KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 26 kwietnia, 2024   I   06:35:44 AM EST   I   Marii, Marzeny, Ryszarda
  1. Home
  2. >
  3. Not Used_ŚWIĄTECZNE REFLEKSJE

Bliskość Boga - 3 Niedziela Zwykła - 01.22.2006

22 stycznia, 2006

Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie Ewangelię!” Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro, byli, bowiem rybakami. I rzekł do nich Jezus: „Pójdźcie za mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi.” A natychmiast porzuciwszy sieci poszli za Nim. Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, i brata jego Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawiwszy ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim. Mk 1, 16-20

Babe Ruth należy do najbardziej znanych postaci w sporcie amerykańskim. Niezapomnianym czasem, w jego życiu osobistym była chłodna, grudniowa noc roku 1946. Dlaczego? Na to pytanie odpowiada w artykule zamieszczonym w „Guideposts”. Tak o tym pisze: „Odszedłem daleko od Kościoła. Miałem własny ołtarz; wielkie okno w luksusowym nowojorskim apartamencie z widokiem na miasto tonące w powodzi świateł. Często klęczałem przed tym oknem i z wielka pokorą prosiłem Boga, aby mi pomógł być takim, jakim On chciałby mnie widzieć.”

W tę grudniową noc Ruth poważnie chory przebywał w nowojorskim szpitalu. Przy łóżku był jego bliski przyjaciel, Paul Carey.  W pewnym momencie Paul zwrócił się do Ruth tymi słowami: „Babe, jutro będziesz miał poważnA operację. Czy nie sądzisz, że dobrze byłoby spotkać się z kapłanem?” Ruth widząc zatroskanie w oczach przyjaciela, po raz pierwszy w życiu uświadomił sobie, że śmierć może położyć kres jego życiu. „Tak, Paul. Chciałbym abyś zadzwonił po kapłana”- powiedział do Careygo. Tej nocy Ruth bardzo długo rozmawiał o Jezusie. A na koniec z wielką pokorą odbył spowiedź z całego życia. Dokonała się w nim duchowa przemiana, o której później napisze: „Gdy tej nocy leżałem w łóżku myślałem jak wspaniałe jest uczucie wolności od strachu i obaw. Po prostu złożyłem to wszystko na Boga.”

„Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”- tymi słowami zwraca się do nas Chrystus. Sądzimy nieraz, że te słowa kierowane są przede wszystkim do ateistów i wielkich grzeszników. To oni potrzebują nawrócenia. Siadając do pisania tych rozważań, dla ilustracji chciałem użyć przykładu nawrócenia człowieka, który nie wierzył w Boga, walczył z Kościołem i bliźniego miał za nic. Ale po kilku zdaniach uświadomiłem sobie, że nie ma wielu takich ludzi. I w zamian przytoczyłem zdarzenie z życia Babe Ruth. Wierzył na swój sposób w Boga, dla bliźniego miał otwarte serce. Był jak wielu innych, którzy uważają, że ich relacje z Bogiem i bliźnim są w porządku, i nie potrzebują nawrócenia. Jednak, gdy stanął w obliczu śmierci dostrzegł potrzebę pełniejszej bliskości Boga, dostrzegł potrzebę nawrócenia. Idąc za wewnętrznym głosem stanął w obliczu Boga, który uwolnił go od lęku i strachu. Ruth doświadczył wspaniałego uczucia obecności Boga.

Do Jana Chrzciciela, który wzywał do nawrócenia przychodzili najczęściej zwykli ludzie. Wierzyli w Boga, starali się żyć po bożemu. Przychodzili, bo czuli w sobie potrzebę pełniejszej przemiany, oczyszczenia. Na tej drodze szukali Boga. Podobnie do Chrystusa przychodzili najczęściej ludzie religijni, których Chrystus wzywa także do nawrócenia. To wezwanie koncentruje się na postaci Jezusa, w Nim przychodzi do nas Bóg, w Nim przychodzi do nas Królestwo Boże. Przez Niego i w Nim możemy najpełniej odnaleźć Boga. To wezwanie jest nie tylko wezwaniem do odwrócenia się od zła, ale jest wezwaniem do szukania jeszcze pełniejszego kształtu miłości, miłości, która w najdoskonalszej formie utożsamia się z Bogiem.

„Nikogo nie zabiłem, nie podpaliłem, nie zgwałciłem”. To standard, to norma życiowej doskonałości dla wielu współczesnych wierzących i niewierzących. A zatem nie ma się, z czego nawracać. Taki człowiek nigdy nie postąpi w rozwoju duchowym i moralnym, nie osiągnie pełni człowieczeństwa, nie mówiąc już o pełni zjednoczenia z Bogiem. Św. Paweł pisze: „Kto mówi, że jest bez grzechu ten jest kłamcą.” Potrzebujemy wszyscy nawrócenia. Początkiem nawrócenia jest przyznanie się do winy. Jeśli nie przed ludźmi to przynajmniej wobec Boga. Konieczne jest osobiste przyznanie się do własnych grzechów, nie wystarczy wyliczanie grzechów cudzych, nawet grzechów całego narodu.

Jeden z profesorów, którego znam osobiście, od lat wali się w piersi narodu polskiego za antysemityzm i nietolerancję religijną w Polsce. Tak mocno się wali, że aż mnie bolą piersi, ale nie, dlatego, że mam te grzechy na sumieniu. Ale dlatego, że ktoś się za mnie spowiada z grzechów, których nie popełniłem. A to, dlatego, że z Polski wyniosłem inne doświadczenia. Nawet we wspomnieniach moich rodziców nie ma tego, z czego spowiada się za mnie profesor. Być może moi rodzice mieli (w przeciwieństwie do profesora) cudowny dar zapamiętywania tego, co piękne i szlachetne. I to mi przekazali. Wolę to, niż brud historii, który osadza się na duszy i czyni życie obrzydliwym. A to, dlatego, że Polskę traktuje jako matkę. A matce, w imię miłości nie wypomina się błędów, których wypominanie nie ma żadnego wpływu na teraźniejszość i służyć może tylko wrogom.

Nie, nie chcę się spowiadać z cudzych grzechów. Bo dobrze wiem, że do przemiany nas samych, jak i też przemiany świata konieczne jest osobiste wyznanie grzechów i osobiste nawrócenie. Dopiero wtedy zbudujemy w sobie przestrzeń duchową dla Ewangelii - Dobrej Nowiny. Dopiero wtedy będzie w nas miejsce dla Chrystusa i Jego królestwa. Przedsmak tego królestwa miał Ruth , gdy mówił: „Gdy tej nocy leżałem w łóżku myślałem jak wspaniale jest uczucie wolności od strachu i obaw. Po prostu złożyłem to wszystko na Boga.”

Ks. Ryszard Koper