KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 18 kwietnia, 2024   I   05:45:29 PM EST   I   Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Świat

Egzamin niedojrzałości w 75. rocznicę wyzwolenia obozu oświęcimskiego

Waldemar Piasecki     27 stycznia, 2020

Świat obchodzi Międzynarodowy Dzień Pamięci Holocaustu, którym z woli Organizacji Narodów Zjednoczonych jest rocznica oswobodzenia obozu KL Auschwitz-Birkenau. Stało się tak na apel laureata Pokojowej Nagrody Nobla Elie Wiesela, więźnia tego obozu, który wprowadził do obiegu publicznego termin Holocaustu. Przypominamy wywiad, jakiego Elie Wiesel udzielił Waldemarowi Piaseckiemu. 75. rocznica wyzwolenia obozu oświęcimskiego jest ku temu okazją szczególną i specjalną. [Redakcja]

W dzień wyzwolenia obozu zagłady KL Auschwitz obchodzony jest w całym świecie Międzynarodowy Dzień Pamięci Holocaustu ustanowiony przez Organizację Narodów Zjednoczonych z inicjatywy  laureata Pokojowej Nagrody Nobla, byłego więźnia oświęcimskiego ELIE WIESELA, człowieka, który termin "Holocaust" wprowadził do obiegu pojęciowego współczesnego świata. Elie Wiesel odszedł 2 lipca 2016 roku, ale  jego dzieło mówienia „Nigdy więcej!” przetrwa. Prezentujemy wywiad, jakiego udzielił na ten właśnie temat Waldemarowi Piaseckiemu. Przypomnijmy, iż Elie Wiesel prócz wielu nagród, honorów i wyróżnień, jakie posiadał, bardzo cenił sobie dwa, jakie otrzymał z Polski. Była to Nagroda Orła Jana Karskiego i doktorat honorowy Uniwersytetu Papieskiej Jana Pawła II w Krakowie:

Przypomnijmy, iż  to Elie Wiesel przywrócił światu pamięć o Janie Karskim i bohaterskiej misji powstrzymania Holocaustu, jaką polski emisariusz starał się zrealizować. Wiesela i Karski połączyła serdeczna przyjaźń.  Po śmierci Jana Karskiego, Elie Wiesel został honorowym prezesem Towarzystwa Jana Karskiego, którym był do śmierci.


- Panie Profesorze, jest Pan wybitnym przedstawicielem ‘sceptycyzmu oświeconego’ wciąż twierdzącym, że świat nie wyciąga wniosków ze swej tragicznej historii i poza gestami niewiele robi, aby jej nie powtarzać. Czy 27 stycznia, Dzień Pamięci Holocaustu jest dobrym dniem, aby o tym rozmawiać?
-  Kiedy w listopadzie 2005 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych postanowiła dzień wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau - 27 stycznia - obchodzić, od następnego roku, jako Międzynarodowy Dzień Pamięci Holocaustu, zostałem zaproszony na 60. sesję Zgromadzenia Ogólnego, jako główny mówca. Ku pewnej konsternacji zająłem się tym, że lekcji Holocaustu świat nie odrobił, choć wojna zakończyła się 60 lat temu. Nie wszystkim się to podobało. Ostatecznie, w Rezolucji 60/7 uchwalono to święto oraz przyjęto kilka innych ważnych postanowień w sprawie pamięci Holocaustu. Dziś, kiedy z woli społeczności międzynarodowej, Dzień obchodzony jest po raz kolejny, uważam, że to dobra data i okazja, aby rozmawiać...

-  ...choćby o ludziach, którzy negują Holocaust, komory gazowe uważa za wymysł propagandowy, obozy koncentracyjne za miejsca, których grozę celowo się przesadza, a wszystko to uznają za elementy „żydowskiego szantażu”, aby wymusić od świata pieniądze?
- To niepokojące i niestety aktualne zjawisko. Rezoluzcja 60/7 Zgromadzenia Ogólnego ONZ, o której przed chwilą mówiliśmy w swym punkcie 3. odrzuca jakąkolwiek odmowę, w pełni lub częściowo, uznania Holokaustu jako wydarzenia historycznego, zaś w punkcie 5. potępia wszelkie przejawy nietolerancji, podżegania i krzywdzenia o takim podłożu. Zaprzeczanie tej zbrodni jest penalizowane w większości znanych mi państw, w tym w Polsce, gdzie określane jest jako kłamstwo oświęcimskie.

