaniczność społeczną - dobrą i złą. Bo według Michnika, w mrocznych zakamarkach duszy narodu polskiego drzemią straszliwe demony ksenofobii i polskiego antysemityzmu. I dopóki komunizm tłumi każdą aktywność, to tłumi także i te demony. Ale my z komunizmem walczymy i tylko patrzeć jak wygramy. A kiedy wygramy to wtedy nic nie będzie tłumiło ani tej złej, ani dobrej aktywności i te złe demony wydostaną się na powierzchnię, a do tego dopuścić przecież nie możemy. Dylemat brzmiał więc tak - jak pokonać komunizm, ale jednocześnie sprawić, aby te demony nadal były trzymane na uwięzi.

Trzeba więc zapytać tych, co tłumili tę aktywność przez lata. Przecież oni wiedzą jak to się robi bo zajmowali się tym przez całe PRL. I tak się narodziła idea okrągłego stołu. Ale, aby się dogadać z tymi co tłumią i tłumić będą nadal, to trzeba było być jedynym reprezentantem strony społecznej. Czyli trzeba było wyeliminować ekstremę. I tak się stało. Razwiedka, która była absolutnym hegemonem polskiej sceny politycznej w drugiej połowie lat 80. przygotowała transformację ustrojową. Nietknięta przeszła przez wszystkie etapy tej transformacji aż do 30 września ubiegłego roku, kiedy to razwiedka czyli WSI zostały rozwiązane. 

Trzecia Rzeczpospolita
Tak wyglądały narodziny III Rzeczypospolitej. W związku z tym trzeba postawić pytanie czy jest ona formą suwerenną państwowości polskiej czy też jest kolejną  formą okupacyjną.

 4 czerwca 1992 roku okazało się, że Szczepkowska trochę się pomyliła – była zbyt wielką optymistką. Kiedy mówiła, że 4 czerwca 1989 roku upadł komunizm. On tam nie upadł ze wszystkim, bo próba ujawnienia agentury w struktura naszego państwa przez rząd Jana Olszewskiego zakończyła się upadkiem tego rządu na skutek działania koalicji złożonej z obydwu stron umowy społecznej okrągłego stołu. Okazało się, że te gwarancje złożone były na serio i są one nadal dotrzymywane. A my wtedy, w czerwcu 1992 roku, przez mgnienie oka przekonaliśmy się, że nasza młoda demokracja ma charakter fasadowy, a za tą fasadą dzieje się coś, o czym my właściwie nic nie wiemy i to ma charakter bardzo niepokojący.

Trochę więcej na temat tych kulis zaczęliśmy się dowiadywać z prac sejmowych komisji śledczych. Sejmowa komisja śledcza badająca tzw. aferę Rywina odkryła, że istnieje grupa trzymająca władzę i mimo wyborów i zmian rządów jak gdyby nigdy nic, rządzi sobie tak jak chce – zgodnie z własnymi interesami. Z kolei komisja śledcza badająca aferę tzw. Orlenu wykryła, że nici wszystkich patologii zbiegają się w jednym punkcie, właśnie w Wojskowych Służbach Informacyjnych i z tego można już bez trudu wyciągnąć wniosek, że tam spoczywał punkt ciężkości władzy, a nie w konstytucyjnych organach państwa. A jeżeli tak było i tam spoczywał punkt ciężkości władzy to znaczy, że 4 czerwca 1989 roku narodowi polskiemu zostały przekazane tylko pozory suwerenności, natomiast suwerenność była nadal zawłaszczona. Czyli III Rzeczpospolita jest kolejną formą okupacyjną. Z czego wynika, że proces budowy IV Rzeczypospolitej musi polegać na zwróceniu suwerenności narodowi tzn. przesunięciu punktu ciężkości władzy do konstytucyjnych organów władzy państwowej. I to jest jeden z elementów pojęcia IV Rzeczpospolita. Drugim elementem tego pojęcia jest suwerenność ekonomiczna, to znaczy odzyskanie suwerenności ekonomicznej. A trzecim elementem jest suwerenność państwowa. Omówmy je po kolei.   
 
