KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 10 kwietnia, 2024   I   02:00:37 AM EST   I   Borysławy, makarego, Michała
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Przyczyny upadku PRL-owskiego przemysłu

Jan Czekajewski     14 października, 2015

Dyskusja, jaka odbyła się w czasie ostatniego 15 Zjazdu Absolwentów Wydziału Łączności (dzisiaj elektroniki) Politechniki Wrocławskiej dała początek rozwinięcia tego tematu, który budzi do dzisiaj wiele kontrawersji o globalnym programie przeskoku z ekonomii socjalistycznej do ekonomii rynkowej, jaki odbył się w latach 1989-1992. Część społeczeństwa uważa, że dorobek ponad 40 lat rozkradziono, albo sprzedano za bezcen.

Nasz kolega Ryszard P., powiedział kilka lat temu, że firma wystawiona na sprzedaż jest tyle warta ile nabywca chce za nią zapłacić. To on wyznacza cenę. Tego nie rozumiał przypadkowy obserwator, z którym nawiązałem rozmowę 2 lata temu przed hotelem Brystol, na Krakowskim Przedmieściu. Właśnie ulica przechodził „Marsz Solidarności” dymiąc w plastykowe trąbki i domagając się wystąpienia Prezydenta Tuska, którego winili za niskie płace dla braci z „Solidarności”. Okazało się, że mój przypadkowy znajomy był robotnikiem, który budował hale zakładów telewizyjnych w Piasecznie. Jak mi się zwierzył, dzisiaj te hale stoją puste. Próbowałem mu wytłumaczyć, że telewizorów na lampach próżniowych już na świecie się nie produkuje i że wartość obiektu w Piasecznie jest tyle warta, ile ktoś za niego chce zapłacić, czyli zero albo około zera.

Kogo należy winić za krach polskiego przemysłu
Kiedy Lenin z Trockim  z pomocą niemieckiego i amerykańskiego kapitału zrobili rewolucję w Rosji, byli zaskoczeni, że tak łatwo im się to udało. Co do ekonomii nie mieli żadnego gotowego planu, sięgnięto więc do wzorów Niemiec i Stanów Zjednoczonych.

Lenin był pod wrażeniem niemieckiej wojennej ekonomii i systemu centralnego planowania, który pozwolił im prowadzić długą pierwszą wojnę światową z przeważającym przeciwnikiem. Stąd powstała mantra, którą uczyliśmy się na wykładach z ekonomii politycznej, że ekonomia dzieli się na Bazę i Nadbudowę. Bazą, wedle Lenina i później Stalina, miała polegać na przemyśle ciężkim, czyli węglu, stali, betonie i elektryczności. W tamtych czasach nie myślano o elektronice, chociaż początki radia już istniały. Ponieważ od początku liczono się z wojną, naprzód z kapitalistami a później z Niemcami, koordynacja produkcji za pomocą centralnego planowania była koniecznością.

Dzięki centralnemu planowaniu ZSSR wygrał wojnę z Niemcami. Ja już w latach 60. zauważyłem, że rozwój technologii, szczególnie elektroniki, spowodował takie zróżnicowanie gatunków produkcji, że metody centralnego planowania całkowicie zawodziły. Dla mnie dowodem tego był brak na rynku śrubek M3, które sam produkowałem w Zakładach Kasprzaka na praktyce wakacyjnej, po pierwszym roku studiów.  Partia Komunistyczna i jej nomenklatura nie chciała się zgodzić na radykalną reformę ustroju ekonomicznego, gdyż centralizacja była im na rękę. Im głównie chodziło o utrzymanie władzy, a koszty ekonomiczne były drugorzędne.

Polityczne motywacje wielkich inwestycji
Pochodną cechą centralizacji planowania były przemysłowe inwestycje. W tym wypadku niewielka grupa ludzi mająca do wyłącznej dyspozycji olbrzymi kapitał ludzki, chciała wykorzystać go do inwestycji. W ZSSR budowano więc kanały między Moskwą i Leningradem, a także słynny kanał białomorski, w którym zmarło tysiące, jeśli nie setki tysięcy więźniów Gułagu. W Polsce budowano Hutę Lenina i Hutę Katowice bez oglądania na koszty i nawet warunki geologiczne i dystans do wody i surowców.

