KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 25 listopada, 2024   I   02:39:39 AM EST   I   Elżbiety, Katarzyny, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. STYL ŻYCIA
  4. >
  5. Polska TV w USA

Karolina Korwin-Piotrowska

19 grudnia, 2006

Z wykształcenia - historyk sztuki, z zawodu - dziennikarz. Robiła w życiu wiele rzeczy, min. prowadziła program o filmie w TVP, jeździła regularnie na festiwale do Cannes i Wenecji, produkowała płyty Michała Żebrowskiego i programy telewizyjne, pracowała na planie filmu \"Pianista\", robiła promocje \"Ogniem i mieczem\" na festiwalu w Cannes. Ostatnio była naczelną jednego z miesięczników. Teraz, razem z Tomaszem Kinem, prowadzi program \"Magiel towarzyski\".

O świątecznym szaleństwie w hipermarketach, bożonarodzeniowej tradycji i skromnym, rodzinnym świętowaniu z Karoliną Korwin – Piotrowską rozmawia Marta Ciosmak (itvn).

Czy lubi pani Boże Narodzenie?
Same Święta tak, ale odkąd stały się głównie przedmiotem handlu marketingowego i szaleństwa hipermarketowego, trochę mniej. Ale jako samo Święto – nic mam nic przeciwko.

Co, pani zdaniem, w czasie Świąt jest najważniejsze?
Dla mnie ważne jest, by Święta spędzić jak najskromniej i jak najspokojniej. Bez zbędnego sztafażu, który się nam narzuca. Święta wcale nie muszą być superbogate, nie to jest najważniejsze. Nie ma znaczenia, czy będziemy jedli jedną, czy jedenaście potraw. Najważniejsze jest, żeby być z ludźmi, których się kocha i lubi.

Tak więc Święta spędza pani w gronie najbliższych osób?
Wyłącznie. Chociaż w tym roku mam taki szalony pomysł, by wyjechać. Nie wiem, czy dojdzie to do skutku. Pomysł jest zwariowany. W tym roku Wigilię oczywiście spędzę w domu. Jednak chodzi mi po głowie taki pomysł, by na Święta gdzieś wyjechać, na dwa-trzy dni. Nie wiem, czy mi się to uda, bo nie tylko ja decyduję o swoim wolnym czasie. Natomiast sam fakt, że taki pomysł się pojawił, jest dla mnie rewolucją.
 
Każde Boże Narodzenie spędzała pani w domu, z najbliższymi?
Tak, zawsze uważałam, że Boże Narodzenie należy spędzać w domu, z rodziną.

Czy przypominają się pani jakieś wyjątkowe, magiczne Święta spędzone w rodzinnym domu?
Przypominają mi się pierwsze Święta po wprowadzeniu stanu wojennego, to był rok ’81. Ja nigdy nie zapomnę tych Świąt! To był ciężki okres. Pamiętam, że w Wigilię moja mama zapakowała mi własny sweter, abym miała jakikolwiek prezent. Wtedy w sklepach praktycznie nic nie było. Pamiętam, że wielkim luksusem były sardynki z puszki, które mama postawiła na świątecznym stole. Mamie udało się także „dopaść” w jakimś sklepie komercyjnym prawdziwe hiszpańskie pomarańcze bez pestek. Ja smaku tych pomarańczy nigdy nie zapomnę! Wtedy w domu mieliśmy dobry alkohol, niedaleko naszego domu był taki sklep, gdzie można było wymieniać produkty. Moja mama wymieniła ten alkohol na produkty, z których udało jej się zrobić bardzo dobry sernik. To było niesamowite.

Wielu Polaków uważa, że Boże Narodzenie to taki magiczny okres, pełen radości, ale i refleksji… Co sprawia, że Święta są tak wyjątkowe?
Ja myślę, że jest to jedyny moment w roku, kiedy rzeczywiście świat się zatrzymuje. Siła tradycji jest tak ogromna, i przez to cudowna, że ludzie chowają topory wojenne. Siadają do wspólnego stołu i spotykają się z bliskimi. Ja myślę, że to jest niezmiernie ważne. Mamy wtedy ogromną potrzebę, albo wspomnienia bliskich, jeśli oni już nie żyją, albo zadzwonienia do nich, albo zaproszenia ich do siebie. W Polsce pielęgnowana jest piękna tradycja z wolnym nakryciem przy stole. To magiczne dni, kiedy myślimy tylko o tym, by spędzić dobrze dany moment. Zapominamy o swoim koncie w banku, o kredytach, o pieniądzach, o różnych bzdurach. Ten moment oczywiście jest bardzo krótki.

