KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 25 kwietnia, 2024   I   06:51:55 AM EST   I   Jarosława, Marka, Wiki
  1. Home
  2. >
  3. Not Used_ŚWIĄTECZNE REFLEKSJE

Trwanie w Chrystusie - 5 Niedziela Wielkanocy, 05.14.2006

14 maja, 2006

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we mnie owocu, odcina,, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie-, jeśli nie trwa w winnym krzewie- tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy- latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic uczynić nie możecie. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. J 15, 1-6

Przerzucam kartki dwumiesięcznika „Miłujcie się” i wzrok mój zatrzymuje się na fotografii kobiety z uśmiechem na twarzy. Wygląda na szczęśliwą. Cóż w tym nadzwyczajnego? Szczęśliwe dziewczyny uśmiechają się do nas prawie ze wszystkich okładek kolorowych magazynów. Nie dziwi nas to, mają urodę, sławę pieniądze i przyjaciół, mają, zatem powody do zadowolenia. Nie jest to trwały fundament szczęścia, ale na dziś wystarczy, aby uśmiechać się do życia. Kobieta z fotografii, na którą zwróciłem uwagę nie ma rąk ani nóg. Skąd, wobec tego bierze się ten uśmiech szczęścia? Odpowiedź na to pytanie odnajdziemy w długim wywiadzie, jakiego udzieliła dla wspomnianego dwumiesięcznika.

W wieku 15 lat Maria Wiktoria zachorowała na chorobę zwaną Poliatrite nudosa, która doprowadziła do amputacji rąk i nóg. Oto jak o tym mówi: „Każdą amputację przeżywałam bardzo boleśnie. Nikt nie jest w stanie pojąć mojego bezdennego cierpienia po stracie obu rąk, obu nóg... To może zrozumieć tylko ten, kto przeszedł tę samą tragedię. Nieraz skarżyłam się Jezusowi mówiąc: Panie Jezu ja teraz już nie mogę Ciebie uważać za przyjaciela, skoro dopuściłeś na mnie takie nieszczęście. W czym Ci zawiniłam, Jezu? Pragnę już umrzeć. Jeśli nie chcesz mnie zabrać z tego świata, to daj mi siłę do dźwigania tego krzyża. Modliłam się coraz żarliwiej i czułam, jak każdego dnia wstępowało we mnie ukojenie i siła do znoszenia mojego kalectwa. Kiedy pod wpływem modlitwy ożywiała się moja wiara i miłość ku Bogu, zaczęłam nawet odczuwać radość? (...) Proszę gorąco Boga o to, abym mogła swoim słowem, swoim uśmiechem i przykładem własnego życia złagodzić smutek i ból tych wszystkich, którzy szukają u mnie pomocy duchowej. Mówię do nich: Pamiętajcie, moi przyjaciele, że bohaterami nie są tylko ci, którzy w czasie wojny zabili wielu nieprzyjaciół, ale także ci, którzy potrafią panować nad sobą, znosić cierpliwie wszelkie przeciwności i ze spokojem dźwigać swój krzyż. Teraz żyję w ustawicznej obecności Boga. Często z Nim rozmawiam bardzo serdecznie i przedstawiam Mu sprawy świata. W ciszy mojego pokoiku wsłuchuję się w Jego głos i otwieram moje serce na Jego działanie. Jest to wspaniale doświadczenie duchowe, które przynosi mi wiele radości i koi wszelki ból”.

Głęboka i autentyczna więź z Chrystusem jest źródłem optymizmu i radości Marii Wiktorii w sytuacji, po ludzku sądząc beznadziejnej. Ewangeliczna przypowieść o winnym krzewie mówi o tej więzi. Winny krzew każdego roku wypuszcza latorośle, na których dojrzewają winogrona. Latorośl owocuje dzięki zakotwiczeniu w winnym krzewie, z którego czerpie soki. W oderwaniu od winnego krzewu nie wyda owocu, uschnie. Przez chrzest zostaliśmy wszczepieni w Chrystusa. Jest to dobry początek, ale to nie wystarcza do owocowania. Konieczny jest aktywne trwanie w Chrystusie, które polega na zachowywaniu bożych przykazań, a szczególnie tego najważniejszego, przykazania miłości. Zachowywanie ich sprawia, że moc boża spływa na nas i możemy rodzić owoce, które stają się źródłem radości i poczucia sensu życia bez względu na niesprzyjające warunki zewnętrzne. Jednak zasadniczym owocem naszego życia ma być błogosławiona wieczność z Bogiem. Ten owoc możemy wydać dzięki trwaniu w Chrystusie. Bez tego, nawet wtedy, gdy inni uważają nas za chrześcijan, jesteśmy tylko bezowocną, uschłą latoroślą, która gdy przyjdzie czas będzie zebrana i wyrzucona.

Przypowieść o winnym krzewie mówi także o przycinaniu winnego krzewu, wygląda to na bolesny zabieg, ale jest on konieczny, aby winny krzew wydał dorodny owoc. Trwanie w Chrystusie wymaga nieraz samozaparcia, poświecenia i jest ono nieraz konieczne byśmy mogli, w Chrystusie wydać obfity owoc i nim się radować w wieczności.

Ks. Ryszard Koper