Opowiadał mi kiedyś pewien człowiek, który kiedyś znał się z Hilarym Mincem, szefem wszechpotężnej Komisji Planowania Gospodarczego, że Minc przechadzając się z nim na deptaku w Krynicy zwierzył się, że wyczerpał już swoją wyobraźnię i zastanawiał się, co jeszcze w Polsce można by zbudować.  Wyraźnie Minc nie ufał innym, aby mu coś zasugerowali. Polegał więc na własnej wyobraźni i wzorach zaczerpniętych od sowieckiego sojusznika.

Brak wymienialnej waluty i centralizacja handlu zagranicznego
Jeszcze innym wbudowanym mankamentem systemu centralnie sterowanego, był monopol handlu zagranicznego w rękach kilku Centrali Handlu Zagranicznego. Jak wiadomo nie możliwe, aby handlowcy w Elektrimie czy Varimeksie znali się na szerokiej gamie produktów, które oferowali.  Dodatkowo brak wymienialnego pieniądza uniemożliwiał poprawną wycenę kosztów własnych zarówno inwestycji jak i produktów. Kiedy wprowadzono wymienialność złotego na inne waluty, wtedy okazało się, że koszty własne produktów wytwarzanych były wyższe niż ich rynkowa wartość. Na dodatek w koszty te trzeba było wliczyć archaiczne konstrukcje żelbetonowych hal produkcyjnych i całą akcję socjalną razem z domami wypoczynkowymi w morskich i górskich uzdrowiskach.

Wbudowane, a może celowe poczucie niższości
Na dodatek produkty przemysłu PRL-u były technologicznie opóźnione o wiele lat w stosunku do produktów „krajów wiodących”. Jeszcze w czasie mego krótkiego stażu inżynieryjnego w Polsce drażniły mnie publiczne stwierdzenia komunistycznych polityków i gazet, że taki czy inny wyrób jest porównywalny z wyrobem produkowanym na Zachodzie. Nigdy nie słyszałem, że polski wyrób był lepszy. Przy takim przekonaniu polskich przywódców, niż dziwnego, że nikt nie ośmielił się wyprodukować czegoś, co by było światowym sukcesem. Taką „porównywalną” wypowiedź słyszałem osobiście od ministra Komitetu Nauki i Techniki tow. Chylińskiego (nawiasem mówiąc syna pierwszego prezydenta PRL-u, Bieruta). W czasie krótkiej rozmowy minister Chyliński chwalił się, że jakiś polski inżynier wymyślił silnik samochodowy podobny do silnika Wankla, a inna polska fabryka już zaczyna robić tranzystory krzemowe, „porównywalne” do zachodnich. Jeśli nasi przywódcy mieli poczucie niższości w stosunku do Zachodu, więc ich niepewność własnych możliwości przenosiła się na masy im podległe.

No, a jak upadek starego przemysłu odbywał się w USA?
Jeden z naszych kolegów spędził rok w USA, w Chicago na zaproszenie swego syna. Naocznie obserwował upadek starego amerykańskiego przemysłu, który był równocześnie zastępowany przez nowo powstające zakłady, poza centrum miasta. Uważał, że model amerykański mógłby zostać skopiowany dla Polski. Przyjrzyjmy się, zatem bliżej, co się stało w Ameryce i to nie z powodu przemian ustrojowych, socjalizm względem kapitalizmu, ale w ramach samego kapitalizmu.

Olbrzymia większość amerykańskich przedsiębiorstw jest finansowana przez kredyty bankowe. Jeśli koniunktura na rynku spada, jak np. cena ropy na świecie, to firmy wydobywające ropę, jeśli nie mają własnych dużych oszczędności, bankrutują. Bankructwo może być wywołane wieloma przyczynami, z których tylko niektóre są spowodowane błędami inwestycyjnymi managerów. Wiele z tych bankructw jest spowodowane nagłym skokiem technologicznym, na który dana firma nie jest przygotowana.