Problemy Czwartej Rzeczypospolitej
W lipcu ub. roku ministerstwo finansów podało informację, że dług publiczny Polski przekroczył 500 miliardów złotych. Szokująca może być wysokość tego długu. Drugą ważną informacją jest dynamika przyrostu długu publicznego. Edward Gierek w latach 70. potrzebował 9 lat, aby pożyczyć za granicą 20 miliardów dolarów. Premier Leszek Miller powiększył dług publiczny o 20 mld. dol. w ciągu dwóch lat. Premier Marek Belka powiększył dług publiczny o 20 mld. dol. w ciągu roku, a premier Kazimierz Marcinkiewicz dokonał tego w ciągu 6 miesięcy. Tak więc dynamika przyrostu długu publicznego jest coraz szybsza. Tak wygląda drugi element tej sytuacji. Jej trzecim elementem jest to, że my długu publicznego nie spłacamy. My go tylko obsługujemy. W roku 2005 na obsługę długu publicznego przeznaczono w budżecie państwa 27 miliardów złotych, czyli w przeliczeniu na jednego mieszkańca 700 złotych. Czy to dużo czy mało? Dla porównania – to co Polska otrzymała w roku 2005 z Unii Europejskiej jako nadwyżkę nad składkę tam wpłaconą wynosiło 152 zł na mieszkańca. W roku 2006 ta nadwyżka z Unii Europejskiej była wyższa i wynosiła około 440 złotych, ale koszty obsługi długu publicznego wzrosły – bo i dług wzrósł – do  prawie 800 złotych, a w roku bieżącym - 2007 -  jeśli nie stanie się nic wyjątkowego, to koszty obsługi długu na jednego mieszkańca nie powinny przekroczyć 900 złotych. To oznacza, że statystyczna 5-osobowa rodzina w Polsce w 2005 roku musiała zapłacić 3,5 tys. zł. i to tylko na obsługę długu publicznego. W ubiegłym roku zapłaciła prawie 4 tys. a w tym roku 4,5 tys. zł., a może nawet trochę więcej. To tłumaczy przyczynę, dla której większość ludzi w Polsce zupełnie nie odczuwa efektów wzrostu gospodarczego. Bo niewielki wzrost gospodarczy cały czas utrzymuje się. Ale ludzie go nie odczuwają, bo nawet choćby przez chwilę nie mogą potrzymać tych pieniędzy w rękach, bo za chwilę muszą je oddać. Komu? Na to pytanie można odpowiedzieć poprzez analizę struktury inwestycji zagranicznych w Polsce.

W 2005 roku wartość inwestycji zagranicznych w Polsce wyniosła 64 mld zł. Z czego 50 mld. to były tzw. inwestycje portfelowe, a więc zakup krótkoterminowych papierów wartościowych. Z kolei w tych inwestycjach porfelowych, aż 45 miliardów to był zakup obligacji skarbu państwa, a więc tych papierów wartościowych, przy pomocy których rząd finansuje deficyt budżetowy. Deficyt budżetowy w roku 2005 wynosił 35 mld. złotych, a obligacji państwowych rząd sprzedał za 45 mld., to znaczy, że został sfinansowany cały deficyt budżetowy i zaległości z lat ubiegłych przez inwestorów zagranicznych. Ale to znaczy też, że te 4,5 tys. zł. każda rodzina w Polsce musi zapłacić im – tej lichwiarskiej międzynarodówce. A to oznacza politycznie, że nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej niewolnikiem lichwiarskiej międzynarodówki. Istota niewolnictwa nie polega na tym, że właściciel niewolnika bije go i krzyczy na niego, lecz na tym, że niewolnik musi pracować na rzecz swego pana czyli przekazywać mu coraz więcej bogactwa jakie wytwarza. Ale jeśli jest jak jest, to nie możemy marzyć o suwerenności politycznej, bo z roku na rok coraz głębiej brniemy w sytuację niewolników.

Musimy zatem odzyskać również suwerenność ekonomiczną i jeśli mamy ten program traktować poważnie, to jest to drugi element IV Rzeczypospolitej. I wreszcie nadszedł czas na przedstaweinie trzeciego elementu hasła suwerennej IV Rzeczypospolitej, którym jest  utrzymanie suwerenności państwowej. 

Co z tą Unią?  
1 maja 2004 roku Polska została przyłączona do Wspólnoty Europejskiej, a nie do Unii Europejskiej, bo Unia powstanie dopiero wtedy, gdy wszystkie państwa ratyfikują Traktat Konstytucyjny. To co się stało 1 maja 2004 roku z geopolitycznego punktu widzenia było rozszerzeniem wpływów niemieckich na obszar środkowej i wschodniej Europy. Powiem nawet więcej. 1 maja 2004 roku Niemcy po 90 latach wygrały I wojnę światową. Wystarczy porównać cele wojenne Cesarstwa Niemieckiego z 1916 roku z sytuacją jaka się wytworzyła po 1 maja 2004 roku. Cele wojenne cesarstwa polegały na podporządkowaniu sobie administracji nad Europą Wchodnią. Dzisiaj chodzi o to samo. Ale zrobiono to tak, aby wyglądało na to, że są to ruchy oddolne i z zewnątrz nie było żadnej ingerencji. Zrobiono tak, aby nie było widać tego, że sytuacja w Polsce ma być kontrolowana przez Niemcy.

