KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 marca, 2024   I   02:32:33 AM EST   I   Marka, Wiktoryny, Zenona
  1. Home
  2. >
  3. Not Used_ŚWIĄTECZNE REFLEKSJE

Choroba współczesnośći - 6 Niedziela Zwykła - Rok B - 02.12.20006

12 lutego, 2006

Wtedy przyszedłszy do Niego trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go:, „Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić.” A Jezus zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony!” Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: „Bacz abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, która przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich.” Lecz on po wyjściu wiele zaczął opowiadać, i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. Mk 1, 40-46

„Ojca zamordowali, gdy miałam 5 miesięcy”- mówi wychudzona kobieta o pooranej twarzy, z której trudno jest odczytać cokolwiek oprócz cierpienia. Ma może czterdzieści, a może sześćdziesiąt lat. Nie przyznaje się do żadnego wieku, bo... sama już nawet nie wie, ile dokładnie ma lat. – „Kiedy skończyłam trzy lata, ta, co mnie urodziła, siadła na brzegu mojego łóżeczka. Miała czarną spódnicę i pomarańczowy żakiet. Powiedziała mi, że idzie do sklepu po cukierki i czekoladę. Nie było jej potem przez trzynaście lat. Porzuciła mnie suka przebrzydła. Nie chciała mnie, bo byłam bardzo chora. Do dziś choruję. Zostałam bezpańskim psem. Trochę chowała mnie babcia, a resztę dzieciństwa tułałam się po przytułkach i sierocińcach, gdzie nie szczędzili mi razów gumowym szlaufem. Miałam w sobie jakieś resztki przyzwoitości. Do bierzmowania musiałam uciekać, do Komunii św. też. 15 lipca 1968 r. był dla mnie przeklętym dniem. Zniszczył całe moje marne życie. Byłam na wakacjach u ciotki. Nagle do naszych drzwi zapukała jakaś zmarnowana kobieta. Powiedziała, że jest moją matką. A jak się jej zapytałam: gdzie masz czarną spódnicę i pomarańczowy żakiet? Zaczęła wtedy płakać. A ja razem z nią. Głupia byłam. Dałam się namówić na wspólny wyjazd do jej domu pod Szczecinem. Pracowałam w PGR. Przyniosłam pierwszą wypłatę do domu i mówię: weź te pieniądze. Ona mi na to: Mam gdzieś twoje pieniądze. Czyś ty moje dziecko? We mnie jakby grom uderzył, a ona dalej: jestem czarna, ty blondynka. Jestem zdrowa, a ty chora. Była już wtedy mocno pijana (...) Uciekłam z domu w tym, w czym stałam. Tułałam się po Polsce przeklinając tą, co mnie urodziła (...) Zaczęłam chodzić po „bramach”, spalam po klatkach schodowych, po pociągach, zwłaszcza na trasie Kraków- Lublin. Najlepiej nocowało się w grobowcach na cmentarzu Rakowickim. Czy bałam się? Czego? Owszem, były obok mnie jakieś szczątki, ale przykryłam je, czym mogłam, odmówiłam „wieczne odpoczywanie” i do rana spałam spokojnie. W grobowcach było lepiej niż w pociągu, gdzie spało się z duszą na ramieniu, byleby tylko konduktor nie wyrzucił. Nienawidzę ludzi za to, że mi nie pomogli. Czasami sama żałuję, że jestem człowiekiem.” (Izabela Pieczara: Pogmatwane życiorysy).

W tej autentycznej historii chcę zwrócić uwagę na zgubne skutki, jakie niesie ze sobą odrzucenie przez drugiego człowieka, brak akceptacji, jakby wykreślenie ze społeczności ludzkiej. W jednym z plemion afrykańskich najwyższą karą jest nie pozbawienie życia, ale usuniecie ze wspólnoty plemiennej. Człowiek jest istotą społeczną. Do prawidłowego rozwoju potrzebuje kogoś, kto go doceni i zaakceptuje. Ten problem jest także poruszany w zacytowanym na wstępie fragmencie Ewangelii.

W czasach biblijnych trąd uważano za najbardziej zaraźliwą chorobę. Była ona w tamtych czasach nieuleczalna. Konanie trwało latami. Chorych, ze względu na niebezpieczeństwo zarażenia usuwano ze społeczności zdrowych. Trędowaty, dzwonkiem i wołaniem „nieczysty” ostrzegał przed zbliżeniem się do niego. Takie traktowanie chorych dodawało jeszcze do cierpienia fizycznego cierpienie duchowe. Chory czuł się odrzucony, pozbawiony godności i skazany na konanie w zapomnieniu. W tamtych czasach trąd, jak i też inne nieszczęścia były uważane za karę bożą, odrzucenie przez Boga. To sprawiało, że trędowaci byli ludźmi głęboko zranionymi nie tyle fizycznie, co duchowo.
 W tym kontekście możemy wyobrazić sobie jak wielkie znaczenie miało uzdrowienie trędowatego przez Chrystusa. Przełamuje On barierę izolacji społecznej. Zbliża się do chorego. Wyciąga ku niemu rękę i chory odzyskuje zdrowie fizyczne i duchowe. Chory ponownie odkrywa w sobie ludzką godność, godność dziecka bożego. Jak wiele mogła zdziałać jedna, życzliwie wyciągnięta ręka. Była to boża ręka, ale Bóg użycza tej mocy ludzkiej dłoni, która wyciąga się w życzliwym geście do drugiego człowieka.
 Choroby fizyczne i psychiczne są źródłem cierpienia człowieka. Jednak największym źródłem nieszczęść ludzkich są niepoprawne relacje człowieka z Bogiem i ludzi między sobą. Można umierać na nie uleczalną chorobę i zachować godność, spokój i nadzieję. I można być zdrowym i doświadczać piekła tu na ziemi, a to dzięki bliźnim. Odrzucenie, izolacja człowieka, brak akceptacji sprawiają, że świat staje się bezduszny i wrogi. Doświadczamy tego nieraz w pracy, gdzie patrzą na nas jako wroga i konkurenta. Czujemy się nie tylko przez nich odrzuceni, ale z lekiem się oglądamy, z której strony nastąpi atak.

Tak zwana znieczulica społeczna staje się jedną z poważniejszych chorób doby współczesnej. Obojętność na los naszego bliźniego rodzi bezduszny, zimny i okrutny świat. Jest ona pewną formą odwrócenia się od człowieka, co jest równoznaczne z odwróceniem się od Boga. W roku 1996 w wypadku drogowym na trasie Jasło- Krosno zginęły dwie dziewczyny. Mogły przeżyć, gdyby w porę nadeszła pomoc. Niestety, przez kilkadziesiąt minut żaden z kierowców nie zareagował na rozpaczliwe wezwania rannych licealistek. Pogotowie ratunkowe i policję zawiadomili dopiero niemieccy turyści. Lecz na pomoc było już za późno. To tylko jeden obrazek z codziennego życia. Ta obojętność rodzi lęk i wzajemną nieufność oraz potęguje izolację. Jest ona oznaką chorego społeczeństwa. Jest to jak gdyby trąd dzisiejszego świata.
Do tego właśnie świata Chrystus wyciąga rękę, aby go uzdrowić. Ta ręka niesie bezinteresowną miłość. Przyjęcie jej sprawia, że i nasza ręka wyciąga się w życzliwym geście do bliźniego. Wtedy nasz świat pięknieje, staje się bardziej przyjazny, więcej w nim nadziei, która mocą Chrystusa zmartwychwstałego przezwycięża śmierć i rodzi wieczność.

Ks. Ryszard Koper