- Kolejni papieże potwierdzają swój jednoznacznie kategoryczny stosunek do zbrodni Holocaustu, która „powinna być przestrogą przeciw jej umniejszaniu czy negowaniu”
- Lekcją Holocaustu nie jest zadanie „naprawiania” jego zaprzeczaczy, a ustrzeżenie świata przed powtórzeniem się podobnej globalnej zbrodni.

- Czy zaprzeczanie Holocaustowi jest antysemityzmem?
- Negowanie tej zbrodni jest skrajnie agresywną formą antysemityzmu. Po pontyfikatach Jana XXIII, a szczególnie Jana Pawła II, który wprost antysemityzm nazywał grzechem, oraz za obecnego pontyfikatu papieża Franciszka stosunki żydowsko-katolickie nie były nigdy tak dobre w całej swej dwutysięcznej historii. Są jednak tematy wymagające dyskutowania. Dziś z niepokojem spoglądamy na publicznie deklarowane zamiary wyniesienia na ołtarze Piusa XII, którego pontyfikat przypadający na lata kulminacji faszyzmu, II wojnę i Holocaust budzi wiele negatywnych ocen, a rzetelna ocena tego papieża jest niemożliwa bez otwarcia watykańskich archiwów dla historyków.

- Stany Zjednoczone, jako pierwsze po Izraelu, dokonały oficjalnej instytucjonalizacji pamięci o Holocauście i jego „państwowienia”. Za Pana sprawą...
- W 1978 roku Jimmy Carter powołał Prezydencką Komisję ds. Holocaustu (Presidential Commission on the Holocaust), wcześnie zwracająć się do mnie o przygotowanie koncepcji tego ciała i prosząc o pokierowanie nią. Dwa lata potem przekształciła się w Państwową Radę ds. Holocaustu (US Holocaust Memorial Council). Holocaust i jego znaczenie znalazły swoje odzwierciedlenie w strukturze państwa amerykańskiego, najpotężniejszej demokracji na świecie. To było bezprecedensowe przesłanie. Dzień Holocaustu stał się oficjalnie obchodzonym w Stanach Zjednoczonych świętem.  Nauczanie o Holocauście zaczęło być wprowadzane do programów szkolnych i jako odrebny kierunek studiów uniwersyteckich (Holocaust studies). Wreszcie, w kwietniu 1993 roku, w Waszyngtonie zostało otwarte Państwowe Muzeum Holocaustu (US Holocaust Museum), z udziałem Billa Clintona oraz 12 prezydentów i premierów z państw Europy Środkowej i Wschodniej, na terenie których, zbrodnia była przez Hitlera realizowana. W gronie tym był prezydent Lech Wałęsa.

- Co przesądza o wyjątkowości zbrodni Holocaustu?
- Samo założenie programowe tej zbrodni. Po raz pierwszy oficjalnym celem polityki suwerennego i powszechnie uznawanego państwa, jakim były Niemcy, stało się biologiczne zgładzenie całego narodu nie posiadającego państwa. Do tego zadania powołano całą strukturę administracyjną i przemysłową. Podjęto eksperyment fizycznego wyeliminowania Żydów, poprzez których - jak wierzą oni sami i wszyscy chrześcijanie - Bóg się człowiekowi objawił. Narodu, który przez tysiąclecia dokumentował swój wkład w cywilizację ludzką we wszelkich jej obszarach, mimo wszelkich zagrożeń i przeciwności. Do uzasadnienia takiego planu stworzona została cała ideologia. 

Poza Cyganami, nie było innych narodów, których, zgodnie z tym planem, miało "nie być". W czasie II wojny, która stała się niewyobrażalną tragedią ludzkości, z jej powodu ginęli ludzie. Żydzi ginęli, bo byli... Żydami. Nie wszystkie ofiary II wojny były Żydami, ale wszyscy Żydzi byli ofiarami. Dlatego zbrodnia Hitlera była czymś wyjątkowym, wymagała odrębnego nazwania.

Podkreślenie wyjątkowości  tej zbrodni jest obowiązkiem historycznym i moralnym, a dziedzictwo Holocaustu nakazem przeciwstawiania się wszelkiej nienawiści do człowieka i każdej grupy etnicznej, narodowej, religijnej czy społecznej. Jest to sedno jego uniwersalizmu. Służę mu wiernie. 