Ale też bardzo potrzebny
Psychologowie mówią też o czymś takim jak depresja świąteczna. Twierdzą, że ludzie sobie kompletnie z tym nie radzą. Najpierw są wyrwani z pracy, zmuszeni do tego, by o niej nie myśleć. Dostają kompletnej paranoi, nie potrafią się zachować, bywają agresywni. Praca bardzo rządzi ludźmi. Myślę, że w czasach, kiedy żyjemy w tak ogromnym pośpiechu i skupiamy się na pracy, a nie na miłości, nie na bliskich, taki czas świąteczny jest bardzo potrzebny. Gdyby nie było takiego czasu, ludziom brakowałoby momentu, który pozwoliłby im oderwać się od codzienności. W okresie Świąt cały świat zamiera, nie ma innych wiadomości. Mówi się tylko o tym, jak ludzi w różnych krajach spędzają Boże Narodzenie. To jest taki czas, kiedy w telewizji, prawie nie ma złych wiadomości. Wtedy pokazuje się choinki, papieża, pasterkę. Jest kilka takich magicznych godzin, ten nastrój wigilijnego wieczoru czasami przenosi się na cale święta, na całe dwa dni I wtedy cały świat myśli o czymś zupełnie innym niż normalnie.

Wspomniała pani o tym, że ważne jest to, by przy świątecznym stole nie zabrakło dodatkowego, pustego nakrycia. To piękny polski zwyczaj. Proszę powiedzieć, czy pielęgnuje pani także zwyczaj dzielenia się opłatkiem, śpiewania kolęd, ubierania choinki?
Opłatek jest zawsze. Z choinką różnie bywa. Jak byłam dzieckiem, rodzice zawsze o to dbali. Chociaż mieliśmy maleńkie mieszkanie, choinka zawsze była ogromna. Mama zawsze kupowała tzw. choinkę robioną, czyli taką choinkę z prawdziwych gałęzi. Ja kiedyś przez dwa, czy trzy lata miałam u siebie w domu sztuczną choinkę, potem się jej pozbyłam, gdyż strasznie zbierała kurz. A teraz kupuję takie malutkie choinki robione u ogrodników. Póki co, wielka choinka nie jest mi potrzebna. Jestem jednak przekonana, że jak tylko będę miała dziecko, na pewno kupię dwumetrową choinkę. Bo to jest po prostu absolutnie obowiązkowe, kiedy się ma dzieci. Ważny jest ten moment, kiedy się ubiera choinkę, kiedy się zapala lampki… Wtedy w oczach dzieci pojawiają się światełka, które po prostu się iskrzą. To jest taka przygrywka do czegoś cudownego, co nastąpi wieczorem. Więc jeśli chodzi o choinkę, na razie mam taką wersję minimum, ale myślę, że niedługo będzie mi potrzebna wersja maximum.

Mówiła pani, że nie lubi tego szumu, który towarzyszy bożonarodzeniowym przygotowaniom. Nie da się ukryć, że w drugiej połowie grudnia w sklepach panuje wielkie szaleństwo. Kiedy więc kupuje pani prezenty dla najbliższych?
Ja prezenty kupuję jeszcze w listopadzie. W grudniu nie można wejść do sklepów, ponieważ grozi to kalectwem trwałym, więc nie robię tego. To, co się dzieje w sklepach, to jest dramat. Myślę, że wpadliśmy w jakąś nienormalną pogoń za rzeczami. Dlatego właśnie prezenty kupuję miesiąc przed świętami lub w samą Wigilię rano, kiedy w sklepach jest już pusto.

Znajduje pani czas na to, by upichcić jakiś świąteczny przysmak?
Jeżeli chodzi o gotowanie, muszę przyznać, że nie silę się na samodzielne ugotowanie wszystkich potraw. W dzisiejszych czasach nie mamy wielkich staropolskich kuchni, w których odbywało się wielkie gotowanie. Nie udawajmy, że wszyscy potrafimy robić uszka, bo ja np. nie umiem. Więc jeżeli są fajne miejsca, gdzie można zamówić pyszne potrawy, to ja tak robię. Mam ten komfort, że nie dołuję się dlatego, że czegoś nie umiałam zrobić. Po prostu, płacę komuś, kto umie zrobić to lepiej, niż ja. Tak więc część potraw świątecznych zamawiam, część przygotowuję u siebie w domu. Mam parę dań popisowych, ale nie napinam się, że to musi być. Ja myślę, że z wiekiem człowiek mądrzeje i wie o tym, że tak naprawdę wigilię można spędzić przy suchym chlebie i stole przykrytym gazetą. Święta nie są wyścigiem pod hasłem „najlepiej zrobiony makowiec”. To jest po prostu bardzo ważny dzień, który bez tego makowca fantastycznie też się może obejść. Ważne, byśmy ten czas spędzili z osobami, które kochamy.

I tego pani życzę. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo. Ja na Święta, życzę Pani i wszystkim widzom itvn, przede wszystkim zdrowia, potem miłości a następnie spokoju - Wszystko inne przyjdzie samo.

Galeria