- Home >
- Not Used_ŚWIĄTECZNE REFLEKSJE
Wielki Post - 2 niedziela Wielkiego Postu - 03.12.2006
12 marca, 2006
Po sześciu dniach Jezus wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza.” Nie wiedział, bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. Mk 9, 2-7
Zapewne każdy z nas wyciągał tak ręce i czekał na dotkniecie, po którym nie będzie już żadnych wątpliwości, że Bóg istnieje. Chodzi nam bardziej o dotknięcie fizyczne, niż duchowe. Świadczą o tym liczne pielgrzymki do miejsc, gdzie jak wieść niesie dzieją się dziwne rzeczy, które są znakami obecności Boga. Spragnieni pielgrzymi wypatrują najmniejszego znaku i czasami Bóg daje znak, który przekracza prawa natury i Kościół po dokładnym zbadaniu ogłasza, że dokonał się cud. Wiele jest takich zdarzeń, które czekają na oficjalne orzeczenie Kościoła, należy do nich także życie Teresy Neumann z Bawarii.
Pochodziła ona z dobrej, katolickiej rodziny. W wieku dwudziestu lat doznała złamania kręgosłupa, gdy biegła z pomocą sąsiadom, których gospodarstwo stanęło w płomieniach. Skutkiem tego wypadku był całkowity paraliż nóg, a następnie, po innym gwałtownym upadku, także całkowita ślepota. Ojciec Teresy, żołnierz piechoty na froncie zachodnim, w czasie pierwszej wojny światowej, przywiózł jej z Francji obrazek Teresy od Dzieciątka Jezus, z klasztoru Lisieux. Młoda dziewczyna, unieruchomiona i niewidoma, zaczęła się modlić do swojej imienniczki. I oto 29 kwietnia 1923 r., w dniu beatyfikacji małej Francuzki, jej niemiecka imienniczka Teresa Neumann odzyskała wzrok. W dwa lata później, 17 maja 1925 r., podczas gdy Pius XI ogłosił tę karmelitankę z Lisieux świętą, Teresa Neumann odzyskała nieoczekiwanie władzę w nogach. Po roku nastąpiło inne nagłe wydarzenie. Ta młoda, prosta dziewczyna, nic nie wiedząca o stygmatach zauważyła w okresie Wielkanocy, że na jej rękach i nogach, w boku i na głowie wyryły się znaki Męki Pańskiej. Odtąd, przez 36 lat, aż do śmierci, poczynając od każdego czwartku wieczorem aż do piątkowego popołudnia doświadczać będzie Męki Chrystusa, brocząc obficie krwią. Od godziny 15:00 w piątek Teresa zapadała w głęboki sen, z którego budziła się rześka i radosna z zasklepionymi ranami w niedzielę rano, przeżywając na nowo tajemnicę Zmartwychwstania. Od kiedy zaczęła mieć stygmaty, aż do końca życia nic już nie jadła ani piła, przyjmując tylko hostie Komunii. Oczywiście, robiono wszystko, aby zdemaskować ją jako symulantkę, ale zawsze lekarze przysyłani w celu poddania jej kontroli najpierw podchodzili do sprawy sceptycznie, a w końcu dochodziło do głośnych nawróceń w obliczu tej zagadkowej sprawy. Świeckie komisje dochodziły do takiej samej konkluzji jak komisja kościelna: kobieta odżywiała się naprawdę jedynie Eucharystią. Warto dodać, że Teresa poza dniami Męki i Zmartwychwstania prowadziła normalne życie.
Rodzina Neumannów, choć zdecydowanie antynazistowska, nie była nękana, zapewne na osobisty rozkaz Hitlera, który bał się zabobonnie mistyczki, a szczególnie jej wizji, zapowiadających dla niego „dies irae”. W czasie wojny każdy obywatel niemiecki otrzymywał kartki żywnościowe z wyjątkiem Teresy. Odebrano jej prawo do kartek żywnościowych z urzędowym uzasadnieniem, że ich nie potrzebuje, zważywszy, że nic nie je ani nie pije. Dano jej za to podwójny przydział mydła, w uzasadnieniu konieczności cotygodniowego prania bielizny poplamionej krwią. (por. Witorio Messori: „Przemyśleć historię)
Ci, którzy zetknęli się z Teresą zapewne odczuwali dotkniecie Boga. To dotkniecie prowadziło do duchowego spotkania z Nim. Możliwe jest jednak doświadczenie Boga z pominięciem znaków materialnych, doświadczeń cudu. I ta droga zyskała pochwałę Jezusa: „Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli.” Jest droga zwyczajnego odkrywania Boga na drodze wiary. Zbyt natarczywe żądanie materialnego znaku, szukanie sensacji jest poniekąd wystawianiem Pana Boga na próbę. Spotkanie Boga ma charakter duchowy i w tej sferze trzeba szukać natchnień i bożej obecności. Można także powiedzieć, że całe nasze życie jest wspinaczką się na górę Tabor, aby tam, jak apostołowie doświadczyć olśnienia, nadzwyczajnej bliskości Boga i wołać tak jak oni: „Rabbi dobrze, że tu jesteśmy.” Apostołowie potrzebowali tego umocnienia w perspektywie zbliżającej się Męki Chrystusa. Takiego umocnienia potrzebuje każdy z nas na drodze naszego pielgrzymowania.
Ks. Ryszard Koper
KATALOG FIRM W INTERNECIE