- Czy symbolem tej wierności jest numer A-70713?
- Mój numer więźniarski z KL Auschwitz, który jest ze mną i pozostanie zawsze niewątpliwie jest takim symbolem. To legitymacja Holocaustu i do zajmowania się Holocaustem.


Elie Wiesel z reprintem pierwszej strony "Dziennika Związkowego", z 1 września 1939 roku, na której widnieje informacja o napaści hitlera na Polskę. Foto: Waldemar Piasecki

- Jak się Pan znalazł w KL Auschwitz?
- Urodziłem się i wychowałem w węgierskim Sigeth w religijnej rodzinie żydowskiej. Na początku czerwca 1944 roku zostaliśmy wraz z innymi Żydami załadowani na bydlęce wagony i wywiezieni. Mój ojciec Szlomo, mama Sara, moja młodsza siostra siedmioletnia Cipora i ja. Miałem szesnaście lat. Starsze siostry Hilda i Bea miały już rodziny i nie mieszkały z nami, co je ocaliło. Po czterech dniach dotarliśmy do Auschwitz. Już podczas pierwszej selekcji oddzielili mnie od mamy i siostry. Zamordowano je wkrótce w komorze gazowej. Mnie z ojcem nie rozdzielili, bo skłamałem, że mam 18 lat, a ojciec, że ma czterdzieści, a nie pięćdziestąt. Zostałem z dorosłymi jako zdolny do pracy. Dostałem numer obozowy, tak jak mój ojciec. Poczułem się dorosły. Trzymaliśmy się razem, razem pracowali, spali na jednej pryczy, wspólnie modlili się, kłócili z Bogiem o sens tego w czym uczestniczymy, a z innymi więźniami spierali czy Bóg w ogóle jest. Przeżyliśmy razem Auschwitz i trafili do obozu pracy Buna. Stąd 19 stycznia 1945 r. popędzeni w marsz śmierci. Po dziesięciu dniach z 20 tysięcy więźniów do Buchenwaldu dotarło nasz sześć tysięcy. Po kilku dniach mój ojciec skonał z wycieńczenia. Walczył do końca. 11 kwietnia 1945 r. wyzwolili nas Amerykanie. Byłem szczęśliwy. Zdawało mi się, że teraz, po tym, co przeszedłem,  mogę sięgnąć gwiazd...

- Chyba Pan Profesor sięgnął... Pięćdziesiat książek, w tym światowy bestseller „Noc” tłumaczony na ponad dwadzieścia języków, wybitna pozycja akademicka, 130 doktoratów honorowych. Pokojowa Nagroda Nobla i pozycja najbardziej rozpoznawalnego na świecie przedstawiciela swego narodu. Międzynarodowy autorytet, otwarte drzwi do światowych przywódców...
-To jedna strona medalu, ale jest druga... W jakimś sensie wiąże się to z tym, że jestem żywym reliktem Holocaustu, że piszę, mówię, kiedy trzeba - krzyczę, w imieniu tych, którzy nie mogą, bo ich już nie ma, albo nie mają siły. Po wojnie, wyobrażałem sobie, że to, co się stało tak zimmunizuje, udporni ludzi, że świat zmieni się diametralnie. Zło nawet w minimalnej skali Holocaust nie będzie po prostu możliwe. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, czy wyobrażam sobie, że pół wieku później znajdą się jacyś ludzie, którzy zaprzeczą moim osobistym przeżyciom z KL Auschwitz, nazwałbym go zboczonym czarnowidzem. Gdyby wtedy zapytać kogokolwiek, kto przeżył Holocaust, czy uwierzyłby, że przyjdą czasy, kiedy będą mu mówić, że nie przeżył nic, też by nie uwierzył. Gdyby powiedzieć wyzwolicielowi obozu, że doczeka czasu, kiedy odwiedzając to miejsce po latach, zobaczy na jego murach napis „Żydzi do gazu”, też by nie uwierzył.

Czy ktoś był w stanie, po tragedii Holocaustu, przewidzieć Rwandę, Darfur, Bałkany, Tybet, Syrię? Nie! Ale czy można żyć samym tylko zdumieniem nad tą nieprzewidywalnością? Też - nie! Trzeba mówić pełnym głosem, protestować, ostrzegać i przede wszystkim uczyć...