Niemcy nie mogą w sposób bezpośredni i widoczny administrować Polską, bo mogłoby to wywołać różnorodne protesty, a nawet rewolty. Dlatego administrację nad Polską ma sprawować lobby żydowskie. Wówczas jakikolwiek bunt mógłby być przedstawiany jako antysemityzm i byłby potępiany przez całą „postępową” Europę.

Nawiasem mówiąc, Niemcy dążą także do wygrania II wojny światowej i są blisko tego celu. Wygraniem II wojny światowej dla Niemiec będzie zapewnienie sobie stałego miejsca w Radzie Bezpieczeńtwa Narodów Zjednoczonych z prawem weta.

Wróćmy jednak do metafory z obecnym niemieckim zwycięstwem w I wojnie światowej. Niemcy dążą do tego, aby jeszcze za ich kadencji ratyfikowana została konstytucja europejska, która byłaby podstawą powstania nowego megapaństwa na arenie światowej, czyli Unii Europejskiej kontrolującej na podległym jej obszarze wszystkie dziedziny życia społecznego, a więc: gospodarkę, politykę i ideologię. Jeśli powstanie nowe imperium europejskie, to Polska będzie w nim jedną z prowincji. Rodzi się też pytanie jaką ideologią imperium będzie się kierowało.

Kanclerz Schroeder na spotkaniu z prezydentami pięciu nowych państw członkowskich, które zostały przyjęte do Unii Europejskiej powiedział otwarcie, że w nowej Europie żadnych nacjonalizmów nie będzie. Powiedział to w chwili, gdy jeszcze nie przebrzmiały spory o wpisanie do preambuły traktatu konstytucyjnego słów o wartościach chrześcijańskich, w opariu o które powstawała cywilizacja europejska. Jaką zatem ideologię zaproponują nam państwa dążące do jak najszybszego zjednoczenia Europy? Będzie to ideologia poprawnego politycznie marksizmu.

 Włoski filozof i socjalista Antonio Gramsci w latach dwudziestych XX wieku doszedł w swych pracach do wniosku, że Marks się pomylił i wbrew fundamentalnego dla marksizmu stwierdzenia to nie byt określa świadomość lecz świadomość określa byt. To kultura trzyma w ryzach człowieka i ona czyni go posłusznym niewolnikiem. Każdy bunt i każda rewolucja jest zatem groteskowa, bo odbywa się w ramach tej samej kultury. Aby rewolucja była prawdziwa, to do ideologii rewolucyjnej trzeba włączyć rozbicie kultury, gospodarki i polityki. Z kolei Fryderyk August von Hayek, filozof i ekonominsta wyodrębnił dwa rodzaje porządku społecznego. Jeden z nich jest spontaniczny (wolny rynek, język mówiony itp.), natomiast drugi jest zadekretowany (np. ustrój socjalistyczny). 

W roku 1968 przez Europę przetoczyła się studencka rewolta. Dzisiaj władzę w wielu państwach europejskich sprawują zorientowani lewicowo uczestnicy tamtej rewolty wychowani na książkach Gramsciego. Próbują oni realizować jego idee wprowadzając „ducha rozłamu”, polegającego na forsowaniu porządków zadekretowanych i zastępowania nimi porządków spontanicznych. Jako na przykład takiej podmiany możemy wskazać na pojęcie „kochający inaczej” wciskane przez szermierzy politycznej poprawności do języka mówionego. Tego typu „politycznie poprawne” podmiany mają wywrotowy charakter wobec jednego z filarów cywilizacji łacińskiej – greckiego stosunku do prawdy.

Stajemy zatem w obliczu poważnego zagrożenia. Wraz z ratyfikowaniem konstytucji w Europie, powstanie w miejsce obecnej współpracy i konfederacji całkowita utrata suwerenności i zajmiemy miejsca jednej z wielu prowincji, która będzie musiała zrezygnować ze swej odrębności kulturowej i poddać się nakazom zadekretowanego porządku kulturowego. Zanim oddamy głos za traktatem konstytucyjnym, zastanówmy się nad tym głęboko. Może lepiej wstrzymać się póki nie jest za późno.

WTM
"MAGAZYN CENTRUM"