KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 19 kwietnia, 2024   I   05:42:43 PM EST   I   Alfa, Leonii, Tytusa
  1. Home
  2. >
  3. Not Used_ŚWIĄTECZNE REFLEKSJE

Najbogatszy człowiek w dolinie - 26 Niedziela Zwykła, 09.30.2007

30 września, 2007

Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie. U bramy jego pałacu leżał żebrak. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; ale także psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy cierpiąc męki w Otchłani, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i przyślij Łazarza, aby koniec swego palca umoczył w wodzie i ochłodził mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu. Łk 16, 19-24

Wiele lat po wydarzeń zanotowanych w powyższym fragmencie Ewangelii żył inny, bardzo bogaty człowiek imieniem Carl. Rozpierała go nadmierna duma i pycha, gdy bryczką objeżdżał swoje ogromne posiadłości. Pewnego dnia przejeżdżał obok domu biednego rolnika, starego Hansa, który w cieniu zielonego dębu spożywał posiłek. Hans z pochyloną głową odmawiał modlitwę. Kiedy podniósł wzrok ujrzał niespodziewanego gościa: „Przepraszam, nie zauważyłem cię. Dziękowałem Bogu za posiłek”. Carl widząc czarny, czerstwy chleb i ser, które składały się na posiłek, pogardliwe skrzywił usta i powiedział: „Nie sądzę, aby było, za co dziękować. „Och”, odpowiedział Hans, „to całkiem mi wystarcza. Ale wymowne jest twoje przybycie właśnie dzisiaj, ponieważ miałem dziwny sen, który chcę ci opowiedzieć. Znalazłem się w przepięknym cichym miejscu. I usłyszałem tam głos: „Najbogatszy człowiek w tej dolinie, dzisiejszej nocy umrze”. „Och, sny!”- krzyknął Carl -To nonsens”. Odwrócił się i pośpiesznie odjechał. Jestem najbogatszy w tej dolinie; zapewne to o mnie chodzi. Ale to bzdura; mam umrzeć tej nocy. Nie mogę popaść w panikę. Najlepiej zapomnieć tego starca i jego sen. Im bardziej chciał o tym zapomnieć tym bardziej sen zapadał w jego świadomość. Był całkiem zdrowy, ale teraz nie był i tego pewien. Zawołał swego przyjaciela doktora. Pośpiesznie wytłumaczył mu, w czym rzecz. Doktor odpowiedział: „To głupstwo, ale dla twojego spokoju przebadam cię dokładnie”. Po skończonym badaniu lekarz postawił diagnozę: „Carl jesteś zdrowy jak twoje konie, na których jeździsz. Nie masz najmniejszego powodu, aby obawiać się śmierci tej nocy”.
   
Gdy lekarz przygotowywał się do odejścia, wtedy wpada posłaniec i przerywanym głosem woła: „Doktorze, doktorze, chodź szybko do starego, Hansa. Przed chwilą zmarł w czasie snu”. (por. William J. Bausch: „A World of Stories”)
   
Kto tu jest naprawdę biedny, a kto jest bogaty? Odpowiedzi będą różne w zależności od perspektywy patrzenia na człowieka. Z perspektywy bardzo krótkiego okresu, jakim jest życie ziemskie wydaje się, że bogaczem jest ten, kto wiele posiada i świetnie się bawi. Zaś biedakiem jest ten, kto przymiera głodem i jest w pogardzie otoczenia. Inaczej sprawa wygląda, gdy spojrzymy na człowieka z perspektywy wieczności. Spojrzenie z tej perspektywy jest spojrzeniem oczyma Boga. I w tej perspektywie bogacz ziemski może się okazać największym nędzarzem. Tak jak to jest w przypowieści ewangelicznej. Bogacz prosi Mojżesza, aby Łazarz, ziemski biedak, a teraz niebieski bogacz umoczył, chociaż koniec swego palca i ugasił jego pragnienie.

Bogactwo samo w sobie ma wartość ambiwalentną. Może być użyte dobrze lub źle. Ewangelia nie potępia bogacza za to, że był bogaty. Potępia go, ponieważ nie zauważył biednego Łazarza, bez pytania zaakceptował stan, że on jest bogaty a Łazarz biedny, zaniedbał to, co powinien zrobić, nie ruszył palcem, aby usłużyć ze swych nieprzebranych bogactw umierającemu biedakowi, pozostał nieczuły na nędzę bliźniego. W świetle tej ewangelicznej perspektywy stary Hans był naprawdę najbogatszym człowiekiem w dolinie. Spożywał ciężko zapracowany chleb, dziękował Bogu za wspaniały dar życia, spokojnie spoglądał na nadchodzącą noc śmierć, która materialne ubóstwo zamieni na nieprzemijające bogactwo. A bogactwo Carla nie włączone w służbę bliźniemu, po nocy odejścia z ziemi stanie się bezwartościowym balastem i postawi go obok ewangelicznego bogacza.
   
A teraz możemy już zacząć „polowanie” na bogaczy w naszej okolicy. Jest to takie łatwe, a nawet sprawia przyjemność. Dopaść (choćby w myśli) takiego bogacza, nieczułego drania, wyzyskiwacza i krwiopijcę, nadętego bufona, który obnosi się swym bogactwem ku zgorszeniu „myśliwego”, dopaść i wtrącić do ognia piekielnego. Albo też możemy wyszukiwać z satysfakcją mądre wypowiedzi na temat karygodnych zjawisk społecznych, na które (wg nas samych) nie mamy wpływu, ot choćby wypowiedź generała D.

Eisenhowera: „Każdy wyprodukowany karabin, każdy zwodowany okręt wojenny, każda odpalona rakieta oznacza ostatecznie kradzież; umierającym z głodu kradnie się chleb, a umierającym z zimna -ubrania”. To jest prawda. Jest to jeden z największych grzechów współczesnych bogaczy. Pieniądze przeznaczone na odpalenie jednej rakiety bojowej uratowałyby tysiące dzieci od śmierci głodowej. Ktoś jest za to odpowiedzialny. Wg Ewangelii ten ktoś będzie wołał o kroplę wody, aby ugasić pragnienie, jak ewangeliczny bogacz.
   
Można by tak pisać w nieskończoność, robiąc rachunek sumienia innym. Jest on potrzebny. Potrzebne jest także wołanie, gdy dzieje się niesprawiedliwość. Jednak najbardziej zmieniają świat ludzie, którzy zaczynają rachunek sumienia od samych siebie. Nie ważne jak jesteśmy bogaci. Ważna jest wrażliwość na nędzę „Łazarzy” dwudziestego wieku. A ich nie brakuje wokół nas. Potrzebują oni nieraz bardziej odrobiny serca, aniżeli dolara wetkniętego do ręki.
                                   
Ks. Ryszard Koper