Noblista Elie Wiesel ze swym przyjacielem kardynałem Stanisławem Dziwiszem. Foto: Waldemar Piasecki

- Na przykład tego, że nie wolno Żydom zabierać Holocaustu?

- Oczywiście! To jeden z najbardziej perwersyjnych paradoksów. Podczas horroru II wojny nikt Żydom Holocaustu nie zazdrościł, a teraz ustawia się kolejka... Kardynał Józef Glemp mówi o „holocauście nienarodzonych”, ekolodzy o „holocauście wielorybów i fok”. Itd. Znane są tendencje chrystianizacji Holocaustu, dowodzenia, że objęci nim byli nie tylko Żydzi, ale także społeczeństwa okupowanych przez Hitlera państw, że ktoś był „następny w kolejce” do całkowitej anihilacji narodu. Nie brakuje publicystyki, w której można przeczytać o „polskim Holocauście”, albo jeszcze lepiej, iż świat zna „wiele Holocaustów”. Uważam to za niegodziwość. Metodologiczna i ludzką.

Rozciąganiu pojęcia Holocaustu niczym gumy, towarzyszy zjawisko jego... dejudeizacji. Żydzi są z jego pejzażu wymazywani. Przecież o KL Auschwitz przez lata pisano, że to największy „polski cmentarz”... 

- Sugeruje Pan Profesor, iż  Żydzi stali się ze swym Holocaustem tak... niewygodni, że „przeszkadza” już nawet ich obecność w Holocauście?
- Tak się właśnie dzieje... Przybiera to rozmaite „twórcze” formy. W Lublinie, niedawno, zaplanowano na przykład, wystawienie na Majdanku rockopery „Jesus Christ Superstar”, aby stworzyć paralelę cierpienia Chrystusa i Holocaustu, z Żydami jako operatorami tego cierpienia w tle. Na szczęście po międzynarodowych protestach, polski minister kultury realizację tego „projektu” przerwał... Wszyscy mamy w pamięci sprawę krzyży w KL Auschwitz, ustawianych tam setkami, w miarę narastania protestów żydowskich. Temu „projektowi” położył kres papież Jan Paweł II.


Elie Wiesel był nabardziej znanym w świecie więźniem KL Auschwitz, napisał najbardziej znaną książkę w świecie książkę o tym obozie. Uhonorownay został Pokojową Nagrodą Nobla, ale nigdy nie dostał… polskiego Krzyża Oświęcimskiego przyznawanego za sam fakt uwięzienia w tym piekielnym miejscu Polakom oraz szczególnie zasłużonym więźniom-obcokrajowcom.

Chce zapewnić, że nawet jeżeli jesteśmy z Holocaustem niewygodni, my się go nie wyrzekniemy, nie pozwolimy sobie odebrać, ani nim żonglować. Takie ‘majstrowanie’ przy Holocauście jest najbardziej wyrafinowaną formą antysemityzmu.

- Z żydowską tragedią Holocaustu związani są także sprawiedliwi wśród narodów świata. Czy jest pomiędzy nim jakaś postać budząca Pański szczególny szacunek?
- Tak. Jest nią Jan Karski, wielki Polak, bohater ludzkości XX wieku. Dla ratowania Żydów podczas Holocaustu zrobił zapewne najwięcej, choć żadnego z ich nie ocalił osobiście. On operował w innej skali: chciał ocalić wszystkich jeszcze żyjących Żydów powstrzymując machinę Holocaustu. Wydawało mu się, że jeżeli powie o tej zbrodni największym ówczesnego świata, oni po prostu będą musieli coś zrobić. Użyć dostępnych im środków, aby zmusić Hitlera do zaprzestania zbrodni. Pomylił się. Anglia i Stany Zjednoczone miały inne wojenne cele niż ratowanie Żydów. Żydzi nie mieli szans. Po wojnie wiele razy czytałem książkę Jana Karskiego „Story of a Secret State”. Byłem przekonany, że nie przeżył...