W elektronice pojawienie się płaskich telewizorów spowodowało nagłe zamknięcie wszystkich zakładów produkujących telewizory, które opierały się na lampach kineskopowych. W USA firmy elektroniczne produkujące telewizory zostały zamknięte i nie zbudowano nowych, nawet takich, które by produkowały płaskie telewizory. Płaskie telewizory zaczęto więc sprowadzać z Japonii i Korei Południkowej wykorzystując istniejącą już sieć dystrybucji telewizorów kineskopowych. Wielkie firmy elektroniczne i elektryczne jak np. General Electric, przewidując, że nie będą mogli konkurować ceną w produkcji telewizorów lub odbiorników radiowych, od dawna zmodyfikowały swoje inwestycje i zajęły się także bankowością i ubezpieczeniami.

Owszem na peryferiach miast widzi się nowo powstające zakłady, z których tylko niektóre są zakładami produkcyjnymi. Głównie są to centra dystrybucji produktów importowanych z Chin. W miastach natomiast jest rozkwit różnego rodzaju budynków biurowych i wieżowców dla banków i przedsiębiorstw ubezpieczeniowych. W sumie produkcji jest coraz mniej, a biurokratów coraz więcej. Ameryka weszła w fazę post-przemysłową.

Co więc się stało więc z klasą robotniczą, która zajmowała się produkcją?
Rząd zdając sobie sprawę z zagrożenia dla ładu społecznego przez rzeszę bezrobotnych, stworzył całą sieć świadczeń socjalnych, które umożliwiają godziwą egzystencję bez wysiłku związanego z regularną pracą. I tak następujące stany USA mają więcej ludzi na różnego rodzaju zasiłkach niż pracujących: California, New Mexico, Mississippi, Alabama, Illinois, Kentucky, Ohio (mój Stan), New York, Maine, South Carolina.

Po podliczeniu wartości zasiłków i porównaniu tych wartości z przeciętną sumą zarobków amerykańskiego pracownika wychodzi, że dochody ludzi objętych zasiłkami kształtują się na poziomie $40 na godzinę, natomiast średnia płaca pracownika amerykańskiego wynosi $30 na godzinę. Nic więc dziwnego, ze domy handlowe i restauracje poszukują pracowników, a do pracy brakuje chętnych. Wygląda na to, że po prostu ludzie w USA nauczyli się dobrze kalkulować.
Jeśli jest tak źle w USA, to dlaczego nam jest tak dobrze?

Luksusowe restauracje są pełne. Ludzie kupują więcej wielkich samochodów terenowych i półciężarówek. Po postu rząd USA pokrywa koszty drukując dolary, wypuszczając obligacje, które kupują inne kraje, głównie produkujące ropę, ale i Chiny, Japonia, itd. jako walutę rezerwową. Dolar więc zastąpił złoto, które ma ten mankament, że nie można go dowolnie pomnażać. Za pożyczone pieniądze importuje się więc różnorodne dobra z Chin i innych krajów, które na rynku amerykańskim są dużo tańsze, gdyby były produkowane w USA. W sumie standard życiowy w USA jest za wysoki w stosunku do wydajności (produkcyjności) własnej populacji.

Jak długo tego rodzaju polityka jest możliwa?
Nie wiadomo. Dla zabezpieczenia amerykańskiego dolara, "jako wartości rezerwowej", USA ma największą armię na świecie i związane z tą armią wydatki. Zakusy na podważenie pozycji dolara na rynku światowym ma Rosja i Chiny. Zobaczymy czym się to starcie skończy. Jak długo Stany Zjednoczone będą zdolne utrzymać dominację dolara i związaną z dolarem wysoką stopę życiową?

A wracając do Polski. Nadzieje, że model amerykański mógłby być zastosowany w Polsce są płonne. Chciałbym zwrócić uwagę, że każdy system ekonomiczny, łącznie z amerykańskim kapitalizmem, ma swoje wady i możliwości bankructwa. My w USA, żyjemy nie tylko za pożyczone pieniądze, ale pod groźbą, że sam raj ekonomiczny jaki nasz rząd i jego otoczka bankowa nam stworzył ma ograniczony czas życia...

Jan Czekajewski