- To jednak Pan przywrócił go na powrót świadomości świata...
- Kiedy w 1980 roku organizowałem międzynarodową konferencję wyzwolicieli obozów koncentracyjnych, ze zdumieniem dowiedziałem się, że Jan Karski nie tylko żyje, ale jest wybitną postacią akademicką na Georgetown University. Spotkałem się z nim i poprosiłem, aby podczas konferencji zdał raport ze swej misji. Zgodził się po długim wahaniu. On o wojnie chciał zapomnieć i zostać zapomniany, a ja mu jego „azyl” burzyłem. Jego wystąpienie było wstrząsające i przeszło do historii. Karski stał się znów osobą publiczną, bohaterem i wielkim autorytetem moralnym. Polska powinna być z niego dumna, był bowiem jednym z największych Polaków XX wieku. Połaczyła nas wielka przyjaźń trwając do jego ostatnich dni. Powrócił do mnie niedawno, gdy otrzymywałam Nagrodę Orła Jana Karskiego.

Drugim laureatem był biskup profesor Tadeusz Pieronek. Paradoksalnie podczas wojny dzielilo nas tylko dwanaście kilometerów i... druty obozowe. Ja byłem w KL Auschwitz, a on u wuja-księdza w pobliskiej wiosce. Z kolei w oświęcimskich koszarach zamienionych potem na obóz 1 września 1939 roku zastała porucznika Jana Kozielwskiego, który stąd wyruszył na swa wojenną epopeję, w której zasłynął już jako - Karski.

- Po tak serdecznej wypowiedzi nie mogę nie zapytać, jakie uczucia żywi Pan do Polski i Polaków. Przez wiele lat prezentowano Pana jako postać nadmiernie dla Polski krytyczną...
- Polska jest państwem o trudnej do przecenienia roli w historii Europy i jej dniu dzisiejszym. Unikalna i warta podreślenia jest kilkusetletnia obecność Żydów na ziemi polskiej i ich udział w polskiej rzeczywistości. Mówić o tym należy z dumą. Nie może to jednak wykluczać pamięci wydarzeń mniej radosnych, przykrych czy tragicznych oraz mówienia o nich w jakichś uzasadnionych sytuacjach. Tylko ludzie złej woli lub opanowani jakimiś fanatyzmem mogą mieć o to pretensje. 

- Czy zgadza się Pan z twierdzeniem, że świat przeżywa obecnie nową falę antysemityzmu?
- Jest to bardziej kwestia faktu niż wiary. Występowanie takiego zjawiska potwierdzają badania prowadzone na całym świecie, liczne publikacje oraz konkretne wydarzenia. Jeżeli dwóch profesorów amerykańskich pisze książkę o żydowskim lobby panującym nad Ameryką i pośrednio światem, a publikacja zyskuje wielki rezonans międzynarodowy, to oczywiście musi to skłaniać do refleksji. Jeżeli wiele lat żyje paszkwil o tym, że World Trade Center, 11 września 2001 roku, zburzyli Żydzi, to też to musi zastanowić. Jeżeli odpowiedzialnością za dzisiejszy kryzys ekonomiczny obarcza się Żydów, to też nie może to nie skłaniać do zastanowienia. Jeżeli w Lublinie - przechodząc do skali mniej globalnej - przeszkadza pomnik Holocaustu, bo stoi w środku miasta i dlatego chce się go wypchnąć za miasto, albo w tym samym mieście nie widzi nic specjalnego w fakcie urządzenia stadionu na żydowskim cmenatrzu, to muszą zastanawiać motywy takich pomysłów.

Antysemityzm jest zjawiskiem wiecznie żywym, choć w różnym czasie i różnych miejscach, różne jest jego natężenie i konsekwencje. Dość charakterystyczne jest to, że w miejscach, gdzie zaczyna wzrastać, wzrasta równocześnie tendencja do zaprzeczania jego istnieniu oraz bagatelizowania jego przejawów. W jednym miejscu, gdy ktoś namaluje swastyki na synagodze, prezydent jedzie na miejsce i osobiście zmywa je szczotką i detergentem, a w innym tłumaczy się opinii, że to wybryk gówniarzy bez znaczenia.

Oczywiście można zadawać pytanie, jak antysemityzm jest możliwy ponad 70 lat po II wojnie. Czuję się coraz częściej bezradny w odpowiedzi. Świat ciągle przerabia swoją lekcję niedojrzałości.

To trzeba dobrze zapamiętać. Podobnie jak tego, kto o tym przypominał do końca: